Co dalej z Jałochą?

Jednym z sekretów wiosennej metamorfozy GKS-u Tychy jest z pewnością obsada pozycji bramkarza. Jesienią Rafał Dobroliński (ściągnięty przed sezonem z Cracovii) nie zachwycał, choć trzeba też przyznać, że nie pomagali mu za bardzo koledzy. Trener Ryszard Tarasiewicz zimą podjął decyzję, że nie widzi go w zespole, a że ten klubu nie znalazł, wylądował w IV-ligowych rezerwach.

Mógł się wykazać

Miejsce Dobrolińskiego zajął Konrad Jałocha, 27-latek wypożyczony w styczniu z Legii Warszawa. Mimo że w wielu meczach nie narzekał na nadmiar obowiązków, emanowała od niego pewność. A gdy wreszcie przyszedł dzień, w którym musiał pomóc, to wywiązał się ze swej roli znakomicie. Jałocha był bohaterem derbowego – zwycięskiego – starcia w Katowicach, gdzie przy stanie 1:0 dla rywali zanotował kilka ważnych interwencji.

– Raz na 11 kolejek nasz bramkarz może się wykazać… Konrad dotąd nie miał zbyt wiele pracy, a tym razem w trzech sytuacjach bardzo nam pomógł – przyznał trener Ryszard Tarasiewicz.

Zasadne wydaje się pytanie, co dalej z przyszłością 27-latka, który w Tychach czuje się nieźle. Ma pewne miejsce w składzie, tu też w marcu świętował sukcesy w życiu osobistym, zostając ojcem.

Powinni być zadowoleni

Okres jego wypożyczenia do GKS-u kończy się 30 czerwca. Wtedy też wygaśnie kontrakt golkipera z Legią Warszawa.
– Ostateczna decyzja należy oczywiście do zawodnika, ale Konrad czuje, że jesteśmy nim zainteresowani – deklaruje Ryszard Tarasiewicz.

Jałocha: – Czas pokaże, co będzie. Nie wszystko zależy ode mnie. Myślę, że w klubie powinni być zadowoleni z mojej postawy. Jestem jak najbardziej otwarty na rozmowy i zobaczymy, jak się to poukłada. Zawsze byłem zwolennikiem tego, by grać. Nigdy nie uciekałem od tego, nie zależało mi na tym, by tylko siedzieć w Legii. Kiedy dostawałem tam szansę, starałem się ją wykorzystywać, ale zbyt wiele ich nie było. Sądzę, że to raczej zamknięty temat. Skupiam się na tym, co w GKS-ie.

Zawsze grają do końca

Jałocha jasno daje więc do zrozumienia, że odejdzie z Legii, w której – z przerwami na wypożyczenia – grał od 2007 roku. W ekstraklasie zanotował przez ten czas 4 występy. Znacznie więcej, bo 28-krotnie w elicie zagrał będąc w ramach transferu czasowego zawodnikiem Arki Gdynia. Miało to miejsce w poprzednim sezonie, po którym wrócił na Łazienkowską. Jesienią zaliczył jednak raptem 4 spotkania w III-ligowych rezerwach. W Tychach udowodnił jednak, że jest bramkarzem co najmniej na miarę kandydata do awansu do ekstraklasy, za jakiego w przyszłym sezonie ma uchodzić GKS.

– Wiosną długo notowaliśmy takie wyniki, by stale móc żyć nadzieją. Po porażce z Rakowem ona przygasła. Jesteśmy jednak sportowcami i zawsze gramy do końca. Może u góry Bozia jeszcze coś dla nas zarezerwowała i wyniki ułożą się pod nas? Będziemy walczyć do ostatniej kolejki, choćby po to, by udanie zakończyć tę rundę – podkreśla golkiper drużyny z Tychów.