Andrzej Padewski: Musimy wybierać mniejsze zło

Rozmowa z Andrzejem Padewskim, prezesem Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej.

W ubiegłym tygodniu Śląski ZPN oświadczył, że po konsultacjach z klubami wypracował sposób na zakończenie sezonu w niższych ligach, od IV w dół. Tylko awanse, bez spadków. Takie rozwiązanie będzie rekomendował PZPN-owi na czwartkowym zarządzie, który odbędzie się w formie wideokonferencji. Czy Dolnośląski ZPN też ma już swój pomysł?
Andrzej PADEWSKI
: – Czytałem ten komunikat Śląskiego ZPN wielokrotnie i nie mogę zrozumieć, po co rekomendować coś PZPN-owi? Z jakiej racji PZPN miałby za Śląski, Dolnośląski czy jakikolwiek inny wojewódzki ZPN podejmować decyzję odnośnie niższych lig?

Prezes Śląskiego ZPN, Henryk Kula, daje do zrozumienia, że odgórne rozwiązania dla każdej niższej ligi – od IV w dół – regulować może uchwała PZPN.
Andrzej PADEWSKI
: – A ja takiej wiedzy nie mam.

Być może mają panowie inne źródła…
Andrzej PADEWSKI
: – Być może. Uważam, że trzeba mieć jaja i podejmować decyzje na swoim terenie, a nie czekać, co zrobi PZPN. Tak jest najwygodniej. W razie czego potem się powie: „A, bo tak postanowił PZPN”. Ja u siebie podejmę w gronie zarządu decyzję w momencie, gdy będę miał jasność, czy i kiedy rząd uwolni możliwość zgromadzeń. Nie czekam na PZPN, on mi nie jest teraz potrzebny.

Jak długo może pan czekać na to rządowe „uwolnienie”?
Andrzej PADEWSKI
: – Maksymalnie do 25, może 27 kwietnia.

Zakłada pan, że jeśli 27 kwietnia można by wrócić na boiska, to sezon w niższych ligach jeszcze da się dograć?
Andrzej PADEWSKI
: – Nie myślę tak. Sądzę, że stan epidemii zostanie przedłużony.

Czyli trzeba myśleć nad sposobami zakończenia sezonu.
Andrzej PADEWSKI
: – Mam takie rozwiązania, ale do momentu, gdy rząd powie: „Słuchajcie, możecie się gromadzić, grać”, piłka nie jest po naszej stronie. My jej w polu karnym nie przejmiemy, gola nie strzelimy.

Ale trudno nastawiać się na coś innego niż to, że w IV lidze, „okręgówce”, klasie A czy B, sezon nie zostanie dokończony.
Andrzej PADEWSKI
: – Zdecydowanie też tak twierdzę. W ostatnim tygodniu pracowaliśmy z Wydziałem Gier nad jakimś modelem. Mamy swój autorski. Gdy tylko dowiemy się, że nie możemy grać, wdrożymy go w życie.

Pochwali się pan tym autorskim, dolnośląskim modelem?
Andrzej PADEWSKI
: – Nie, jeszcze jest za wcześnie. Ale każdy związek na swoim terenie musi to rozważyć. Śląski ZPN ma o tyle trudniej, że w tym sezonie przewodniczy jeszcze III grupie III ligi, która jest trochę uzależniona od tego, co podzieje się na szczeblu centralnym, w I i II lidze. Istnieje uchwała PZPN mówiąca o tym, że obecne tabele – wraz ze spadkami i awansami – można uznać za końcowe. OK, na razie na tym bazujemy. Ale poczekajmy do czwartku, do wideokonferencji zarządu PZPN.

Spodziewa się pan w czwartek jakichś wiążących decyzji?
Andrzej PADEWSKI
: – Nie.

Czyli tylko konsultacje, dyskusje?
Andrzej PADEWSKI
: – Tak jest. Są też inne tematy, jak nazewnictwo rozgrywek, jak Akademia Młodych Orłów, będą regionalni przedstawiciele Grassroots. Jest cała masa otwartych projektów, trzeba zabezpieczyć interesy związków wojewódzkich, by jak najmniej ich ucierpiało. A przede wszystkim – zabezpieczyć polskie kluby, bo bez nich niepotrzebny jest Padewski, Kula i wiele innych osób. Powtórzę, że nie oczekuję od PZPN decyzji dotyczących niższych lig, ani też żadnych koncepcji. Od tego jesteśmy my w wojewódzkich związkach. Z pewnością w wielu ZPN-ach będą one pokrewne i tak rzeczywiście byłoby najlepiej. W czwartek czeka nas dyskusja. 15 kwietnia mamy z kolei wideokonferencję prezesów związków wojewódzkich. Jakiś model wypracujemy.

Dobrze byłoby ujednolicić rozwiązania dla całego kraju, by nie było dyskusji, że na Podlasiu zrobili tak, w Lubuskim siak, a w Mazowieckim jeszcze inaczej. Uchwała PZPN ucięłaby takie dywagacje.
Andrzej PADEWSKI
: – To zasadne, ale może być trudno. Na Śląsku macie pewnie policzone, że III liga może liczyć ponad 20 zespołów. Teraz wydaje się to fajne, ale gdy potem pół ligi będzie zagrożona spadkiem, to kluby będą psioczyć, że podjęliśmy złe decyzje. Nie można myśleć tylko o tym sezonie, ale też o tym, jak będą wyglądały następne.

Szybka kalkulacja: w wariancie bez spadków IV liga na Śląsku może rozrosnąć się do 37 drużyn, a przykładowa „okręgówka” katowicko-sosnowiecka do 21 zespołów.
Andrzej PADEWSKI
: – I tu zaczynają się schody (śmiech).

Kiedyś III liga opolsko-śląska – po likwidacji Młodej Ekstraklasy i dopuszczeniu do III ligi rezerw klubów ekstraklasowych – wystartowała w dwóch grupach, z których po rundzie jesiennej utworzono kolejne, mistrzowskie i spadkowe.
Andrzej PADEWSKI:
– Pamiętam. Modeli proponowanych przez działaczy czy to klubowych, czy związkowych, jest dziś wiele. Trudno się o tym wypowiadać. Nie wiemy, w jakiej sytuacji postawi nas rząd. A może będzie tak, że w 2020 roku nie zagramy już w ogóle? Taki scenariusz jest również zakładany przez mój związek.

Aż takie czarnowidztwo?!
Andrzej PADEWSKI
: – Trzeba przewidywać. Do tej pory nikt nie przewidział pandemii i rozwiązań regulaminowych w tym zakresie. Stoimy w rozkroku, bo tego nie przewidzieliśmy. Piłka nożna się zmieni, będzie zupełnie inna i trzeba o tym pamiętać; brać pod uwagę nawet skrajne scenariusze. U nas Wydział Gier zakłada scenariusz, że nie ruszymy. Wtedy dla klubów też potrzebne są rozwiązania, na przykład związane z dotacjami. Kluby mają je nierozliczone. Trzeba dotrzeć do samorządów, które też są w trudnej sytuacji. Kluby będą się likwidować, piłkarze stracą pracę i nie będą chcieli grać w środku tygodnia, bo będą gonić za chlebem. Trudno grać w 20-zespołowej IV lidze czy klasie okręgowej i „tłuc” rytmem środa-sobota-środa. Zagadek do rozwikłania jest sporo, dlatego 15 kwietnia spodziewam się długiego posiedzenia szefów wojewódzkich związków.

Załóżmy hipotetycznie, że ktoś uzyskał dotację na promocję gminy przez udział w IV lidze. Jak wojewódzki związek może pomóc takiemu klubowi ją rozliczyć, skoro nie toczą się rozgrywki?
Andrzej PADEWSKI
: – Ja już to robię. Rozmawiam z samorządowcami, proszę ich o działania, które spowodują, że dotacja będzie możliwa do uratowania. Wiadomo, że to są te nieszczęsne śmieszne konkursy, których nigdy nie popierałem i nigdy nie będę popierał. Samorządy ogłaszają je, a z góry wiadomo, kto wygra. Śmiech na sali, ale przepisy trzeba szanować. Dlatego dyskutuję z samorządowcami, by przesuwać część środków niewykorzystanych przez kluby z powodu pandemii na działania inwestycyjne, na poprawę czy rozbudowę bazy sportowej, remonty infrastruktury. Do tego potrzebna jest decyzja rady, by jeden czy drugi wójt mogli się spokojnie rozliczać potem z regionalną izbą obrachunkową.

