Badia: Lechia? W tej chwili najlepsi w Polsce!

Kolejna przerwa na mecze reprezentacji za wami. Pana zdaniem gra takimi cyklami to coś dobrego czy jednak wybija was z rytmu?

Gerard BADIA: – Raczej to pierwsze, bo solidnie popracowaliśmy, zwłaszcza w pierwszym tygodniu przerwy. Byliśmy na obozie, tam mocniej trenowaliśmy, wróciliśmy po kilku dniach do Gliwic i trenujemy normalnie, mamy wiele zajęć z piłką. Korzystamy też z tego, że boiska wciąż są w świetnym stanie, a to dzięki idealnej pogodzie.

No właśnie martwi się pan tym, że za niedługo aura będzie zupełnie inna i możecie być zmuszeni do gry w inny sposób niż dotychczas?

Gerard BADIA: – Boję się załamania pogody i zimy, bo my lubimy grać podaniami, mamy taki styl w którym potrzebna jest dobra murawa. Pamiętam mecz z przeszłości z Pogonią, gdy biegaliśmy w błocie. Proszę sobie wyobrazić Joela Valencią, Jorge Felixa, Mateusza Maka, Olka Jagiełłę czy mnie w takim meczu, gdzie nie da się podać po ziemi, a wszystkie piłki lecą wysoko i trzeba grać górą. Co my mamy robić? Trzeba mieć nadzieję, że nie będzie tak źle, bo już długo utrzymuje się fantastyczna pogoda w Polsce.

Wracając do krótkiego zgrupowania w Kamieniu. Widziałem wasze zdjęcia z wieczornego ogniska czy grilla. Widać, że dobrze się ze sobą czujecie.

Gerard BADIA: – Zgadza się. Trenowaliśmy dość mocno i zapytaliśmy kierownika czy moglibyśmy wieczorem sobie tak wszyscy usiąść na luzie przy ognisku. Nie było problemu i wszyscy razem posiedzieliśmy, pogadaliśmy i pośmialiśmy się. Jak grupa dobrze się rozumie, to widać to na boisku i są też wyniki w lidze. Atmosfera jest świetna.

Wracają do ostatniego meczu Piasta to w Legnicy, w defensywie zaprezentowaliście radosny futbol. Była już analiza waszych błędów?

Gerard BADIA: – W meczu z Miedzią zagraliśmy dwie różne połowy. Pierwsza była dobra, bo byliśmy częściej przy piłce, ale popełniliśmy dwa błędy i oni je wykorzystali. To były prezenty z naszej strony. W drugiej części to my mieliśmy problemy. Miedź atakowała, ale nie miała okazji. My z kolei mieliśmy dwie dobre sytuacje, Felixa i Papadopulosa, ale nie strzeliliśmy gola. Muszę jednak podkreślić, że Miedź to bardzo dobry zespół, grają ciekawą piłkę i jeszcze niejeden zespół straci z nimi punkty.

Wychodzi na to, że u siebie gracie lepiej. Nie dość, że częściej wygrywacie, to jeszcze w defensywie częściej zachowujcie czyste konta. Z czego to wynika?

Gerard BADIA: – Trudno mi powiedzieć, ale faktycznie na wyjazdach wygraliśmy tylko pierwsze mecze. U siebie jesteśmy mocniejsi. Dlatego w piątek powinno być bardzo ciekawie, bo przyjeżdża Lechia i jest to bardzo mocna drużyna. W tym momencie chyba najsilniejsi w Polsce. Będziemy jednak dobrze przygotowani, czujemy się mocni. W tabeli dużych różnic między nami nie ma. Dla nich to też nie będzie spacerem. Myślę, że jadą do Gliwic i nie myślą, że wyjdą na boisko, wygrają 3:0 i wrócą do domu. Szybuje się bardzo zacięte spotkanie.

Wam też chyba się lepiej gra z drużynami, które nie bronią się całym zespołem, jak ostatnio Cracovia czy Arka, lecz zamiast „stawiania autobusu”, wolą grać w otwartą piłkę?

Gerard BADIA: – Nie będzie murowania tego jestem pewien. W ofensywie mają wielu dobrych i kreatywnych piłkarzy, jak choćby Patryk Lipski czy Lukasz Haraslin. Oni lubią grać piłką i to dobrze. Będzie ciekawy mecz, ale nie możemy popełniać błędów, bo oni będą bezwzględnie je wykorzystywać.

W przeszłości Lechia w Gliwicach wiele razy napsuła wam krwi…

Gerard BADIA: – No ja nie pamiętam np. dobrego swoje występu przeciwko Lechii. Nie wiem czy strzeliłem im choć jednego gola i czy miałem jakąś asystę (0 goli i 2 asysty – taki jest bilans Badii). To zawsze są trudne mecze, ale uważam, że teraz mamy dobry moment, żeby z nimi powalczyć. Fizycznie jest wszystko w porządku, mentalnie też. Jesteśmy gotowi na kolejne wyzwanie.

Zna pan się od dawna z braćmi Paixao. Teraz w Lechii został tylko Flavio. Według pana, który z Portugalczyków jest lepszy, groźniejszy?

Gerard BADIA: – Znam ich bardzo dobrze, cały czas utrzymujemy ze sobą kontakt. Na początku ich pobytu w Polsce lepszy był Marco, który błyszczał w lidze. Potem, gdy poszedł do Sparty Praga grał mało i Flavio w ekstraklasie strzelał, jak na zawołanie. Gdy Marco wrócił do Polski od razu był ważnym zawodnikiem. Teraz w Lechii znów mogą liczyć na gole Flavio, ale z tego co wiem, to Marco w drugiej lidze tureckiej także świetnie sobie radzi (6 goli w 8 meczach przyp. red.). Trudna sprawa z nimi. Oni są bardzo niebezpieczni i zawsze można oczekiwać od nich pewnego poziomu.

 

Na zdjęciu: Gerard Badia Lechii jeszcze gola nie strzelił. Może uda się w piątek?