Bundesliga. Sytuacja się powtórzyła

Zdetronizowanie Bayernu Monachium nie będzie możliwe, jeśli jego rywale ciągle będą grać „pod niego”. W miniony weekend Bawarczycy ponownie zwiększyli swoją przewagę.


W podobne tony uderzaliśmy tydzień temu, kiedy praktycznie cała czołówka Bundesligi zaliczyła swoje wpadki, co – nie bez pewnych kłopotów – na zakończenie kolejki Bayern wykorzystał. Forma monachijczyków jest mocno wątpliwa, chwiejna, każdy zespół może upatrywać swojej szansy w meczu z gigantem, ale peleton nie potrafi tego wykorzystać.

Trudno to zrozumieć

Podczas wtorkowo-środowej kolejki wielkich kontrowersji nie było, bo cała „góra” swoje mecze wygrała – wyjątkiem była jedynie Borussia Dortmund, która uległa Bayerowi Leverkusen. Zresztą obecnie ekipa BVB… po prostu nie należy do bundesligowej czołówki, bo przegrywając tym razem z Borussią Moenchengladbach spadła aż na 7. miejsce w tabeli.

– Jeśli się nie poprawimy, będzie nam bardzo trudno. Zawsze popełniamy te same błędy, to strasznie irytujące – wrzał po meczu kapitan dortmundczyków Marco Reus, który, jak wielu innych, nie wyróżniał się niczym specjalnym na boisku.

Lepszą Borussią okazała się ta z Moenchengladbach, wygrywając 4:2, a swoje dwie jedyne bramki BVB mogła zawdzięczać tylko formie Jadona Sancho i Erlinga Haalanda – pierwszy asystował, drugi strzelał.

Bezpośrednio dla Bayernu znaczenie miały jednak kolejne w ostatnim czasie porażki RB Lipsk i Bayeru Leverkusen. Ci drudzy przegrali w pojedynku na górze tabeli z Wolfsburgiem po ciekawym spotkaniu, w którym niezwykle solidne „Wilki” zdobyły jedyną bramkę. To można było jeszcze zrozumieć, bo mierzyły się ze sobą dwie równorzędne drużyny, ale trudno wyjaśnić, jakim cudem wicelider z Lipska przegrał z wiceliderem… ale odwróconej tabeli, czyli przedostatnim FSV Mainz.

– Każdemu z nas się chciało, byliśmy całkowicie zaangażowani – mówił rozgrzany nowy nabytek klubu z Moguncji, Danny da Costa, który w debiucie zaliczył asystę. Dla Mainz była to dopiero druga wygrana w tym sezonie.

Kolejny rekord „Lewego”

Monachijczycy kolejnych wpadek konkurencji po prostu nie mogli nie wykorzystać, tym bardziej że mierzyli się z ostatnim w tabeli Schalke, które na inaugurację tego sezonu rozbili przecież aż 8:0. „Koenigsblauen” nie zagrali wczoraj aż tak źle, jak można by się tego było po nich spodziewać, ale i tak przegrali w pełni zasłużenie 0:4.

W praktyce mogą to uznawać za całkiem korzystny wynik, który mógł być gorszy, gdyby nie kilka parad Ralfa Faehrmanna (choć przy czwartym golu zawalił) i nieskuteczność Bayernu. Trzeba jednak oddać, że na bramkę honorową Schalke wyjątkowo zasłużyło.

Kolejnego gola w tym sezonie zdobył oczywiście Robert Lewandowski, który do siatki trafił w ósmym ligowym meczu z rzędu. Łącznie Polak ma ich już na koncie 23 w 16 występach, a dzięki bramce z Schalke udało mu się pobić kolejny rekord Bundesligi. Jeszcze żaden piłkarz w historii rozgrywek nie wpisywał się na listę strzelców w ośmiu kolejnych potyczkach wyjazdowych – a „Lewy” meczem w Gelsenkirchen właśnie to uczynił.


Schalke – Bayern Monachium 0:4 (0:1)

0:1 – Mueller (33), 0:2 – Lewandowski (54), 0:3 – Mueller (88), 0:4 – Alaba (90). Ż: Nastasić – Boateng.

SCHALKE: Faehrmann – Becker, Kabak, Nastasić, Oczipka – Stambouli, Serdar – Raman, Uth, Harit (72. Schoepf) – Hoppe (72. Boujellab).

BAYERN: Neuer – Suele, Boateng, Alaba, Davies (68. Hernandez) – Kimmich, Goretzka – Sane (64. Coman), Mueller, Gnabry (64. Musiala) – Lewandowski (80. Choupo-Moting).


Strzelcy
23 – Lewandowski (Bayern), 14 – Silva (Eintracht), Haaland (Dortmund), 12 – Weghorst (Wolfsburg).

Program 19. kolejki
29.01: Stuttgart – Mainz, 30.01: Bayern – Hoffenheim, Dortmund – Augsburg, Eintracht – Hertha, Union – Gladbach, Werder – Schalke, Lipsk – Leverkusen, 31.01: Kolonia – Arminia, Wolfsburg – Freiburg.

Fot. twitter.com/FCBayern