Biegański kontra Grzeszczyk

Tyszanie spodziewają się w Łęcznej trudnej przeprawy, ale jadą po zwycięstwo.


Kibiców GKS-u Tychy i Górnika Łęczna po 11 kolejkach rundy jesiennej łączy niezadowolenie z miejsca zajmowanego przez ich zespoły. Po spadku z ekstraklasy „Duma Lubelszczyzny” była przecież na starcie nowego sezonu wskazywana jako jeden z kandydatów do awansu, a tyszanie po zmianach trenerskich i kadrowych rozpoczynali rozgrywki oficjalnie deklarując walkę o mistrzostwo.

Piłkarskie życie pisze jednak swoje scenariusze i przed nami spotkanie próbującego się wydostać ze strefy spadkowej Górnika z plasującego się w gronie średniaków GKS-u, który jednak do miejsca w strefie barażowej traci tylko 2 punkty.

– Mnie Górnik Łęczna kojarzy się przede wszystkim z barażem z 16 czerwca 2021 roku – mówi Krzysztof Bizacki pełniący obowiązki dyrektora sportowego tyskiego klubu. – I niestety nie są to miłe wspomnienia, bo chociaż w meczach ligowych w Łęcznej zremisowaliśmy 1:1, a u nas wygraliśmy 3:1, czyli byliśmy w bezpośrednim rozrachunku lepsi i także w spotkaniu barażowym mieliśmy piłkarską przewagę to ostatecznie awansowali rywale. Ich wyrównujący gol w ostatnich sekundach oraz wygrane przez nich rzuty karne do dzisiaj wspominam jako koszmar.

To dobre oblicze GKS-u Tychy

Przychodzi więc czas na rewanż, ale trudno przewidzieć jaki będzie jego przebieg, bo chociaż drużyny dzieli 7 punktów i kilka miejsc to faworyta bardzo trudno wskazać tym bardziej, że GKS Tychy pokazywał już w tym sezonie bardzo różne oblicza. Najlepiej obrazują to wyniki 5:0 z Sandecją Nowy Sącz i 0:5 z Arką Gdynia.

– Co prawda Górnik miał słaby start i po 7 kolejkach zajmował ostatnie miejsce, mając tylko 3 punkty za 3 remisy, ale od miesiąca obraz tego zespołu się zmienił – dodaje 2-krotny reprezentant Polski. – Zwycięstwo 4:1 z Odrą Opole i wyeliminowanie Arki Gdynia w Pucharze Polski otworzył jakby nowy rozdział więc musimy się przygotować na trudne spotkanie. Mogę jednak powiedzieć, że te dwa tygodnie pracy wykonanej przez drużynę w przerwie na potrzeby reprezentacji, trener Dominik Nowak wykorzystał do solidnej pracy i jestem przekonany, że w Łęcznej znowu zobaczymy to dobre oblicze GKS-u Tychy.

Strzelił gola Portugalczykom

Sympatycy trójkolorowych ostrzą sobie także apetyt na starcie Jana Biegańskiego z Łukaszem Grzeszczykiem. Młodzieżowiec GKS-u Tychy, wypożyczony z Lechii Gdańsk, występuje bowiem w koszulce z numerem 8, z którym przez 8 poprzednich sezonów grał w tyskim zespole jego kapitan i lider, zanim latem przeszedł do Górnika Łęczna.

– Janek wrócił z meczów reprezentacji U20 cały i zdrowy i już w środę dołączył do naszego zespołu – zapewnia Krzysztof Bizacki. – Minimalna porażka z niemieckimi rówieśnikami i zwycięstwo z Portugalczykami, którym strzelił gola na pewno dodała mu piłkarskiej pewności siebie więc liczymy, że pokaże to na boisku w Łęcznej. Natomiast co do Łukasza Grzeszczyka mogę powiedzieć, że był ważnym ogniwem naszego zespołu, który jednak nie zrealizował swojego celu. To jest dobry zawodnik, ale pożegnaliśmy się z nim budując nową drużynę i wierzę, że osiągniemy wymarzony cel.

Trudno wskazać faworyta

Krzysztof Bizacki opiera swoją wiarę na obserwacji treningów i postępów w leczeniu kontuzjowanych zawodników. Kibice natomiast muszą się uzbroić w cierpliwość i czekać na to co zobaczą na boisku.

– Nie graliśmy w miniony weekend sparingu i Górnik Łęczna też nie rozegrał spotkania kontrolnego więc na razie jedynym punktem odniesienia jest forma i wyniki z 11 kolejki – twierdzi 49-latek, mający za sobą 289 występów w ekstraklasie.

– My zremisowaliśmy w Katowicach, a Górnik w Niecieczy więc na tej podstawie także trudno wskazać faworyta. Obydwa zespoły mają swój charakter i każdy potrzebuje zwycięstwa więc zapowiada się ciekawe widowisko, w którym decydująca będzie wykonana w minionych dwóch tygodniach praca na treningach. Wiem, że nasza drużyna dobrze ją wykonała i na pewno wraca do gry mocniejsza więc jedziemy do Łęcznej po zwycięstwo.


Na zdjęciu: Jan Biegański (z prawej) ponownie zagra ze swoim byłym kapitanem. Z tym, że Łukasz Grzeszczyk (drugi z prawej) stanie po drugiej stronie boiska.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus