Cios w końcówce

Przed sezonem, w związku z odejściem do Lechii Gdańsk Zlatana Alomerovicia – jednego z najlepszych bramkarzy ekstraklasy poprzednich rozgrywek – w Kielcach trwały poszukiwania nowego golkipera. Ostatecznie go nie znaleziono, zatem trenerzy postanowili dać szansę Matthiasowi Hamrolowi. Niemiec trafił do klubu w lipcu zeszłego roku, ale w pierwszej drużynie zadebiutował dopiero pod koniec sezonu. W każdym z czterech spotkań, w których wówczas wystąpił, wpuszczał po przynajmniej jednej bramce…

Długo się nie cieszyli

I tak samo było w pierwszych trzech kolejkach obecnych rozgrywek, ale to, czego 25-latek dopuścił się wczoraj, na początku spotkania ze Śląskiem Wrocław, wołało o pomstę do nieba. Hamrol otrzymał podanie od jednego z kolegów z zespołu, w pozornie niegroźnej sytuacji. Ale zamiast szybko wybić piłę jak najdalej od własnej bramki, postanowił ją przyjmować. To była fatalna decyzja, bo futbolówka odskoczyła bramkarzowi Korony na trzy metry i zdążył do niej dopaść naciskający go Marcin Robak. Doświadczony napastnik umiejętnie „dziubnął” piłkę, a po chwili skierował ją do siatki. Dość powiedzieć, że wczorajsze spotkanie było pierwszym w tym sezonie dla dwukrotnego w przeszłości króla strzelców ekstraklasy, w którym wystąpił w wyjściowym ustawieniu. Zbyt długo jednak prowadzeniem Śląsk się nie nacieszył, a wszystkiemu winien Piotr Celeban. Obrońca gości próbował zablokować strzał Ivana Jukicia, ale… zbyt szeroko rozłożył ręce.

Rymaniak nie zwątpił

W pierwszym momencie wydawało się, że będzie rzut rożny, ale arbiter główny, Krzysztof Jakubik, postanowił skorzystać z VAR-u. I po głębszej analizie okazało się, że zawodnik przyjezdnych zagrał piłkę ręką. Sędzia podjął zatem słuszną decyzję o podyktowaniu rzutu karnego, a pewnym egzekutorem okazał się Elia Soriano. Jakub Słowik wyczuł intencje strzelca, ale uderzenie było mocne i precyzyjne. Od tej pory zarysowała się delikatna przewaga Korony, a Śląsk próbował szukać szczęścia w kontratakach.

Więcej determinacji w pogoni za zwycięskim golem wykazali jednak miejscowi, a duże słowa uznania należą się Bartoszowi Rymaniakowi. Prawy obrońca Korony nawet przez moment nie zwątpił, że jego akcja z 81. minuty spotkania może przynieść powodzenie. Zacentrował w pole karne idealnie, wprost na głowę Macieja Górskiego, który wykorzystał niezdecydowanie Słowika i głową skierował piłkę do siatki, dając Koronie drugie zwycięstwo z rzędu.

 

Korona Kielce – Śląsk Wrocław 2:1 (1:1)

0:1 – Robak, 10 min (bez asysty), 1:1 – Soriano, 20 min (karny), 2:1 – Górski, 81 min (głową, asysta Rymaniak).

KORONA: Hamrol – Rymaniak, Kovacević, Diaw, Kallaste – Gardawski (59. Brown), Petrak (78. Kosakiewicz), Żubrowski, Jukić – Soriano (65. Górski), Janjić. Trener Gino LETTIERI.

ŚLĄSK: Słowik 5 – Pawelec (66. Dankowski), Celeban, Golla, Cholewiak – Łuczak (46. Gąska), Pałaszewski, Renato Augusto, Ahmadzadeh – Radecki (85. Piech) – Robak. Trener Tadeusz PAWŁOWSKI.

Sędziował Krzysztof Jakubik (Siedlce). Żółte kartki: Górski (90. faul) – Celeban (20. zagr. ręką), Augusto (45+3. faul), Pawelec (61. faul), Dankowski (75. faul).

Piłkarz meczu – Bartosz RYMANIAK.