Błyskawiczny rewanż

GKS Tychy – Wisła Płock. Od ligowej porażki 1:4 w Płocku do pucharowego zwycięstwa 3:1 tyszan z Wisłą u siebie minęły tylko cztery dni.


Cztery dni w piłkarskim kalendarzu to szmat czasu. Mogli się o tym przekonać kibice GKS-u Tychy i Wisły Płock. Niedzielne starcie tych drużyn w I-ligowej potyczce w Płocku zakończyło się bowiem wysokim zwycięstwem gospodarzy 4:1. W czwartkowej pucharowej potyczce tyszanie wykorzystali atut swojego boiska, wygrywając 3:1. O takim rewanżu myśleli kibice, którzy gorąco wspierali trójkolorowych.

Trzeba jednak od razu dodać, że obaj trenerzy zdecydowali się na spore roszady w wyjściowych jedenastkach. Od bramkarzy zaczynając, na napastnikach kończąc. Najważniejszy w ekipie gości okazał się jednak powrót Beniamina Czajki. To właśnie środkowy obrońca płocczan w 12 minucie wyskoczył najwyżej po dośrodkowaniu Mateusza Szwocha z rzutu rożnego. Główką z 6 metra pokonał Adriana Kostrzewskiego.

Po stracie gola gospodarze przejęli inicjatywę i nacierali z dużym impetem, aż wreszcie dopięli swego po… interwencji VAR-u. W 40 minucie Przemysław Mystkowski tuż po oddaniu strzału, obronionego przez Krzysztofa Kamińskiego, został „ścięty” przez Adama Chrzanowskiego. W pierwszym momencie Wojciech Myć nie dopatrzył się powodu do podyktowania rzutu karnego. Jednak gdy przenalizował sytuację na ekranie, to wskazał na „wapno”.


Czytaj także:


Pod nieobecność Mateusza Radeckiego do piłki podszedł Jakub Tecław i miał sporo szczęścia. Trafił bowiem piłką w słupek. Futbolówka odbita od obramowania bramki uderzyła w plecy interweniującego bramkarza Wisły i wpadła do siatki. W ten sposób w 45 minucie gry padła wyrównująca bramka.

Na kolejną czekaliśmy do 60 minuty, bo wtedy po dalekim wyrzucie piłki z autu przez Patryka Mikitę najwyżej w polu karnym wyskoczył Nemanja Nedić. Kapitan tyszan przedłużył lot futbolówki, do której w polu bramkowym najszybciej doskoczył Jakub Budnicki i odegrał przed bramkę, gdzie Daniel Rumin główkując z metra do pustej bramki, dopełnił formalności.

Wynik 2:1 niczego nie przesądzał, więc nic dziwnego, że obydwa zespoły starały się jeszcze zmienić rezultat. W 70 minucie po strzale Mikity z 9 metra dobrym refleksem popisał się Kamiński, a Rumin wykonał niecelną dobitkę.

Więcej pracy miał jednak Kostrzewski, który w 72 minucie obronił strzał Szwocha z 12 metra, a w 77 minucie także musiał się mocno wyciągnąć, żeby nie dopuścić do straty gola, gdy Milan Spremo przymierzył z dystansu.

Te dwie interwencje utrzymały GKS Tychy na prowadzeniu, a w 87 minucie wprowadzeni przez Dariusza Banasika 5 minut wcześniej piłkarze „zamknęli” mecz. Bartosz Śpiączka w powietrznym starciu z Igorem Drapińskim, choć uderzony głową w twarz (przypłacił gola rozkwaszonym nosem), zdołał odegrać do Radeckiego. A ten widząc wybiegającego z bramki Kamińskiego, wolejem z 25 metra przelobował golkipera i ustalił wynik na 3:1, pieczętując awans tyszan do II rundy Pucharu Polski.


GKS Tychy – Wisła Płock 3:1 (1:1)

0:1 – Czajka, 12 min (głową), 1:1 – Tecław, 45 min (karny), 2:1 – Rumin, 60 min (głową), 3:1 – Radecki, 87 min

GKS: Kostrzewski – Tecław, Nedić, Budnicki – Machowski (77. Błachewicz), Szpakowski, Wojtuszek, Połap – Mystkowski (82. Radecki), Rumin (82. Śpiączka, 90+1. Pawlusiński), Mikita (77. Żytek). Trener Dariusz BANASIK.

WISŁA: Kamiński – Hiszpański, Chrzanowski, Czajka, Drapiński – Chrupałła (60. Janus), Lesniak, Szwoch, Cielemęcki (77. Spremo), Srećković (76. Lewandowski) – Kocyła (60. Strózik). Trener Marek SAGANOWSKI.

Sędziował Wojciech Myć (Lublin). Widzów 3619. Żółte kartki: Budnicki, Połap, Kikolski (na ławce) – Chrzanowski, Drapiński.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus