Michał Probierz wcisnął „turbo”. Cracovia lepsza od lidera

Lechia liderem Lotto Ekstraklasy jest przede wszystkim dzięki żelaznej obronie. Piłkarze Piotra Stokowca w 28 spotkaniach stracili 16 goli (średnia 0,57 gola na mecz), z czego aż 9 w Krakowie (średnia 4,5). We wrześniu Lechia przegrała na wyjeździe z Wisłą 2:5, a teraz z Cracovią 2:4.

Piłkarze Lechii są już przyzwyczajeni do rotacji w składzie, ale pewnie nawet ich zaskoczyła zapewne obecność Stevena Vitorii. Kanadyjczyk po raz ostatni w podstawowym składzie zagrał na początku grudnia, a od tego czasu spędził na boisku tylko 11 minut. W sobotę zastąpił pauzującego za kartki Błażeja Augustyna. Trener Pasów Michał Probierz też postawił na dawno niewidzianego obrońcę – w miejsce Ołeksija Dytiatjewa zagrał Niko Datković.

Zaczęło się niewinnie. Lider ekstraklasy od początku był konkretniejszy – goście atakowali raz lewą, raz prawą stroną. Już w 4. minucie Flavio Paixao miał okazję do zdobycia gola, ale przestrzelił. Na gola musiał poczekać 10 minut. Wtedy z rzutu rożnego świetnie dośrodkował Filip Mladenović, Portugalczyk zbiegł na tzw „krótki” słupek i sprytnym strzałem posłał piłkę do siatki.

Mladenović po raz kolejny był bardzo mocnym punktem drużyny, a stałe fragmenty gry w jego wykonaniu sprawiały Cracovii mnóstwo problemów. Raz był nawet bliski zdobycia gola bezpośrednio z rzutu rożnego, wtedy jednak Peszkovicz zdołał odbić piłkę.

Cracovia grała nieźle, ale tylko do pola karnego, a do remisu doprowadziła po rzucie karnym. Piłka uderzona przez Airama Cabrerę trafiła w rękę Karola Fili i Krzysztof Jakubik podyktował rzut karny. Hiszpan podszedł do piłki z dużą pewnością, a potem w taki sam sposób uderzył w lewy róg bramki.

I tak wyglądała pierwsza połowa, ale po przerwie grała już praktycznie jedna drużyna. Wyglądało to tak, jakby Probierz siedząc na ławce wcisnął przycisk „turbo” i maszyna ruszyła.

Cracovia zaatakowała, a Lechii dała odetchnąć dopiero wtedy, gdy było już praktycznie po wszystkim. Zaraz po przerwie Sergiu Hanca w pełnym biegu dośrodkował wprost na głowę Filipa Piszczka. Były napastnik Sandecji ostatnio nie zawodzi – strzelił gola w trzecim meczu z rzędu. W ten sposób ma już na koncie 5 goli, a Probierz wygrał tym samym zakład z jednym z kibiców. Trener Pasów założył się, że Piszczek zdobędzie w tym sezonie pięć goli, a stawką była butelka whisky.

Potem strzelali Hiszpanie. Cabrera wykorzystał zamieszanie pod bramką Lechii. Piłka spadła mu pod nogi i nie zastanawiał się ani chwili. Był to jego trzynasty gol w tym sezonie. A 10 minut piękną kropkę nad i postawił Javi Hernandez. Rezerwowy popisał się przepiękny strzałem z rzutu wolnego. Piłka wpadła w samo okienko bramki gości.

Cracovia dążyła po kolejne gole, ale ostatnie trafienie należało do gości. Lechia rozklepała nieco już rozluźnioną defensywę Pasów, a bramkę na 4:2 zdobył Patryk Lipski.

 

Cracovia – Lechia Gdańsk 4:2 (1:1)

0:1 – Paixao 16 min (asysta Mladeović),
1:1 – Cabrera 35 min (rzut karny),
2:1 – Piszczek 50 min (asysta Hanca),
3:1 – Cabrera 59 min (bez asysty),
4:1 – Hernandez 70 min (rzut wolny),
4:2 – Lipski 87 min (asysta Kubicki)

CRACOVIA: Peszkovicz – Ferraresso (74. Rapa), Helik, Datković, Siplak – Hanca, Dimun, Gol, Wdowiak – Piszczek (63. Hernandez), Cabrera (90. Pik). Trener: Michał Probierz.

LECHIA: Kuciak – Fila, Nalepa, Vitoria, Mladenović – Kubicki, Łukasik (58. Makowski) – Mak (46. Haraslin), Lipski, Paixao (77. Arak) – Sobiech. Trener: Piotr Stokowiec.

Sędziował Krzysztof Jakubik (Siedlce)

Widzów: 10 765.

Żółte kartki: Ferraresso (72. faul) – Mak (28. faul), Fila (34. faul), Sobiech (64. faul), Haraslin (66. faul), Mladenović (90. faul)