Bundesliga w stanie zagrożenia

Pierwszy mecz nie został jeszcze rozegrany, a w Niemczech już trzeba myśleć nad planem awaryjnym. Kłopotów narobiło drugoligowe Dynamo Drezno.



W najbliższą sobotę na boiska powróci 1. i 2. Bundesliga, które mają stanowić przykład dla całego piłkarskiego świata. Choć Niemcy wszystko bardzo dokładnie zaplanowali, a powrotowi rozgrywek towarzyszyła zrozumiała euforia, działacze byli świadomi, że podejmują duże ryzyko z racji tego, że trudno przewidzieć jak rozwinie się sytuacja.


Urząd zadecydował


Zalecenie zarządzającej rozgrywkami Deutsche Fussball Ligi (DFL) było jasne – jeśli w jakimś zespole zostanie wykryta osoba z koronawirusem, odizolować i poddać kwarantannie należy tylko ją. Tak działano w przypadku 12 pozytywnych przypadków zdiagnozowanych podczas pierwszych dwóch testów.

Start obu Bundeslig miała poprzedzić tygodniowa izolacja wszystkich zespołów, które miały odciąć się od świata i w spokoju – oraz w bezpieczeństwie – przygotować do meczów.


W weekend gruchnęła jednak wiadomość prosto z Drezna. Okazało się, że drugoligowe Dynamo musi udać się na 14-dniową kwarantannę, którą nakazał im odbyć tamtejszy urząd zdrowia, co jest spowodowane dwoma kolejnymi zakażeniami wśród członków sztabu, wykazanymi przez trzecią falę testów – w pierwszym etapie jedna osoba miała wynik pozytywny, w drugim żadna.

Klub nie miał tak naprawdę nic do powiedzenia, a DFL nic nie mogła zrobić, bowiem o zgodzie lub niezgodzie na granie decydują władze polityczne, nie piłkarskie. Trzeba też pamiętać, że Niemcy to kraj systemowo zdecentralizowany, więc decyzje podejmowane przez poszczególne landy mogą się od siebie różnić.


Plany się nie zmieniają


W praktyce oznacza to tyle, że niedzielne spotkanie drezdeńskiego zespołu z Hannoverem nie odbędzie się, podobnie jak pojedynek z Greuther Fuerth, który jest zaplanowany na sobotę 23 maja – dla obu starć trzeba będzie znaleźć nowe terminy.

Dynamo teoretycznie powinno wrócić na środowy mecz 27 maja z Arminią Bielefeld, ale będzie wtedy w beznadziejnym położeniu, ponieważ w czasie kwarantanny zespół nie może trenować ani normalnie funkcjonować.

Pozostałe ekipy będą w treningu, będą miały za sobą pierwsze spotkania, a drezdeńczycy dostaną 2-3 dni na przygotowanie do meczu z Arminią. Trzeba jeszcze przypomnieć, że Dynamo to najgorsza drużyna 2. Bundesligi, która od 11 kolejek zajmuje ostatnie miejsce w tabeli.


Przeczytaj jeszcze: Bundesliga świeci przykładem



– Przypadek w Dreźnie nie zmienia naszych planów – zachowywał spokój Christian Seifert, szef DFL.


– Wiedzieliśmy, że coś takiego może się zdarzyć. Od początku też zaznaczaliśmy, że w przypadku nowych zakażeń będziemy informować o tym wydział zdrowia i to on będzie decydował o procedurze postępowania. W terminarzu mamy jeszcze wolne miejsca, aby rozegrać przełożone mecze.

Przewidywaliśmy, że taka sytuacja może wystąpić. Sezon powinien skończyć się do 30 czerwca. Jest już też w zasadzie pewne, że baraże rozegrane zostaną po tym terminie – mówił Seifert, broniąc tym samym stanowiska, że szybszy powrót do grania dał więcej elastyczności w sytuacjach awaryjnych – takich jak ta z Dynamem.


Powyższy przypadek pokazał, że cały plan wznowienia rozgrywek może w każdej chwili runąć i że działacze nie są w stanie nic z tym zrobić. Niemcy podjęli jednak ryzyko i muszą działać na bieżąco, nie mając możliwości planowania długofalowego.

Jedno Dynamo całego planu nie zniweczy, ale niewykluczone, że kolejne urzędy zdrowia w kolejnych tygodniach będą podejmować podobne decyzje. Świat futbolu wie, że ryzyko trzeba minimalizować, ale nie można go w pełni wykluczyć.

Fot. stadiony.net