Tyszanie przegrali z dwunastką rywali

Arka Gdynia – GKS Tychy. Dominik Połap ukarany czerwona kartka za faul… na chłopcu do podawania piłek


Tyszanie po czterech z rzędu zwycięstwach przegrali z Arką, która po słabym starcie przełamała złą passę spotkań na swoim boisku. Trzeba jednak zaznaczyć, że w tym meczu gdynianie, których trener Wojciech Łobodziński – pauzując po czerwonej kartce – siedział na trybunach tuż za ławką rezerwowych swojego zespołu, zagrali w dwunastu. Tym dodatkowym zawodnikiem okazał się… chłopiec do podawania piłek. To po jego zagraniu bowiem tyszanie zostali zupełnie wybici ze swojego rytmu.

Ale po kolei. Przez pierwsze pół godziny na murawie niewiele ciekawego się wydarzyło. Na pierwszy strzał czekaliśmy do 23. minuty gry. Wtedy to Marcel Błachewicz dośrodkował z rzutu wolnego, a na 12. metrze wybiegający z bramki Martin Chudy wpadł na Wiktora Żytka. Zapachniało golem, bo odbita piłka spadła wprost pod nogę Jakuba Budnicki, ale 22-letni obrońca gości, uderzając z 14. metra, posłał piłkę nad poprzeczką pustej bramki. Arbiter, zanim wznowił grę poczekał jeszcze na analizę VAR-u, ale Łukasz Szczech też nie dopatrzył się faulu bramkarza na pomocniku tyszan, którzy w pierwszych 30 minutach spotkania mieli 60 procent posiadania piłki.

I nagle w 35. minucie spotkania wszystko się zmieniło. Dominik Połap, chcący szybko wznowić grę z autu popchnął bowiem chłopca do podawania piłek, który przytrzymując nogą futbolówkę, po którą sięgał skrzydłowy tyszan, opóźnił rozpoczęcie akcji. Sędzia nie miał wątpliwości i od razu ukarał wychowanka MOSM-u Tychy czerwoną kartką, a po chwili usunął jeszcze z ławki rezerwowych protestującego trenera przyjezdnych Dariusza Banasika.


Tabela I ligi:


Szkoleniowiec lidera znalazł się więc w tunelu prowadzącym do szatni i oglądał resztę pierwszej połowy z oddali. Nie wiedział więc zbyt dokładnie jak w 38. minucie Ołeksandr Azaćkyj starł się w polu karnym gdynian z Nemanją Nediciem. Arbiter, choć uznał, że faulu nie było poczekał jeszcze na potwierdzenie z VAR-u nim wznowił grę. Po przerwie Arka, która w pierwszej połowie nie oddała ni jednego celnego strzału, ruszyła do szturmu. Uderzenie inaugurujące kanonadę gdynian w światło bramki miało miejsce w 49. minucie, bo Sebastian Milewski huknął z 25 metrów. Z tym uderzeniem Maciej Kikolski poradził sobie efektowną paradą, ale w 52. minucie po rozegranym rzucie rożnym Olaf Kobacki przymierzył z 15. metra i ulokował futbolówkę w długim rogu.

Gospodarze próbowali iść za ciosem i oddali jeszcze 10 celnych strzałów, ale Kikolski udowodnił, że wyrósł na bardzo mocny punkt tyszan. Obronił w 56. minucie sam na sam z Kobackim oraz popisał się paradami w 58. minucie po główce Azaćkyja i w 64. minucie po woleju Karola Czubaka z 7. metra. Dzięki temu tyszanie mogli jeszcze mieć nadzieję, że wyprowadzą skuteczną kontrę, ale zabrakło precyzji. Ale w 85. minucie zrobiło się już po meczu. Najlepszy strzelec poprzedniego sezonu Czubak, korzystając z prezentu Mateusza Radeckiego, strzałem z 7. metra postawił pieczęć na pierwszy od 3 marca zwycięstwie Arki na swoim boisku oraz pierwszej porażce tyszan w tym sezonie.


Arka Gdynia – GKS Tychy 2:0 (0:0)

1:0 – Kobacki, 52 min, 2:0 – Czubak, 84 min.

ARKA: Chudy – Stolz (80. Dobrotka), Marcjanik, Azaćkyj – Predenkiewicz (73. Gojny), Bednarski (73. Gol), Milewski (81. Borecki), Lipkowski – Adamczyk (60. Skóra), Czubak, Kobecki. Trener Tomasz GRZEGORCZYK.

GKS: Kikolski – Tecław (84. Machowski), Nedić, Budnicki – Połap, Radecki, Żytek (62. Dijakovic), Błachewicz – Mystkowski (62. Niewiarowski), Śpiączka (62. Rumin), Mikita (62. Szpakowski). Trener Dariusz BANASIK.

Sędziował Jacek Małyszek (Lublin). Widzów 1663. Żółte kartki: Milewski, Bednarski, Czubak, Azaćkyj, Skóra, Gol – Mystkowski, Budnicki, Śpiączka. Czerwone kartki: Połap (36, niesportowe zachowanie).


Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus