Brzęczek znalazł klucz do środka pola

 

Zaplanowane na wtorkowy wieczór pożegnanie Łukasza Piszczka z reprezentacją Polski budzi emocje?
Bogusław KACZMAREK: – To olbrzymie wydarzenie. Łukasz to wspaniały piłkarz i niezwykle szlachetny człowiek. Postawa do naśladowania, wzór dla młodych piłkarzy. Pokazał, że z tak małego środowiska jak Goczałkowice można w wyniku przemyślanej pracy dostąpić zaszczytów. Zasłużył na godne pożegnanie z wielu względów.

Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus

Z czego go pan zapamięta?
Bogusław KACZMAREK: – Miałem tę przyjemność być wraz z Dariuszem Dziekanowskim w sztabie Leo Beenhakkera, u którego Łukasz 12 lat temu debiutował w kadrze. To był mecz z Estonią. Pamiętna sytuacja miała miejsce na Euro 2008. Kuba Błaszczykowski nabawił się urazu mięśnia uda, trzeba było w jego miejsce dowołać zawodnika. Piszczek wtedy był jeszcze raczej skrzydłowym i jego osoba najbardziej nam odpowiadała. Leo wydał mi polecenie, bym osobiście do niego zadzwonił. Był wtedy z żoną na wakacjach, na Rodos. No i przyleciał z tego Rodos, wszedł na ostatnie 20 minut meczu z Niemcami. To był chłopak bez żadnych kompleksów. Gdy zaczynał przygodę z reprezentacją, był już zawodnikiem Herthy Berlin, która najpierw wypożyczyła go jeszcze do Lubina. Był skromny, ale ufny w swoje umiejętności.

Jako rodacy, możemy mieć wręcz do niego trochę żalu, że tak szybko zrezygnował z gry w reprezentacji, będąc w formie uprawniającej go jeszcze do gry w Dortmundzie?
Bogusław KACZMAREK: – Proszę zauważyć jedno. Łukasz wszystko, co mógł oddał piłce klubowej i reprezentacyjnej. Zmagał się z różnego rodzaju mikrourazami, miał po drodze dwa poważne zabiegi. To była przemyślana, wyważona decyzja. Skupił się jeszcze na tym, by pograć w BVB. W wywiadzie z nim przeczytałem, że zamierza tam zostać do 2021 roku. Dokonał świadomego i według mnie właściwego wyboru.

Już bez Piszczka, reprezentacja bez większego trudu przebrnęła przez eliminacje do Euro 2020, ale częściej przez ostatni rok się ją krytykuje niż chwali. Obawia się pan o tę drużynę>
Bogusław KACZMAREK: – Myślę, że są powody do optymizmu. Pierwsza połowa meczu w Izraelu to afirmacja tego, co teraz mówię. Trener Brzęczek chyba wreszcie znalazł klucz do środka pola. Mam na myśli duet Krychowiak – Bielik. Wejście Bielika doprowadziło do tego, że zostały uwolnione możliwości gry ofensywnej Krychowiaka. Grzesiek jest w takiej formie, jaką prezentował w swoim najlepszym okresie w Sevilli. Krystian bardzo przekonuje, ma atuty w grze ofensywnej i obronnej. Ta kadra składa się teraz z piłkarzy ogranych, stanowiących trzon, jak Krychowiak, Szczęsny, Glik, no i Lewandowski. Do tego są młode wilczki – Szymański, Frankowski, Bednarek. Myślę też, że w tej reprezentacji prędzej czy później zrealizuje się Reca, w zanadrzu jest Gumny. Do grania jest Piątek, wyleczy się Milik… Wierzę, że obecna kadra będzie wkrótce dużo silniejsza niż ta Adama Nawałki.

Aż tak?
Bogusław KACZMAREK: – Aż tak. Pierwsze 45 minut w Izraelu pokazało, że ta drużyna rozwija się, będąc na właściwej drodze. Przecież gdyby zamiast Piątka na boisku był Robert Lewandowski, to po 20 minutach byłoby 3:0! Piątek po przerwie zdobył co prawda bramkę, ale widać, że obecna sytuacja w Milanie wyraźnie mu nie służy. Nie znaczy to, że słabo grał, ale daleko mu do formy, gdy seryjnie strzelał gole.

W sobotę graliśmy jakieś „pisanki” w obrębie pola karnego w momencie, gdy trzeba było dokonać egzekucji. Było sporo zastrzeżeń do drugiej połowy, która po kilku zmianach zamazała nieco obraz wartości tego meczu, ale czasami żeby przekonać się do słuszności pewnych wyborów, trzeba dokonać też innych wyborów, symulacji błędów. Wiele jest jeszcze do poprawy, ale nie wybrzydzajmy. Cieszy pierwsze miejsce w grupie, na którego przypieczętowanie liczymy wszyscy we wtorkowym meczu ze Słoweńcami.