Z drugiej strony. Anonim, który zszokował

Mateusz Miga, były współpracownik „Sportu”, na łamach TVP Sport przeprowadził rozmowę z człowiekiem związanym z branżą bukmacherską, alarmującym, że w Polsce znów ustawia się mecze.


Emocjonujemy się kolejnymi thrillerami w Pucharze Polski. Zżymamy, że rozpoczęcie tak ciekawych meczów jak Kalisza z Górnikiem czy Motoru z Wisłą zostało ustalone na niepiłkarską porę 14.30. Dyskutujemy, jaką kadrę w czwartek ogłosi Czesław Michniewicz, kogo zabierze, a z kogo zrezygnuje na ostatniej prostej przed mundialem. Ze skinieniem głową przyjmujemy spodziewaną wieść o zwolnieniu Piotra Stokowca z Lubina. Piłkarskie środowisko, piłkarski internet, rozgrzał w ostatnich kilkudziesięciu godzinach jeszcze jeden temat.

Mateusz Miga, były współpracownik „Sportu”, na łamach TVP Sport przeprowadził rozmowę z człowiekiem związanym z branżą bukmacherską, alarmującym, że w Polsce znów ustawia się mecze. „Nie mam co do tego żadnych wątpliwości” – przekonuje anonimowy rozmówca red. Migi i opisuje mechanizmy obstawiania spotkań u azjatyckich bukmacherów: nie w kontekście zwycięzców i przegranych konkretnych spotkań, ale przede wszystkim liczby bramek. Czy między 27 a 45 minutą meczu Concordii Elbląg z Pilicą Białobrzegi padnie jeszcze jakiś gol? Czy Błękitni Stargard wygrają 3:1 z Unią Janikowo? Czy padnie gol po 80 minucie meczu GKS Jastrzębie – Olimpia Elbląg? Na konfrontację tej ostatniej pary pula zakładów miała wynieść 90 tysięcy euro, podczas gdy na „zwykłe” spotkanie europejskich pucharów Lech – Villareal zaledwie 9 tys.

Przyznam, że od lat nie czytałem równie szokującego materiału o naszym futbolu, choć ten szok był zabarwiony też nutą braku zaskoczenia. W materiale padają nazwy kilku klubów, przede wszystkim trzecioligowych – m.in. „nasza” Odra Wodzisław. Nie będę ukrywał: w ostatnich tygodniach dotarły do mnie plotki, że dziwnie się tam dzieje, a jej mecze wzbudzają „zakładowe zainteresowanie” m.in. w Kazachstanie. Potem czytam, że rozwiązała kontrakt z zawodnikiem z Ukrainy. Skąd był jego poprzedni klub? Z Kazachstanu…

Wodzisławianie w oficjalnym oświadczeniu odcięli się od całej sprawy, pisząc „klub nie posiada jakichkolwiek informacji oraz dowodów świadczących o potencjalnej winie kogokolwiek związanego z Odrą” i trudno się dziwić. Być może to czysty zbieg okoliczności, ale w trakcie tej rundy rozstali się z trzema Ukraińcami, na skrótach meczów niektóre ich zagrania powodują automatyczne złapanie się za głowę.

Aż przypomniała mi się „Mafia Fryzjera”, książka współtworzona przez byłego prezesa Odry Opole Ryszarda Niedzielę, opisującego związki z Ryszardem F. w czasach afery korupcyjnej. „Fryzjer” miał do Niedzieli mawiać o piłkarzach: „To są prostytutki. Krótko za mordę z ich! Wejście do ekstraklasy ich nie interesuje. dla nich liczy się kasa, a nie awans. Dobrze ci radzę: kup jakiegoś Ukraińca. I będziesz miał pewny awans”.

Powtórzę – może to zbieg okoliczności, ale przypadek z Wodzisławia – przynajmniej na Śląsku i szczeblu makroregionalnym – z pewnością nie wzmocni notowań zawodników z Ukrainy. A czy wywiad będzie miał swoją kontynuację i konsekwencje – będziemy się przypatrywać.


Fot. Rafał Rusek/PressFocus