Blamaż „Białej gwiazdy”, Brzęczek wściekły

Trener Jerzy Brzęczek po porażce w Grudziądzu był wściekły na swoich zawodników.


Krakowska Wisła po raz kolejny skompromitowała się na boisku, tym razem w spotkaniu Pucharu Polski z III-ligową Olimpią Grudziądz. Po dogrywce był remis 1:1, zwycięzcę musiały wyłonić rzuty karne. W nich lepsi okazali się gospodarze, którzy bezbłędnie je egzekwowali i wyrzucili „Białą gwiazdę” za burtę tych rozgrywek.

– To dla nas wielkie rozczarowanie, ale gratulujemy Olimpii, ponieważ wykazała więcej determinacji i zaangażowania, nam tego, niestety, zabrakło – przyznał trener Wisły, Jerzy Brzęczek.

– Nie jest to dla nas przyjemny moment. Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji, jeśli popatrzymy również na nasze miejsce w ligowej tabeli. Przyjechaliśmy do Grudziądza po zwycięstwo, po awans do półfinału Pucharu Polski. Trudno jest znaleźć jakiekolwiek wytłumaczenie tego, co się stało. Zwracaliśmy uwagę zawodnikom, jak trudna to będzie potyczka właśnie ze względu na determinację, ale też organizację gry Olimpii. Nie zrealizowaliśmy naszego planu.

Na pewno będą dla nas teraz trudne dni. Musimy w drużynie wyjaśnić sobie pewne rzeczy i przygotować się do tego, co przed nami. Patrząc na to, jak w niektórych momentach się zaprezentowaliśmy, to są w naszych szeregach zawodnicy, którzy muszą zrozumieć, w jakim klubie grają, co muszą mu dawać i w jakiej jesteśmy sytuacji.

Postawa Olimpii nie był zaskoczeniem dla szkoleniowców Wisły, ale dla ich zawodników chyba tak, o czym świadczy końcowy efekt. – Nas, jako sztabu, absolutnie nic nie zaskoczyło, bo byliśmy przygotowani na to, jak zaprezentuje się Olimpia i to przekazaliśmy w naszych analizach zawodnikom – powiedział rozgoryczony były selekcjoner reprezentacji Polski. – Wiedzieliśmy, jakie są mocne i słabe strony rywali. Nie potrafiliśmy tego wykorzystać w ofensywie. Nie wygrywaliśmy pojedynków, co jest naszym największym mankamentem. Oczywiście teraz byłoby najłatwiej uderzać w piłkarzy, ale to nie jest ten czas.

Musimy pewne rzeczy rozwiązać sami w szatni, zdając sobie sprawę z tego, że to jest dla nas blamaż. Wiemy, jak zawiedzeni są nasi kibice. Na pewno przechodzimy bardzo trudny moment, ale jako sztab musimy teraz przygotować drużynę do następnych spotkań. Musimy też popracować nad sferą mentalną po porażce w Warszawie w doliczonym czasie gry i teraz w karnych. Nie są to łatwe rzeczy dla piłkarzy, pomimo że nie zaprezentowali tego, czego od nich oczekiwaliśmy z przeciwnikiem, który gra w III lidze. To jest dla nas wielki, wielki blamaż.

Największym wyzwaniem dla sztabu wiślaków jest odbudowa zespołu pod kątem mentalnym. – Do każdego meczu trzeba podchodzić w pełni skoncentrowanym i w pełni zmobilizowanym – powiedział Jerzy Brzęczek. – Ostrzegaliśmy zawodników, jak dobrze poukładana jest drużyna Olimpii Grudziądz. To są trudne mecze, jeśli nie podchodzi się do nich z maksymalnym skoncentrowaniem. I to jest główny powód rozczarowania, nawet wściekłości, ponieważ z jednej strony przygotowujemy pewne rzeczy, a później rozpoczyna się spotkanie, a my po półtorej minuty przegrywamy.

To są momenty utraconej koncentracji. Pytanie, czy wszyscy zawodnicy, jeśli chodzi o stres, o przygotowanie, dają radę w takich sytuacjach? Tutaj na pewno jest dużo młodych graczy, obcokrajowców. Musimy teraz ze wszystkiego, co się wydarzyło w ostatnich tygodniach wyciągnąć jak najwięcej pozytywów, co przyniesie punkty w ekstraklasie. Jasne, że kibice są rozczarowani, ale nie tylko oni, każdy jest rozczarowany. Tym bardziej, że Wiśle w ostatnich latach w Pucharze Polski takie rzeczy zdarzają się regularnie.

Część zawodników od strony fizycznej nie wygląda jeszcze optymalnie. Bez względu jednak na to, musimy zachować rozwagę i spokój. Pewnych rzeczy na dzisiaj nie zmienimy, jeśli chodzi o personalia. Wciąż wierzę w tych zawodników, choć też jestem rozczarowany, bo zwracaliśmy im uwagę na pewne kwestie, a nie zostały one zrealizowane na boisku.


Na zdjęciu: Wisły Kraków Jerzy Brzęczek w meczu pucharowym z Olimpią Grudziądz aż kipiał ze złości.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus