Co czeka Brzęczka?

Waldemar Fornalik po selekcjonerskiej przygodzie zdobył mistrzostwo Polski. Franciszek Smuda zaliczył… dwa spadki. Losy były opiekunów naszej drużyny narodowej kształtowały się przeróżnie.


Czy były selekcjoner reprezentacji Polski musi być skazany na ostracyzm, czyli wykluczenie? Czy też zajmowane stanowisko, to odskocznia do wielkiej, trenerskiej kariery? Analizując to, co stało się ze szkoleniowcami, którzy w XXI wieku prowadzili naszą drużynę narodową, to trzeba przyznać, że ich dalsze losy po zakończeniu zaszczytnej przygody układały się przeróżnie. W tym stuleciu funkcję opiekuna „biało-czerwonych” na stałe pełniło ośmiu trenerów, a jeden pracował z drużyną tymczasowo.

Jerzy ENGEL 29 m. (12-9-8)

Z jego zwolnienia po mundialu w Korei Południowej i Japonii nie wszyscy byli zadowoleni. Część kibiców chciała, by został na stanowisku, a za słaby występ w Azji obwiniano głównie piłkarzy. Ale Michał Listkiewicz postanowił rozstać się ze szkoleniowcem, który po 16 latach wprowadził naszą drużynę na mistrzostwa świata. Engel przez trzy lata pozostawał bez zatrudnienia. W lipcu 2005 roku podjął spore wyzwanie, bo skusił się na ofertę Bogusława Cupiała i usiadł na ławce trenerskiej Wisły Kraków. Na 12 spotkań. Przegrał w decydującej fazie kwalifikacji do LM z Panathinaikosem Ateny, choć było bardzo blisko awansu do fazy grupowej. Odpadł również z Pucharu UEFA z Vitorią Guimaraes i to przesądziło o zakończeniu współpracy. W ekstraklasie jego drużyna na 8 meczów wygrała 6 i 2 zremisowała. To było za mało, bo Cupiałowi marzył się podbój Europy. Z Krakowa, na pół roku, trafił do Nikozji. Z APOEL-em zdobył Puchar Cypru i było to ostatnie miejsce jego trenerskiej przygody. Później pracował w PZPN-ie, jest również ekspertem telewizyjnym.

Zbigniew BONIEK 5 m. (2-1-2)

Na stanowisku selekcjonera spędził 137 dni, a wszyscy zapamiętali go z kompromitującej porażki z Łotwą w ramach eliminacji ME. W Warszawie w żenującym stylu „biało-czerwoni” przegrali 0:1. Nieco ponad miesiąc później Boniek nie był już opiekunem drużyny narodowej. Z Danii, gdzie przegraliśmy 0:2, nie wrócił nawet z zespołem do kraju, a dwa dni później poinformowano o jego rozstaniu z drużyną. Do dymisji podał się sam, bo zrozumiał, że trenerka nie jest dla niego. Wcześniej przecież próbował swoich sił we Włoszech, z podobnym skutkiem. Dużo lepiej odnalazł się w roli działacza. W 2012 wybrano go na pierwszą, a w 2016 roku na drugą kadencję prezesa PZPN-u. W 2017 roku został członkiem Komitetu Wykonawczego UEFA.

Paweł JANAS 51 m. (31-6-14)

Z pracą pożegnał się po mundialu w Niemczech i przez kolejny rok nie funkcjonował w zawodzie. Następnie zwiedził kilka klubów, pracując w rozmaitych charakterach. Był dyrektorem sportowym w Koronie Kielce i Polonii Warszawa, a na ławkach trenerskich zasiadał w GKS-ie Bełchatów, Widzewie Łódź, Polonii, raz jeszcze w Bełchatowie, Lechii Gdańsk i Bytovii. Większych sukcesów nie osiągnął, choć w ostatnim z wymienionych klubów przeszedł do historii. Został bowiem pierwszym trenerem w historii Bytovii, który wprowadził zespół na zaplecze ekstraklasy. Był to również ostatni zespół, który poprowadził jako trener. Było to w marcu 2015 roku w pierwszoligowym meczu przeciwko Chrobremu Głogów. Od tamtej pory nie pracował w żadnym klubie i nie zanosi się na to, by coś się w tej kwestii jeszcze kiedyś zmieniło.

Leo BEENHAKKER 47 m. (22-13-12)

Starcie reprezentacji Polski ze Słowenią, przegrane 0:3 w ramach eliminacji mundialu 2010, było ostatnim meczem w jego karierze jako trener. Łącznie na ławkach rozmaitych drużyn spędził ponad 40 lat, bo debiutował w… 1968 roku. Po zwolnieniu z funkcji selekcjonera reprezentacji Polski nie zerwał jednak z futbolem. Pracował jako dyrektor sportowy w Feyenoordzie Rotterdam, Ujpescie Budapeszt i Sparcie Rotterdam, a w ostatnim z wymienionych klubów pełnił również rolę członka zarządu. W 2013 roku, na krótko, zgodził się zostać doradcą w związku Trynidadu i Tobago, a przypomnijmy, że reprezentację tego kraju wprowadził na mundial 2006. Oficjalne przejście na emeryturę ogłosił w czerwcu 2015 roku, choć jeszcze przez ponad trzy lata doradzał zarządowi Sparty. W sierpniu tego roku skończy 79 lat.

Stefan MAJEWSKI 2 m. (0-0-2)

Poprowadził zespół tylko w dwóch meczach, bo po zwolnieniu Beenhakkera został tymczasowym selekcjoner reprezentacji Polski. Nie był to udany epizod w jego trenerskiej karierze, bo oba mecze nasz zespół przegrał i nie strzelił ani jednego gola. Nieco ponad rok później, w grudniu 2010, został selekcjonerem młodzieżowej reprezentacji Polski. To była fatalna kadencja. W eliminacjach ME prowadzona przez niego drużyna spisała się fatalnie. Przegrała nawet, i to u siebie, z Mołdawią i wszyscy zrozumieli nieco później, że tak dalej być nie może. Po wygraniu wyborów na prezesa PZPN-u przez Zbigniewa Bońka, Majewski przestał opiekować się naszą młodzieżówką. Miesiąc później został dyrektorem sportowym w Polskim Związku Piłki Nożnej. Do 2018 roku pełnił również funkcję dyrektora szkoły trenerów PZPN-u.

Franciszek SMUDA 37 m. (15-13-9)

Nie odpoczywał po bardzo nieudanym Euro 2012 zbyt długo, bo w styczniu 2013 roku sięgnął po niego niemiecki drugoligowiec, Jahn Regensburg. Bardzo jednak szybko w Ratyzbonie zrozumieli, że popełnili fatalny błąd. Smuda wygrał tylko jedno z piętnastu spotkań, a przychodził do klubu z misją utrzymania zespołu na zapleczu Bundesligi. Oczywiście to się nie mogło udać, skoro drużyna pod wodzą Franza przegrała 11 z 15 meczów. Nie zraziło to jednak Wisły Kraków, która zatrudniła go w czerwcu 2013 roku i w której pracował niecałe dwa lata. Bez większych sukcesów. Później był Górnik Łęczna i… kolejny w CV Smudy spadek do niższej klasy rozgrywkowej. Z Widzewem Łódź, którego trenerem został w 2017 roku, nie cieszył się z kolei z awansu do II ligi, bo na kolejkę przed końcem rozgrywek… nie stawił się na zaproszenie zarządu klubu i tym samym przesądził o swoim losie. W sezonie 2018/19 poprowadził raz jeszcze zespół z Łęcznej, ale w ledwie 9 meczach.

Waldemar FORNALIK 18 m. (8-4-6)

Jest w tym towarzystwie absolutnym wyjątkiem. Jedynym spośród wszystkich omawianych byłych selekcjonerów, który prawdziwie udowodnił, że istnieje życie po reprezentacji. Osiągnął wielki sukces, ale nim trafił do Piasta Gliwice, rok po zwolnienia z funkcji selekcjonera, wrócił do Ruchu. I trwał na stanowisku dopóki się dało, osiągając z tonącym klubem wyniki ponad stan. A później były już Gliwice. Zaczęło się od utrzymania, a sezon później wydarzyło się… mistrzostwo Polski. Jego pierwsze w trenerskiej karierze i pierwsze w historii Piasta. Fornalik powtórzył osiągnięcie Antoniego Piechniczka, który po zakończeniu pracy z reprezentacją, został mistrzem Polski z Górnikiem Zabrze. W kolejnym sezonie jego zespół znów stanął na podium rozgrywek o mistrzostwo Polski (3 miejsce). Nawet teraz, kiedy bieżący sezon zaczął od słabszych wyników w lidze, to nikomu przy Okrzei nawet prze myśl nie przeszło, aby zastanowić się nad zmianą szkoleniowca.


Czytaj jeszcze: Jerzy Brzęczek swoje jeszcze zarobi

Adam NAWAŁKA 50 m. (27-13-10)

Po ostatniej rozmowie i pożegnaniu ze Zbigniewem Bońkiem pojechał taksówką na… stadion Legii Warszawa. Wszyscy byli przekonani, że obejmie drużynę z Łazienkowskiej. Rozmowy trwały i były wysoce zaawansowane, ale ostatecznie strony nie dogadały się. Mówiono również, że Nawałka może wyjechać pracować za granicę, a zainteresowana jego usługami była Zorja Ługańsk. Ostatecznie w grudniu 2018 roku został trenerem Lecha Poznań. To była bardzo krótka przygoda. Trwała zaledwie 126 dni, a na wyniki złożyło się 5 zwycięstw, 1 remis i 5 porażek. Nawałka zdobywał z Lechem średnio 1,4 punktu na mecz i dla właścicieli klubu ze stolicy Wielkopolski to było za mało. Teraz jego nazwisko pojawiło się w kontekście zastąpienia Jerzego Brzęczka. Trudno jednak zaryzykować stwierdzenie, że to właśnie jego nazwisko ma w głowie Zbigniew Boniek…

Jerzy BRZĘCZEK 24 m (12-5-7)

Spośród wszystkich selekcjonerów pracujących z drużyną w XXI wieku młodszy od niego w chwili zwolnienia był tylko Zbigniew Boniek…


* – po nazwisku selekcjonera bilans prowadzonych przez niego meczów reprezentacji Polski.



Fot. Rafał Oleksiewicz/Pressfocus