Błąd: Wygrana w Jastrzębiu może być trampoliną

Pamięta pan wyjazdowy mecz z Odrą Opole w marcu ubiegłego roku? Trzymamy się wersji, że strzelił pan gola po akcji sezonu, czy może któraś z bramek pańskiego autorstwa była ładniejsza?
Adrian BŁĄD: – Trudno odpowiedzieć na to pytanie, bo ładniejszą bramkę na pewno strzeliłem w meczu z Wigrami z rzutu wolnego. Tym niemniej gol strzelony Odrze wysoko stoi w tej hierarchii, bo zakończył mój kilkudziesięciometrowy sprint. Akcja była ładna i zakończona niecodzienną bramką…

…ze szpica.
Adrian BŁĄD: – Właśnie (śmiech). Uroda była mniej ważna, grunt, że mój gol dał nam zwycięstwo.

Przed pańskim rajdem przy linii bocznej pojawił się Paweł Mandrysz, który miał zastąpić właśnie pana. Znał pan w tym momencie plany trenera Jacka Paszulewicza?
Adrian BŁĄD: – Przed tą akcją nie wiedziałem, ale to była prawda. Trener Paszulewicz wstrzymał zmianę i… podjął dobrą decyzję. Nie ukrywam, że w końcówce spotkania brakowało mi już sił i kilka minut później zszedłem z boiska. (W 81 minucie Błąda zastąpił Kamil Słaby – przyp. BN).

W momencie rozpoczęcia akcji przeczuwał pan, że to może być kluczowy moment w tym spotkaniu?
Adrian BŁĄD: – Nic podobnego, przecież na mojej drodze było kilku zawodników, zarówno przeciwników, jak i moich kolegów z zespołu. Kapitalną robotę w tej akcji wykonali Wojtek Kędziora, Łukasz Zejdler i Andreja Prokić, którzy skupili na sobie uwagę rywali i „odciągnęli” ich ode mnie. Piłkarze Odry rozstąpili się niczym Morze Czerwone przed Żydami, więc droga do bramki stanęła przede mną otworem. Niedawno śmialiśmy się z Kubą Habustą na wspomnienie tej akcji, bo to wtedy on mnie gonił! I nie złapał…

Zostawmy poprzedni sezon i skupmy się na teraźniejszości. Znalazł pan odpowiedź na pytanie, dlaczego obecna sytuacja GieKSy w tabeli jest taka zła? W kadrze są piłkarze z mocnym CV i o określonym dorobku, tymczasem pałętacie się w ogonie stawki. To dla pana kompletne zaskoczenie?
Adrian BŁĄD: – Rzeczywiście, tabela nas nie rozpieszcza. Cała Polska jest zaskoczona naszą niską lokatą. Z kimkolwiek bym rozmawiał na ten temat, reakcja jest zawsze taka sama. Na papierze mamy bardzo mocny skład, ale wszystko weryfikuje boisko. Nie potrafię powiedzieć, co nam jesienią przeszkadzało, co nie pasowało. Przegraliśmy na przykład u siebie dwa mecze z rzędu – z Garbarnią (1:2) i Wartą (0:2). Trudno racjonalnie wytłumaczyć naszą zapaść, bo chyba się nie da. Po zimowym okresie przygotowawczym jesteśmy przekonani, że co by się nie działo, sprostamy zadaniu i utrzymamy się w I lidze. Choć nie da się ukryć, że sezon w naszym wykonaniu będzie słaby.

W poprzednich rozgrywkach więcej goli od pana strzelił tylko Wojciech Kędziora. W bieżących to na pańskich barkach spoczywa ciężar zdobywania bramek? Pan ma na koncie 6 goli, Daniel Rumin, Bartosz Śpiączka, Arkadiusz Woźniak – tylko po 2.
Adrian BŁĄD: – Nie czuję na sobie takiego „brzemienia”, ale na pewno czuję się odpowiedzialny za drużynę, bo sytuacja w tabeli uderza także we mnie. Po okresie przygotowawczym byłem spokojny, że Bartek Śpiączka będzie regularnie trafiał do siatki. W meczach z Wigrami i Rakowem nie wyszło, w Jastrzębiu zabrakło go z powodu kartek. Jestem jednak przekonany, że w następnych spotkaniach będzie strzelał gole.

Jest pan ekspertem od rzutów karnych, ale w meczu z Sandecją Marek Kozioł obronił pańskie uderzenie z 11 metrów. Zawiodła pana wtedy zimna krew, czy zbytnia pewność siebie?
Adrian BŁĄD: – Po prostu zawsze strzelałem w ten sam róg, bramkarz Sandecji o tym wiedział, wyczuł mnie i obronił mój strzał. Ale nie boję się podejść do następnych karnych, o czym świadczy mecz w Jastrzębiu. Gdybym wykorzystał „jedenastkę” z Sandecją, pewnie wygralibyśmy tamto spotkanie. Grzebanie w przeszłości nie ma jednak sensu. Liczy się tylko to co tu i teraz.

Zwycięstwo w Jastrzębiu będzie dla was punktem zwrotnym w batalii o utrzymanie?
Adrian BŁĄD: – Wszyscy na to liczymy, że ta wygrana będzie dla nas trampoliną. Niedowiarki przekonały się, że nie warto GieKSy skreślać. W pierwszej połowie pokazaliśmy, że nie „lagujemy”, tylko gramy w piłkę. Tym zaskoczyliśmy gospodarzy. Po przerwie obraz gry się zmienił, to rywale częściej byli przy piłce, mieli sporo stałych fragmentów gry, ale nasza obrona nie dała się zaskoczyć, a Mariusz Pawełek interweniował bezbłędnie.

W najbliższym meczu w Opolu czujecie się faworytem? Większość moich kolegów, nie tylko z pracy, obstawia waszą wygraną…
Adrian BŁĄD: – Znowu podchwytliwe pytanie… Z jednej strony jesteśmy megapewni siebie, ale z drugiej nie zapominamy, że to Odra jest wyżej od nas i wiosną zdobyła więcej punktów. Jestem przekonany, że będzie to dobre i ciekawe widowisko dla kibiców, bo żaden zespół nie będzie „murował” dostępu do swojej bramki.

 

Na zdjęciu: Adrian Błąd to obecnie motor napędowy drużyny z Bukowej.