Cracovia. Mocniejsi po zwycięstwie

Paweł Jaroszyński wraca pod skrzydła Jacka Zielińskiego.


Po czterech ligowych meczach, w których Cracovia zdobyła tylko jedną bramkę oraz raptem punkt, kibice spod Wawelu czekali na pucharowe przełamanie. W Łagowie podopieczni Jacka Zielińskiego wykonali swój obowiązek i wygrywając 3:1 z III-ligowym ŁKS-em Prodbudeksem zameldowali się w 1/16 Pucharu Polski, a przede wszystkim poprawili sobie humory przed czekającym ich jutro starciem z Rakowem. – Zrobiliśmy swoje – podkreślił na pomeczowej konferencji prasowej trener Cracovii. – Ale trzeba podkreślić, że to był bardzo trudny mecz. ŁKS szybko strzelił gola i zawiesił nam poprzeczkę bardzo wysoko, za co należą się gratulacje dla trenera Ireneusza Pietrzykowskiego i jego zawodników. Musieliśmy się mocno natrudzić, ale w Pucharze Polski takie mecze trzeba wygrywać, czasami przepychać. My to zrobiliśmy i gramy dalej, a to było najważniejsze.

Eksperyment

Istotne okazało się także omawianie planu taktycznego na spotkanie w Łagowie, bo przy analizie ustawienia pojawiło się nazwisko Pawła Jaroszyńskiego, który w dniu pucharowego spotkania „Pasów” sfinalizował wypożyczenie do Cracovii z US Salernitana 1919.

– Otar Kakabadze zagrał na lewym wahadle choć najczęściej gra na prawej stronie boiska – zaznaczył szkoleniowiec „Pasów”. – Przerabialiśmy już jednak ten wariant choćby wiosną w meczu z Rakowem, w którym dał dobrą zmianę. Jest na tyle zawodnikiem dobrym, doświadczonym i mądrym, że jemu zmiana strony nie sprawia różnicy. Niech jednak będzie to nazwane eksperymentem, ale dodam, że po kontuzji Kamila Pestki poszukiwaliśmy zawodnika na lewą stronę boiska i znaleźliśmy. Paweł Jaroszyński przeszedł badania, a ponieważ wszystko było ok, już jest naszym zawodnikiem.

Prosto z Serie A

Do najbliższego meczu czasu pozostało niewiele i trudno w tej chwili wyrokować, czy sztab szkoleniowy krakowskiego zespołu zdecyduje się na wystawienie 27-letniego obrońcy w wyjściowej jedenastce już w sobotę. Na pewno jednak trenerowi „Pasów” nowego piłkarza zespołu przedstawiać nie trzeba, bo znają się bardzo dobrze z okresu gry Jaroszyńskiego w Cracovii prowadzonej przez Jacka Zielińskiego. Pod jego skrzydłami rozwinął się na tyle, że przebił się do młodzieżowej reprezentacji Polski i w 2017 roku grał w mistrzostwach Europy U-21 w Polsce, a następnie został zawodnikiem Chievo Werona. Na Półwyspie Apenińskim był też zawodnikiem Genoy, Salernitany i Pescary. Przez ostatnie 5 lat w sumie zagrał w Serie A 43 mecze i w Serie B 64 . Ostatni raz na murawie pojawił się jednak 10 kwietnia tego roku w spotkaniu z AS Roma, a w meczowej kadrze zespołu z Salerno widniał jeszcze 28 sierpnia i patrzył z ławki jak koledzy wygrywają 4:0 z Sampdorią. Czy to wystarczy, żeby w sobotę mu zaufać?

Pierwsze trafienie

Na pewno godny zaufania jest natomiast Virgil Ghita. Rumuński stoper, grający w tym sezonie wszystkie spotkania od początku do końca, do meczu z Rakowem przystąpi podbudowany golem strzelonym w pucharowym meczu.

– Cieszę się, że strzeliłem swojego pierwszego gola dla Cracovii – powiedział w wywiadzie dla klubowych mediów reprezentant Rumunii. – Czekałem na to wprawdzie dość długo, bo gram w „Pasach” od 6 marca, ale może radość jest tym większa, a w dodatku pomogłem awansować do następnej rundy Pucharu Polski więc szczęście jest pełne. To poprawia też nasz nastrój przed meczem z Rakowem. Koncentrujemy się i myślimy już tylko o tym spotkaniu. W sobotę na pewno wyjdziemy na naszą murawę, żeby wygrać.


Na zdjęciu: Virgil Ghita (numer 5) zdobył w PP swoją pierwszą bramkę dla Cracovii, pomagając jej awansować do następnej rundy.
Fot. Marta Badowska/Pressfocus