Bundesliga. Berlin chce być wielki

 

– Dzięki naszemu nowemu inwestorowi mamy teraz zupełnie inne plany średnio i długoterminowe. Podchodzimy do tego wszystkiego nieco inaczej – mówił członek rady nadzorczej Herthy oraz tymczasowy trener, doskonale znany Juergen Klinsmann. W Berlinie liczą na to, że już za 3-5 lat ich drużyna będzie w stanie walczyć o trofea.

Chrapka na tytuły

Lars Windhorst – tak nazywa się człowiek inwestujący w Herthę, czyli klub z wielkiej europejskiej stolicy, która na naszym kontynencie jest prawdziwym ewenementem. Londyn, Paryż, Madryt, Rzym – wszystkie te metropolie mogą poszczycić się wielkimi futbolowymi markami, a tylko w Niemczech pod tym względem jest wielka pustka. Od upadku muru berlińskiego, czyli tak naprawdę momentu, w którym stolica RFN w końcu została połączona z resztą kraju, minęło już 30 lat, więc wypadałoby w końcu wyzwolić piłkarski potencjał drzemiący w tym kilkumilionowym mieście. Oprócz tego Windhorst chce też po ludzku zarobić, co akurat w wielu przypadkach w piłce nożnej kończyło się fiaskiem…

Patrząc jednak po „Starej Damie” w obecnym sezonie, trudno postrzegać ją jako kogoś, kto wkrótce zacznie sięgać po tytuły. Hertha zajmuje 13. miejsce w tabeli i w większości spotkań radzi sobie słabo. Na zakończenie rundy jesiennej przyjmie na Olympiastadion ekipę ze ścisłej czołówki, Borussię Moenchengladbach, która – licząc od początku sezonu – najdłużej zasiadała na fotelu lidera. Faworytem będą oczywiście goście, ale kto wie, jak będzie wyglądała berlińska kadra za kilka miesięcy, gdy przyjdzie czas na rewanż…

Transferowe bomby

Pieniądze inwestora zostały włożone m.in. w infrastrukturę, ale spora kwota będzie przeznaczona także na zimowe transfery. Drużyna Herthy jest uboga w gwiazdy i na papierze nie może liczyć na nic więcej niż środek tabeli, dlatego szefostwo chce zakupowych hitów. W ostatnich dniach media informowały, że BSC interesuje się Mario Götzem, Julianem Weiglem (obaj Borussia Dortmund) oraz Granitem Xhaką, niedawnym kapitanem Arsenalu!

Wszyscy ci piłkarze mieli w ostatnim czasie momenty wzlotów, ale przede wszystkim upadków. Gdyby tak nie było, Hertha – nawet mimo dalekosiężnych planów i grubego portfela – mogłaby tylko pomarzyć o ich zakontraktowaniu. Najbardziej prawdopodobny jest transfer Xhaki, który wypromował się w zespole Moenchengladbach i trzy lata temu za 45 mln euro przeniósł się do Londynu. Tam jednak nie mają o nim dobrego zdania, co w znacznej mierze jest spowodowane jego wybuchowym charakterem. Jakości piłkarskiej odmówić mu jednak nie można i byłby dla Herthy nie lada wzmocnieniem. Podobno transakcja jest już o krok, a Szwajcar może kosztować 20-30 mln euro.

O Weiglu aż tak dużo się na razie nie pisze, ale poważnie grany jest temat Goetzego. Niemiec jest na zakręcie swojej kariery, a w Dortmundzie nie jest zbyt potrzebny, choć zarabia bardzo dużo. Przejście do Berlina nie jest szczytem jego marzeń, ale dla BSC byłby transferową bombą.

Na zdjęciu: Hertha chce być wielka w Europie, choć na razie nie jest nawet największa w Berlinie. Wyżej w tabeli jest tamtejszy Union.