Czas na lepsze nastroje. Co zrobi Brosz?

Krótko między kolejnymi meczami odpoczywali piłkarze Górnika Zabrze. Dzisiaj wieczorem przyjdzie im mierzyć się ze Śląskiem Wrocław, z którym gra im się całkiem dobrze.


W poniedziałek był mecz z Piastem Gliwice, w piątek będzie spotkanie ze Śląskiem. Cztery dni mieli zabrzanie na odpowiednią regenerację i przygotowanie do pojedynku z wrocławianami, którzy wciąż są pewną niewiadomą z racji tego, że Jacek Magiera prowadził ich dopiero w dwóch kolejkach.

Zapomnieli o Piaście

W tym sezonie Górnik tak krótko jeszcze w ekstraklasie nie odpoczywał. Zdarzył mu się co prawda jeden nieco bardziej intensywny okres, końcem października, kiedy w poniedziałek rozgrywał wyjazdowe spotkanie z Wartą w Grodzisku Wielkopolskim (i wygrał 1:0), a w piątek w Ostrowcu Świętokrzyskim wyrzucił z Pucharu Polski KSZO (3:2 po dwóch trafieniach w doliczonym czasie).

Dwa zwycięstwa były wówczas przełamaniem dla „Trójkolorowych”, którzy wcześniej doznali pierwszych porażek w sezonie, ulegając Zagłębiu Lubin i Rakowowi Częstochowa. Górnicy zresztą biegają w ekstraklasie najwięcej, są też w czołówce wykonanych sprintów, więc za kadencji trenera Marcina Brosza wysiłek im akurat nie straszny.

– Myślę, że te kilka dni wystarczyły do tego, żeby się zregenerować i przygotować do kolejnego meczu – potwierdził tę tezę bramkarz Martin Chudy. Słowak zdaje się być zadowolony z tego, że kolejny mecz przychodzi tak szybko, ponieważ górnicy mają co poprawiać. W 2021 roku wygrali tylko dwa razy, a w poniedziałek przegrali w derbach z Piastem.

– Nastroje po dwóch porażkach nie są optymalne, ale to dobrze, że kolejny mecz przychodzi tak szybko. Niestety, przegraliśmy derby w Gliwicach, ale szybko zapomnieliśmy o tym spotkaniu, bo musimy patrzeć do przodu. Do przeszłości już nie wrócimy. W głowach mamy tylko Śląsk i musimy się zrehabilitować – zapowiadał Chudy.

Z pustymi rękami

Wrocławianie wydają się dla Górnika idealnym rywalem do przełamania, wygrania i (w końcu) zaprezentowania na miarę oczekiwań, rozbudzonych udanym startem sezonu. Przez ponad 6,5 roku, kiedy te drużyny mierzyły się ze sobą prawie w każdych rozgrywkach (oprócz kampanii 16/17, gdy zabrzanie odbywali banicję na zapleczu ekstraklasy), Śląsk zwyciężył… tylko raz!

Bilans tych meczów jest korzystny dla zespołu ze Śląska, ale tego Górnego – 4 wygrane, 8 remisów, 1 porażka, przy bilansie goli 17:13. Dominacji nie ma, ale jest widoczna przewaga w pojedynkach, które w większości przypadków były wyrównane.


Czytaj jeszcze: Do Zabrza wiosna nie przyszła

– Nie znam ich trenera, ale z tego co zauważyłem, grają trójką z tyłu. Myślę, że będą aktywni w grze do przodu i szybko będą chcieli dostarczyć piłkę od obrońców do napastników. Mają dobrych i doświadczonych piłkarzy, dlatego musimy uważać i grać swoje – analizował Chudy, który jest świadomy tego, kto w teorii może zagrażać mu najbardziej.

Erik Exposito to najlepszy strzelec WKS-u, który w 21 spotkaniach zdobył 7 goli, w tym dwa dublety. Wynik może nie jest imponujący, bo w praktyce oznacza, że Hiszpan do siatki nie trafiał w 16 meczach, w których wystąpił, jednak w dwóch poprzednich kolejkach (czyli już za kadencji Magiery) wpisywał się na listę strzelców. – To jest ich napastnik numer jeden. Mocno na niego liczą, ale wierzę w to, że razem z chłopakami wyeliminujemy go i że opuści Zabrze z pustymi rękami.

Co zrobi Brosz?

Pewne znaki zapytania dotyczą ustawienia, na jakie zdecyduje się dzisiaj trener Brosz. Przez cały sezon Górnik stawiał na formację z trzema środkowymi obrońcami, ale w meczu z Piastem szkoleniowiec zaskoczył i szukając remedium na słabą dyspozycję zmienił ją na 1-4-3-3.

– System jest ważny, ale to piłkarze go wykonują. Jest jedno wyjściowe ustawienie, ale na boisku potem dużo się zmienia, dlatego bardzo ważne są różne nawyki, kombinacje, nabiegi, poruszanie po boisku i jakość piłkarska. Bardziej jestem przyzwyczajony do systemu z czterema obrońcami, w trójce gram trochę inaczej, ale też się już tego nauczyłem – przyznał bramkarz Górnika. To, na jaki pomysł zdecyduje się dziś Marcin Brosz, wciąż pozostaje tajemnicą.



Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus