Słodko-gorzki smak barażu

Adam GODLEWSKI: Proszę przyjąć gratulacje – za to, że naszym młodzieżowcom udało się wyjść z grupy w eliminacjach MME po raz pierwszy od 15 lat.

Czesław MICHNIEWICZ: – Do awansu do finałów mistrzostw Europy jeszcze jednak trochę brakuje, więc smak osiągniętego wyniku jest słodko-gorzki. Mamy olbrzymi żal do siebie, ponieważ na dystansie 10 meczów do pełni szczęścia zabrakło tylko jednego punktu. A to naprawdę niewiele, i to wyłącznie nasza wina, iż tak się nie stało. Plusy są natomiast takie, że nie przegraliśmy żadnego z meczów kwalifikacyjnych, a w barażowej stawce zajęliśmy pierwszą lokatę.

Nie wszyscy o tym wiedzą, ale pracowaliście na wariackich papierach na zgrupowaniach. W trybie: w poniedziałek zbiórka, we wtorek i środę treningi, w czwartek przedmeczowy rozruch, a już w piątek spotkanie o punkty.

Czesław MICHNIEWICZ: – Szybko musiałem przywyknąć do takiego reżimu. Część rozwiązań pokazywałem na odprawie, a część – w indywidualnych rozmowach z zawodnikami. Dzięki temu do każdego przeciwnika byliśmy dobrze przygotowani taktycznie, potrafiliśmy się mądrze ustawić. Również przeciw Danii, która miała najwyższy potencjał i ostatecznie wygrała grupę. Uważam, że to był majtersztyk, że akurat najmocniejszy grupowy rywal w dwumeczu nie był w stanie naprawdę nic nam zrobić. Najbardziej żałuję natomiast momentów, kiedy mieliśmy problemy ze strzelaniem bramek.

Wrzesień był pod tym względem najgorszy, bo wielu zawodników nie grało w klubach w ogóle, ewentualnie dostawało mało minut. Dlatego ze zgrupowania wyjechali z zaleceniem, aby jak najwięcej występowali w ligach. Bo to, co pokazaliśmy w październiku z Danią i z Gruzją, wystarczyło do wyjścia z grupy. Na pewno natomiast będzie to za mało na baraż o udział w finałach młodzieżowego Euro. Forma musi być wyższa.

Dlaczego akurat Wyspy Owcze zabrały nam aż cztery punkty? Piłkarze zlekceważyli tego przeciwnika?

Czesław MICHNIEWICZ: – Nie było mowy o lekceważeniu. Farerzy pokazali nasz największy problem – kiedy ustawili się głęboko, nie byliśmy w stanie niczego wykreować. Z Litwą męczyliśmy się w podobnych okolicznościach, no i generalnie – mieliśmy problemy ze strzelaniem goli z akcji. Dawid Kownacki ratował nas karnymi, pomocne okazywały się także stałe fragmenty. Z Wyspami Owczymi zdobyliśmy trzy bramki – dwie z „jedenastek” i jedną z rzutu rożnego. W drugim meczu z nimi, w Lubinie, policzono nam trzydzieści wypracowanych sytuacji; tylko co z tego, skoro nie udało się tego zamienić na gole?

Problem polegał także na tym, że u nas gra opierała się na „Kownasiu”. Tymczasem po powrocie z mundialu Dawid mniej grał w Serie A, i we wrześniu nie był w optymalnej formie. Choć zrobił swoje, to jego zwykłego błysku zabrakło całej drużynie. A naprawdę w naszym zespole wszystko zależy od Kownackiego. On jest liderem i kapitanem.

Tyle że Duńczyków ograliście w Gdyni bez „Kownasia” w składzie…

Czesław MICHNIEWICZ: – …i niezmiernie się z tego ucieszyłem, bo gdyby nie udało się wówczas zwyciężyć, to w zasadzie wszystko byłoby już pozamiatane na tamtym etapie kwalifikacji. Zespół spiął wówczas dla kapitana, a po kolejnym meczu wyszliśmy na prowadzenie w grupie – bo Duńczycy zremisowali z Gruzją – które można, a nawet trzeba było utrzymać do końca. Nie ma już jednak sensu wylewać żali. Należy patrzeć do przodu, a już w piątek lecę na losowanie par barażowych do Nyonu.

Ma pan preferencje przed losowaniem?

Czesław MICHNIEWICZ: – Żadnych. Austrię już znam, bo grała mecz sparingowy z Duńczykami, więc przy okazji dokładnie zanalizowałem także i ten zespół. Natomiast o Portugalczykach i Grekach niczego jeszcze nie wiem. Jeśli jednak zaistnieje potrzeba, zanurzymy się wraz ze sztabem przez miesiąc w stylu gry najbliższego rywala i rozłożymy na czynniki pierwsze, aż do siódmego pokolenia! Na pewno więc naszych zawodników barażowy przeciwnik niczym nie zaskoczy.

Irytują pana narzekania na styl kadry U-21, których sporo pojawiło się w mediach społecznościowych?

Czesław MICHNIEWICZ: – Słyszałem ostatnio wypowiedź Stanisława Czerczesowa, który na podobny zarzut na konferencji prasowej po meczu w Lidze Narodów powiedział, że nie interesuje go ładna gra, a wyłącznie punkty. Ja powiem inaczej: chciałbym oczywiście, abyśmy grali ładniej i w sposób bardziej płynny. Tyle że to niemożliwe w zespole budowanym naprędce tak jak nasz. Nie zabraniam zawodnikom utrzymywania się przy piłce, tyle że oni nie są tego nauczani w klubach.

O czym my zresztą mówimy?! W ekstraklasie „jeden na jednego” grają jedynie Luka Zarandia i Lukas Haraslin. To niby w jakich okolicznościach nasi boczni obrońcy mieli posiąść wiedzę, jak w ogóle zachowywać się w pojedynkach? Uczyli się, niebezboleśnie, dopiero w meczach o punkty w MME.

Ilu piłkarzy poleciłby pan teraz z czystym sumieniem selekcjonerowi pierwszej reprezentacji?

Czesław MICHNIEWICZ: – Kownacki, Szymon Żurkowski i Sebastian Szymański znajdowali się już w kręgu zainteresowań Adama Nawałki. Podobnie – tyle że wcześniej – jak Bartek Kapustka, który wraca na właściwie tory. A kiedy był problem ze stoperami, mówiło się również o podglądaniu Mateusza Wieteski i Pawła Bochniewicza. Dziś jednak nie wskażę żadnego, który miałby od razu wskoczyć do pierwszej reprezentacji. Bo musiałbym też wyznaczyć, kogo miałby zastąpić. „Kownaś” musiałby zastąpić Roberta Lewandowskiego, a wiadomo, że Dawid obecnie może być dla „Lewego” jedynie alternatywą. Bochniewicz też nie wskoczy z automatu za Kamila Glika. Na pewno trzeba ich jednak oceniać jako ciekawą młodą falę.

Już wiadomo gdzie rozegracie baraż? W grę wchodzą także duże areny, ze Stadionem Śląskim na czele?

Czesław MICHNIEWICZ: – W luźnej pomeczowej atmosferze po spotkaniu z Gruzją padały różne lokalizacje. Spora część zawodników chciałaby na przykład wystąpić na obiekcie Górnika Zabrze. Tyle że skontrował ich Kamil Grabara, mający chorzowskie korzenie, iż na stadionie z trzema trybunami nawet nasza reprezentacja grać nie powinna.

Wszystko rozstrzygnie się zresztą dopiero po losowaniu. Osobiście najbardziej chciałbym znów zagrać w Gdyni. Bo tu nasza kadra ma już wydeptane wszystkie ścieżki i dobrze się tu czujemy. Może się jednak okazać, że po meczu pierwszej reprezentacji, towarzyskim z Czechami, który odbędzie się w Gdańsku, nie będzie w ogóle tematu Gdyni.

W tym kontekście prezes Zbigniew Boniek zapytał, jak zapatrujemy się na Stadion Śląski. Było to dla wszystkich w zespole i sztabie duże zaskoczenie, bo nie wiemy, czy pasujemy już jako zespół na tak dużą arenę. I czy kadra U-21 byłaby w stanie zapełnić tak wielkie trybuny, jak w Chorzowie? Cóż, temat pojawił się już we wtorek po wygranej z Gruzją, i na pewno będzie kontynuowany.

 

Na zdjęciu: Boiskowy „mąż opatrznościowy” młodzieżówki, czyli Dawid Kownacki, w rozmowie z Czesławem Michniewiczem o barażowych szansach biało-czerwonych.