Mocniejsi mentalnie

Dariusz Banasik po meczu GKS Tychy – Znicz Pruszków przyznał, że pierwszy raz w tym sezonie trochę mocniej się denerwował.


To był dobry tydzień dla GKS-u Tychy. Po wysokiej porażce w Płocku podopieczni Dariusza Banasika zdołali zebrać siły do szybkiego rewanżu i wygrali z Wisłą pucharowe starcie na swoim boisku, a w dodatku trzy dni później wyszarpali 3 punkty w starciu ze Zniczem Pruszków. O tym jak cenne jest to zwycięstwo świadczy sytuacja w I-ligowej tabeli, w której trójkolorowi umocnili się w ścisłej czołówce.

– Bardzo się ciszymy z tego zwycięstwa – podkreślił szkoleniowiec tyszan. – Powiem szczerze, że mając już trochę trenerskiego doświadczenia przeczuwałem, że ten mecz będzie bardzo trudny. Dodam nawet, że choć to była już dziesiąta kolejka w tym sezonie to ja pierwszy raz się tak trochę mocniej denerwowałem. Zaczęło się jednak dla nas pozytywnie. Przynajmniej przez pierwsze 10-15 minut wydawało się, że będziemy się starali narzucić przeciwnikowi swój styl gry. Natomiast później mieliśmy duże, a nawet można powiedzieć bardzo duże problemy, żeby się przy piłce utrzymać. Znicz przejął inicjatywę i mieliśmy bardzo duże problemy przede wszystkim w środku pola więc należała się gościom bramka, którą strzelili. O tej pierwszej połowie chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć.

W przerwie było gorąco

Mimo to na drugą połowę z tyskiej szatni wyszli ci sami zawodnicy. Sztab szkoleniowy nie zdecydował się na żadną zmianę nie tylko z tego powodu, że pole manewru ograniczały kontuzje. Wszak napastnik Bartosz Śpiączka po pucharowym starciu ma złamany nos, a z powodu urazów skrzydłowy Wiktor Niewiarowski i obrońca Marko Dijakovic także nie zostali wpisanie do składu, że o będącym po operacji kolana Petrze Buchcie nie będziemy wspominać, bo on jeszcze w tym sezonie nie zagrał.


Czytaj także:


– Nie zrobiłem żadnych zmian, bo – z czego się cieszę – w szatni w przerwie było mocno gorąco – dodał trener tyszan. – Dałem więc tym piłkarzom, którzy grali od początku 10-15 minut żeby odrobili straty. Okazało się, że to było dobre pociągnięcie, bo po stałym fragmencie gry zdobyliśmy bramkę i ten mecz całkowicie się zmienił. Zaczęliśmy dominować oraz stwarzać sytuacje i byliśmy zdecydowanie bardziej groźni. Chociaż przy wyniku 1:1 Znicz też miał swoje momenty.

– Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że mieliśmy dosyć trudny tydzień, bo z powodu pucharowej potyczki, przed ligowym starciem mieliśmy jeden dzień mniej przerwy od przeciwnika i to było na pewno widać. Bardzo dobre okazały się więc zmiany. Można pochwalić szczególnie Norberta Wojtuszka czy Marcina Szpakowskiego, którzy weszli i wnieśli bardzo dużo do naszej gry. Myślę, że też tymi zmianami odmieniliśmy oblicze tego meczu.

Dwa dni wolnego

Efektem tej zmiany były cenne 3 punkty, ale samo spotkanie zakończyło się jednak niezbyt ciekawie. Faule, kartki zarówno za przewinienia jak i za niesportowe gesty oraz słowa. Także gra na czas sprawiły, że po meczu, który trwał dłużej 10 minut pozostał lekki niesmak. Zawodnicy dostali jednak dwa dni wolnego, żeby o tym zapomnieć i od środy zaczną już myśleć o niedzielnej wyjazdowej potyczce z przedostatnią w tabeli Resovią.

– Nie wiem czy komentować końcówkę tego spotkania – zaznaczył Dariusz Banasik. – Zrobiło się brzydkie, ale myślę, że można było do tego nie dopuścić. To był mecz walki. Takie potyczki też są jednak wkalkulowane w pierwszą ligę i myślę, że to starcie po prostu wygraliśmy. Mogę jeszcze podziękować i ze swojej strony, i ze strony zawodników naszym kibicom. Dopingowali nas do ostatniej minuty. Też widzę radość na ich twarzach, bo docenili nas za charakter, za wolę walki, za to, że się nie poddajemy. Dwa razy w ciągu czterech dni przegrywaliśmy u siebie, ale wyciągnęliśmy wynik i odnieśliśmy zwycięstwa. One sprawią, że będziemy jeszcze mocniejsi mentalnie.


Fot. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus