Babskim okiem. Chwilo trwaj!

I trudno się dziwić. To przecież dla gliwickiego Piasta pierwszy w historii tego klubu tytuł mistrza Polski. Może trochę niespodziewany, ale przez to właśnie jeszcze wspanialszy. No bo nie tak dawno temu nikomu by to nawet przez myśl nie przeszło. Tym bardziej więc jest się z czego cieszyć. A cóż może być piękniejszego w sporcie, jak radość właśnie. Więc chciałoby się wykrzyknąć – chwilo trwaj!

No i co z tego, że Piast zdobył swój mistrzowski tytuł kilka dni temu. Przecież wszyscy fani tego klubu nadal są szczęśliwi z tego powodu i chyba dzięki temu bardziej optymistycznie na świat patrzą. Więc piłkarzom wielkie dzięki za to. Bo jak powiedział kapitan Piasta Gerard Badia – i to świetną polszczyzną – „Piast to zajebista drużyna, a Gliwice są zajebistym miastem”.

https://sportdziennik.com/piast-mistrzowie-po-przejsciach/

Sorry, ale przecież takie stwierdzenie najlepiej oddaje to, co Hiszpan miał na myśli. A o sukcesie gliwickich piłkarzy decydowała – tak samo jak gra na boisku – atmosfera w szatni i prawdziwie rodzinne stosunki w zespole. To tak jak w słynnych „Trzech muszkieterach” – jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. I to jest to.

Jednak, jak twierdzą znawcy przedmiotu, tajemnica sukcesu Piasta to przede wszystkim solidność. Trener Waldemar Fornalik, właśnie solidną i konsekwentną pracą, potrafił stworzyć znakomity zespół, w którym właściwie nie ma gwiazd. Można? Można! W ten zatem sposób pokazał swój trenerski kunszt i poprowadził Piasta do historycznego mistrzostwa. No i teraz wszyscy są niesamowicie szczęśliwi, a trener podkreśla, że jest dumny z tego, że może pracować z takim zespołem.

Wszyscy więc przeżyli piękną przygodę ze wspaniałym happy endem. Piast zapisał się w historii swego miasta złotymi zgłoskami, piłkarze i ich trener mogą być naprawdę dumni z tego co zrobili, a kibice są dumni z nich. To naprawdę uzasadniona radość. Więc nawet trener Fornalik, znany szeroko z tego, że uśmiech niezwykle rzadko na jego obliczu gości, tym razem cieszył się wspaniale. Ale w takim momencie ten wybuch radości nikogo nie mógł dziwić.

To były szczęśliwe chwile. A podczas fety na stadionie piłkarze w sposób dość szczególny podziękowali swemu trenerowi. Wylali na niego ogromny kufel piwa. Ale on stwierdził – z uśmiechem – że było to nawet całkiem sympatyczne.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