Krzysztof Górecko: Coraz trudniej zdobywać punkty

Rozmowa z Krzysztofem Górecką, trenerem Gwarka Tarnowskie Góry.


Biorąc pod uwagę zawirowania na początku sezonu, spowodowane koronawirusem i przymusową izolacją, obecny dorobek punktowy pana satysfakcjonuje?

Krzysztof GÓRECKO: Wiadomo, że zawsze chciałoby się więcej, natomiast mnie się wydaje, że 15 punktów w 8. meczach to przyzwoita zdobycz. Przy tej okazji chciałbym zwrócić uwagę na jedną rzecz – to był nasz ósmy mecz ligowy, a tylko raz zeszliśmy z boiska pokonani. To było w pierwszej kolejce, naszym pogromcą były rezerwy Zagłębia Lubin. W moim zespole zabrakło wtedy kilku podstawowych zawodników, a po drugie – jak się później okazało – kilku grało zainfekowanych! Stąd też nie wyglądało to wtedy najlepiej.

W ostatnim meczu z Pniówkiem 74 Pawłowice też miał pan okrojoną kadrę.

Krzysztof GÓRECKO: Mieliśmy wtedy aż cztery tygodnie przerwy i to też był duży problem. Dzisiaj nawarstwiają nam się drobne urazy mięśniowe, lecz nie powinno to nikogo dziwić, bo jeżeli ktoś siedział cztery tygodnie w domu i nagle wchodzi w rytm meczowy, gdzie jest dużo startów, skoków i walki na boisku, to coś musi – mówiąc kolokwialnie – „pójść”. Z Pniówkiem nie mogło zagrać czterech piłkarzy. Dawid Jarka miał kontuzję, Sebastian Pączko dzień przed meczem żenił się, a bracia Joachimowie są na kwarantannie. U jednego z nich w szkole pojawił się koronawirus, stąd izolacja, chociaż nic się nie dzieje, obaj są zdrowi. Takie są jednak przepisy i nic na to nie poradzimy.

W trakcie ostatniego meczu z boiska zszedł przedwcześnie Bartosz Bartczuk. Doznał poważnej kontuzji?

Krzysztof GÓRECKO: Obawiamy się, że to może być bardzo poważna kontuzja. Bartek powiedział mi, że coś chrupnęło mu w kolanie. Obawiam się, że „poszły” mu więzadła, oby nie. Teraz musimy czekać na wyniki badań.

Gwarek Tarnowskie Góry u siebie i na wyjeździe to niby ten sam zespół, ale czy na pewno taki sam?

Krzysztof GÓRECKO: Własne boisko zawsze było naszym atutem, ale teraz gra się coraz trudniej, nawet u siebie. Wszystkie zespoły raczej grają agresywnie, Pniówek też był ustawiony bardzo wysoko, nie szło swobodnie wyprowadzać piłki od tyłu, dużo było walki. Tak po prostu wygląda nasza trzecia liga. My chcemy grać w piłkę, ale czasami się po prostu nie da, bo przeciwnik na to nie pozwala. Przegraliśmy u siebie z Zagłębiem Lubin, zremisowaliśmy ze Stalą Brzeg, ale też trzy mecze wygraliśmy, więc chyba nie jest tak źle.

Największa bolączka pańskiej drużyny w bieżących rozgrywkach?

Krzysztof GÓRECKO: Skuteczność też mogłaby być lepszy, ale naszym największym mankamentem są stałe fragmenty gry w obronie. Nad tym musimy najwięcej popracować, często jest tak, że patrzymy tylko na przeciwnika, a nie atakujemy piłki. A przecież wiadomo, że w takim momencie najważniejsza jest piłka, by nie wpadła do naszej bramki. Ale zapewniam, że wkrótce będzie lepiej.

Lepiej wam się gra z drużynami teoretycznie lepszymi, które są wyżej w tabeli, czy odwrotnie?

Krzysztof GÓRECKO: Myśmy jeszcze z tą górą nie grali. Wydaje mi się, że najmocniejsze w naszej lidze są Polonia Bytom, Ruch Chorzów i Ślęza Wrocław, ale pozostały zespoły są bardzo wyrównane i dlatego każdy mecz jest trudne. To nie slogan, że każdy może wygrać z każdym, takie są po prostu fakty. Nie wiem, jak będzie nam się grało z Ruchem, czy Polonią, pewnie będzie tak jak w każdym innym meczu, czyli że będą dominowały na boisku, ale na to też jest sposób.


Czytaj jeszcze: Zabójcze stałe fragmenty

W poprzednich sezonach zajęliście piąte i siódme miejsce, w bieżących rozgrywkach wasze aspiracje też sięgają tak wysoko? A może jeszcze wyżej?

Krzysztof GÓRECKO: Chcemy być jak najwyżej. Natomiast zdajemy sobie sprawę z tego, bo stąpamy twardo po ziemi, że bardzo trudno będzie wyprzedzić wspomniane wcześniej drużyny, czyli Ruch, Polonię i Ślęzę. Nie zapominajmy o rezerwach Zagłębia Lubin, czy Górnika Zabrze, które w każdej chwili mogą zostać wzmocnione zawodnikami z ekstraklasy. Najbardziej obawiam się tego, że rozgrywki zostaną zawieszone i zakończone. Tego powinny obawiać się wszystkie drużyny, bo w momencie przerwania rozgrywek ostatnie zespoły w tabeli będą spadkowiczami i nie będzie od tego odwołania. Od początku trzeba być „nad kreską”, a myśmy się tego obawiali, bo przez długi czas byliśmy na dnie tabeli. Rozegraliśmy przecież tylko jeden mecz, a niektóre drużyny miały za sobą pięć spotkań! Wiedzieliśmy, że w momencie powrotu na boisko musimy wygrywać i punktować. Udało się, chociaż nadal mamy mniej rozegranych meczów niż nasi wszyscy przeciwnicy.


Na zdjęciu: Trener Krzysztof Górecko wytyka swoim zawodnikom błędy, które popełniają przy stałych fragmentach gry przeciwnika.

Fot. Dorota Dusik