Będzie zemsta na „Samurajach”?

Reprezentacja Japonii awansowała do 1/8 finału z drugiego miejsca w grupie H. Po porażce z Polską w meczu, którego końcówka była bardzo dziwna. „Samuraje” wiedzieli bowiem, że w równolegle rozgrywanym spotkaniu Kolumbia prowadzi 1:0 z Senegalem. Trener Akira Nishino nakazał drużynie grać bardzo bezpiecznie. Zabronił atakować i polecił, aby zawodnicy unikali ostrzejszych starć, a tym samym ograniczyli ryzyko otrzymania żółtych kartek. Ostatecznie o awansie Japończyków do fazy pucharowej mundialu zadecydował właśnie ranking fair play. Drużyna z Azji znalazła się w 1/8 finału kosztem Senegalu.

Trener afrykańskiej drużyny był całym faktem mocno zniesmaczony. Mówił nawet, że postawa Japonii była niehonorowa. FIFA tymczasem nabrała wody w usta, chociaż mówiło się, że japońska federacja może zostać ukarana finansowo. Takiej decyzji nie podjęto. Ale innego rodzaju „kara” została wymierzona. Otóż dzisiejsze spotkanie reprezentacji Japonii z Belgią, którego ekipa trenera Nishino nie będzie faworytem, poprowadzi arbiter z… Senegalu! Malang Diedhiou ma 45 lat, a na mistrzostwach świata w Rosji sędziował dwa mecze. Prowadził starcie Kostaryki z Serbią, a także Urugwaju z gospodarzami turnieju. W drugim z wymienionych spotkań pokazał czerwoną kartkę.

Nominacja arbitra z Afryki na mecz zespołów z Europy i Azji, sama w sobie, nie powinna budzić wątpliwości. Ale w japońskim obozie istnieje obawa, że sędzia będzie chciał zemścić się na „Samurajach” za to, w jaki sposób zespół ten uzyskał awans do najlepszej szesnastki mistrzostw świata.