Brutalny faul faktem, choć to nie jest jego specjalność

Nie popisał się w ostatniej kolejce ekstraklasy pomocnik Wisły Płock Dominik Furman.


Doświadczony pomocnik, który do zespołu z Mazowsza wrócił po rocznej przerwie występując w tym czasie w tureckim klubie Genclerbirligi Ankara, nie tylko zaliczył słabsze spotkanie z Piastem przy Okrzei, ale przede wszystkim wyleciał z boiska za brutalne wejście.

Wszystko działo się w drugiej połowie, kiedy „nafciarze” przegrywali 1:3. Damian Rasak niecelnie zagrywał piłkę w kierunku Furmana. Ten próbował ją przejąć wślizgiem, ale Arkadiusz Pyrka okazał się szybszy i zgarnął futbolówkę. Piłkarz Wisły wpadł w niego siłą rozpędu. W telewizyjnych powtórkach atak na nogi Pyrki wyglądał koszmarnie.

Choć prowadzący mecz Sebastian Krasny nie przerwał gry, zarządzając prawo korzyści, bo gliwiczanie byli przy piłce, to po interwencji arbitrów odpowiedzialnych za VAR, Krzysztof Jakubik i Michał Obukowicz, wrócił do całej sytuacji. Po obejrzeniu wszystkiego na ekranie monitora sędzia Krasny nie miał najmniejszej wątpliwości i wyrzucił Furmana z boiska.

To wejście zostało potraktowane jak rażący faul. Ma ono miejsce wtedy, kiedy zawodnik wykonuje „atak nogami lub atak w walce o piłkę, który naraża na niebezpieczeństwo zawodnika drużyny przeciwnej lub który wykonany został z użyciem nadmiernej siły lub brutalności”. Ze statystki zamieszczonych na portalu transfermarkt wynika, że dla 29-letniego zawodnika to pierwsza czerwona kartka pokazano bezpośrednio. Piłkarz nie jest znany z jakiejś brutalności, a jego znakiem rozpoznawczym są raczej celne dogrania do partnerów, niż bezpardonowe atakowanie rywala.



W sobotę młodzieżowiec Piasta miał szczęście, że nie skończyło się na poważnym urazie. Tutaj w tej sytuacji przypomniała się sytuacja sprzed prawie dokładnie czterech lat, która też miała miejsce w ligowym meczu przy Okrzei. Wtedy bezpardonowo zaatakowany przez przeciwnika w mecz Piast – Korona został Martin Bukata.

Pomocnikowi gliwiczan w nogi wszedł Ken Kallaste. Słowak nie miał wtedy tyle szczęścia co Pyrka teraz, boisko musiał opuścić na noszach, a do gry wrócił po 2 miesiącach. Estońskiemu obrońcy cała sprawa uszła na sucho, sędzia nie ukarał go nawet kartką, no ale wtedy nie było jeszcze systemu VAR.


Fot. Tomasz Kudała/PressFocus