Samorządowcy wyrażają zrozumienie, czy też rozmowa o klubach sportowych z niższych lig to teraz klasyczne zawracanie głowy?
Andrzej PADEWSKI
: – Muszę przyznać, że podchodzą do tematu ze zrozumieniem. Oni przecież doskonale wiedzą, że to równie ważny sektor co edukacja, służba zdrowia, infrastruktura drogowa, oświata. Bez zdrowego młodego społeczeństwa będą musieli rozbudowywać te jednostki, które dziś służą wszystkim, czyli szpitale. Środki na sport muszą się znaleźć, bo dzięki sportowi uratujemy trochę grosza później. Polak mądry po szkodzie i będzie wiedział, że musi być przygotowany na różne czasy. Jako Polacy zawsze dawaliśmy sobie radę. I teraz też sobie damy, ale trzeba rozmawiać.

Wróćmy do pomysłów o zakończeniu sezonu w niższych klasach. Co jako prezes wojewódzkiego ZPN-u myśli pan o tym, by od IV ligi w dół nie było spadków?
Andrzej PADEWSKI
: – Rozwiązanie jest dobre, ale powoduje problemy dla klubów, nie dla związku. Dla związku to wygodna decyzja. Trzeba rozmawiać z klubami, czy są w stanie finansowo i organizacyjnie podołać zwiększonej liczbie wyjazdów w przyszłym sezonie. My w Dolnośląskim ZPN chcielibyśmy zacząć nowy sezon bardzo, bardzo wcześnie, w sierpniu, co jakoś rozwiąże problem, bo unikniemy terminów środowych. Grać możemy przecież do końca czerwca. Oczywiście, podobnie jak Śląski ZPN, też zrobimy ankietę, porozmawiamy z klubami.

Dolny Śląsk, podobnie jak Śląsk, ma dwie grupy IV ligi. Jak dużym problemem będzie rozegranie barażu między mistrzami obu grup o awans?
Andrzej PADEWSKI
: – Taki baraż można zagrać trzy dni przed rozpoczęciem sezonu III ligi. To nie problem.

Tyle że wtedy ten, kto przegra, a zbudował drużynę na III ligę, znajdzie się w mało komfortowym położeniu.
Andrzej PADEWSKI
: – No tak, ale pandemii wcześniej nie było. Liczę się z różnymi negatywnymi ocenami. Dziś jesteśmy w sytuacji, kiedy trzeba wybierać mniejsze zło.

Od przyszłego sezonu III ligą zarządzać już będzie PZPN, na razie są to wybrane wojewódzkie związki. Decyzji dotyczących obecnego sezonu III ligi oczekuje pan od PZPN czy Śląskiego ZPN?
Andrzej PADEWSKI
: – Od Śląskiego ZPN. Jestem przeciwnikiem zrzucania pewnych kwestii na PZPN. To my jako wojewódzkie związki prowadzimy te rozgrywki z ramienia PZPN i musimy trudne decyzje podejmować sami.

Rozmawiał pan z prezesem Kulą, co zamierza zrobić z III ligą?
Andrzej PADEWSKI
: – Rozmawialiśmy w ubiegłym tygodniu. Pytaliśmy, co słychać, jak zdrowie… Prezes Kula powiedział, że skłania się ku jednemu modelowi – bez spadków. Z naszej perspektywy jest on o tyle dobry, że dwa dolnośląskie zespoły dostałyby tlen.

Czyli Piast Żmigród i Zagłębie II Lubin uratowałyby się przed degradacją, bo obowiązywałby wariant z awansem, ale bez spadków.
Andrzej PADEWSKI
: – Tak przedstawił mi to prezes Kula. Jeśli idziemy w tym kierunku, to wychodzę z założenia, że decyzja tak naprawdę jest już podjęta.

Dla pana to też dobra wiadomość o tyle, że w II lidze zameldowałyby się rezerwy Śląska Wrocław, aktualny lider III grupy III ligi.
Andrzej PADEWSKI
: – Śląsk na pewno by się z tego tytułu cieszył, bo budował zespół pod kątem awansu. A rezerwy Zagłębia i Piast – jak już powiedziałem – dostaną tlen. Muszą wyciągnąć wnioski z tego, co się stało. Dziwię się, jak w Lubinie można było dopuścić do tak trudnej sytuacji.

Rezerwy Zagłębia za słabe na tę ligę nie były, w 18 kolejkach poniosły 6 porażek. Gorzej, że po drodze było też 11 remisów.
Andrzej PADEWSKI
: – Zgoda, ale fakty są takie, że dziś są na minusie, pod kreską. W takim klubie to nieprawdopodobne. Rozmawiałem też już z prezesem klubu ze Żmigrodu. Opowiedziałem mu o wariancie z awansem, ale bez spadków – i by przemyślał, czy dalej będzie go stać na grę w III lidze; by zastanowił się nad swoim systemem szkolenia. Jak na jeden z flagowych okrętów Dolnośląskiego ZPN – mowa przecież o klubie III-ligowym – Piast ma bardzo słabe zaplecze juniorskie. Może w Żmigrodzie powinni się skoncentrować na tym, a nie tylko bazować na seniorskich rozgrywkach.

Podoba się panu perspektywa, że wkrótce – zgodnie z pomysłem Zbigniewa Bońka – możemy mówić już nie o „trzeciej lidze”, a „lidze międzywojewódzkiej”?
Andrzej PADEWSKI
: – Nie podoba mi się taka nazwa.

Mi też nie.
Andrzej PADEWSKI
: – Ale jeśli ma to uporządkować system rozgrywek… Nie podoba mnie się również „klasa wojewódzka”.

Czyli dzisiejsza IV liga.
Andrzej PADEWSKI
: – Rozmawiałem o tym z prezesem Bonkiem. Argument do mnie trafił. Nam na dole może się nie podobać liga wojewódzka czy międzywojewódzka, a ekstraklasie może się nie podobać pierwsza liga, pierwszej lidze – druga liga i tak dalej… Padł pomysł do zrealizowania w tym okresie i spróbujemy jakoś z tego wybrnąć.

Na Górnym Śląsku od jakiegoś czasu „żyje” plotka o możliwość wprowadzenia dwóch grup II ligi, co miałoby otworzyć drogę do awansu m.in. Ruchowi Chorzów. Do Wrocławia ta plotka dotarła?
Andrzej PADEWSKI
: – Ktoś, kto to wymyślił, powinien wziąć rozbieg – tylko wcześniej zadbać, by walnąć głową w regips, a nie w betonową ścianę.

Na Śląsku „żyje” plotka o możliwości rozbudowy II ligi do dwóch grup, na czym mógłby skorzystać Ruch Chorzów. Andrzej Padewski przekonuje: – To niemożliwe!
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus



(śmiech).
Andrzej PADEWSKI
: – Nie ma w ogóle takiego pomysłu. Nie słyszałem, by ktokolwiek chciał tak grzebać. W poniedziałek rozmawiałem z dyrektorem Wachowskim z Departamentu Rozgrywek Krajowych PZPN. To niemożliwe.

Spodziewa się pan dużego odsetka klubów, które od przyszłego sezonu nie będą w stanie utrzymać się na takim poziomie, co wcześniej?
Andrzej PADEWSKI
: – Boję się jak szlag! Nie wiem, jakie będą cięcia w samorządach, jak wiele stracą pieniędzy. Chciałbym, byśmy wyszli z opresji w całości. To moje marzenie, ale wiem, że raczej się nie spełni. Już otrzymuję sygnały, że w jednym czy drugim miejscu będzie kłopot. Oczywiście, zrobimy wszystko, by klubom w jakiejś formie – organizacyjnej czy sportowej – pomóc. Może jakaś „pieriestrojka” w rozgrywkach juniorskich… Nasz Wydział Szkolenia myśli, jestem w kontakcie z doktorem Krzysztofem Paluszkiem. Oby kluby w całości przetrwały tę straszną epidemię i przystąpiły w komplecie do rozgrywek. To moje życzenie i dużo bym dał, by tak było.

Na ile związki wojewódzkie mają realne narzędzia, by pomóc klubom?
Andrzej PADEWSKI
: – Kluby mówią czasem: „Bo pan mi musi dać pieniądze!”. Ale to tak nie funkcjonuje. Pewne środki otrzymamy z PZPN i przeznaczymy na kluby, ale to ich nie zbawi. Dla mnie osobiście polskich klubów sportowych – nie tylko piłkarskich – nie ma bez polskich samorządów. Zawsze to powtarzam. Dlatego trzeba rozmawiać na kolanach z każdym wójtem, burmistrzem, prezydentem, by procent budżetu każdej gminy był przeznaczony na sport. Z taką pomocą jakoś się odbudujemy.



Na zdjęciu: Andrzejowi Padewskiemu, szefowi Dolnośląskiego ZPN, nie brakuje dziś tematów do refleksji…
Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus