Beznadzieja

Gdy wydaje się, że gorzej być nie może… Piast grając w przewadze z pierwszoligowcem kompletnie nie przypominał zespołu z ekstraklasy i przegrał po dogrywce. Gliwicka degrengolada trwa w najlepsze!


Kibice Piasta modlą się, żeby ten rok i ta runda już się skończyły. I trudno im się dziwić, bo z każdym kolejnym meczem zamiast być lepiej, jest tylko gorzej. Mecz z Górnikiem Łęczna mógł choć odrobinę uspokoić sytuację, ale gra i wynik sprawiają, że tylko dolano oliwy do ognia. Droga powrotna na Górny Śląsk miła nie będzie, a w sieci fani wylali wiadro pomyj.

Papier a rzeczywistość

Aleksandar Vuković wystawił bardzo doświadczony i mocny skład. Przynajmniej tak to wyglądało a papierze. Oprócz bramkarza Karola Szymańskiego odpowiedzialność za wynik spoczywać miała na graczach, którzy niejedno już w przygodzie z piłką przeżyli. Tyle teoria, bo praktyka była taka, że w pierwszej części meczu oprócz początkowego fragmentu, gliwiczanie wcale nie byli lepsi od drugoligowego Górnika. Posiadanie piłki było po stronie gospodarzy, a i akcji więcej mieli piłkarze z Łęcznej. Tak naprawdę bramką dla gości z Gliwic zapachniało dopiero w 45 minucie, gdy po dośrodkowaniu Kądziora piłka odbiła się jeszcze od głowy obrońcy Górnika i trafiła w słupek. Ogólnie rzecz biorąc ta połowa z obydwu stron była do zapomnienia.

Mogło być deja vu z Mielca

Ciekawiej zrobiło się w drugiej części meczu, co jednak nie oznacza, że tylko Piast atakował. Gospodarze też atakowali i robili to bardzo groźnie. Wydawało się, że w końcu bramki padną. Blisko był Krykun, a gliwiczanie najgroźniejsi byli, gdy na boisku pojawiło się trio: Ameyaw, Chrapek i Kirejczyk. Po akcji dwóch pierwszych umiejętnościami bramkarskimi musiał popisać się Maciej Gostomski. W odpowiedzi gola mógł strzelić Podliński. W ostatnich minutach regulaminowego czasu gry mecz zaczął przypominać poprzednie starcie Piasta z Pucharu Polski, gdy ich przeciwnikiem była Stal. W 89. minucie gospodarze musieli grać w osłabieniu po drugiej żółtej kartce Wiktora Łychwydko. Przed dogrywką gliwiczan mógł uratować Kirejczyk, ale górą znów był Gostomski.

Szczęśliwy Krezyu

W Mielcu dogrywka należała do Piasta, tym razem szczęście było po stornie Górnika. Egzon Kryeziu oddał strzał z dystansu, a piłka odbiła się jeszcze od jednego z piłkarzy gości i wpadła do bramki. Od tego momentu gliwiczanie zaczęli bić głową w mur, a Górnik czuł, że sukces jest na wyciągnięcie ręki. W samej końcówce dogrywki najpierw czerwoną kartkę zobaczył Patryk Dziczek, a pod bramką gospodarzy chybił Constantin Reiner. Pierwszoligowiec dopiął swego, a kryzys Piasta tylko się pogłębił.

– Miałem trochę szczęścia, ale zasłużyliśmy na gola. Radość jest ogromna. Graliśmy dobrze nawet po czerwonej kartce. Ogólnie byliśmy lepsi jako zespół, było więcej odwagi i wiary w sukces – przyznał po meczu Słoweniec Egzon Kryeziu. Nastroje w ekipie z Gliwic były zgoła odmienne, minorowe. – Mieliśmy swoje sytuacje, ale ich nie wykorzystaliśmy. Górnikowi wpada strzał po rykoszecie. Trudno mi coś mówić na gorąco. Szkoda tego meczu. Ciągle czegoś brakuje – stwierdził pomocnik Piasta Michael Ameyaw. Dobrze, że przed Piastem jeszcze tylko jeden mecz w tym roku. Szkoda, że z również dołującą Lechią Gdańsk.


Górnik Łęczna – Piast Gliwice 1:0 pd .(0:0, 1:0)

1:0 – Kryeziu (102)

GÓRNIK Ł.: Gostomski – Zbozień (91. Szramowski), Cisse, Łychowydko, Dziwniel – Pierzak (66. Tkacz), Lewkot, Kryeziu, Krykun (116. Turek) – Grzeszczyk, Sobol (66. Podliński). Trener Marci PRASOŁ.

PIAST: Szymański – Pyrka (71. Ameyaw), Mokwa, Czerwiński, Reiner, Holubek (104. Sappinen) – Kądzior (71. Chrapek), Dziczek, Tomasiewicz, Felix (88. Katranis) – Wilczek (71. Kirejczyk). Trener Aleksandar VUKOVIĆ.

Sędziował – Grzegorz Kawałko (Olsztyn) Widzów: 2554 Żółte kartki: Łychowydko, Szramowski, Grzeszczyk – Pyrka, Dziczek, Katranis, Chrapek Czerwone kartki: Łychowydko (89., za drugą żółtą) – Dziczek (120.,za drugą żółtą)


Fot. Wojciech Szubartowski/PressFocus