Prezes, trener i były zawodnik

Arkadiusz Urbaniec w LKS-ie Pewel Ślemieńska stworzył piłkarską rodzinę.


W ostatnim meczu na swoim boisku w tym sezonie drużyna LKS-u Pewel Ślemieńska przegrała z LKS Sopotnia 2:3. W niczym nie zmienia to jednak położenia zespołu Arkadiusza Urbańca, który jako prezes, trener i były zawodnik, nie mogący grać z powodu poważnego urazu nogi, już znacznie wcześniej pogodził się z miejscem w środku tabeli Klasy B Podokręgu Żywiec.

Szukał miejsca

– Zaczynałem grać w piłkę u siebie – mówi Arkadiusz Urbaniec. – Choć słowo zaczynałem może trochę mylić, bo w czasach, w których stawiałem pierwsze piłkarskie kroki w naszej wiosce była tylko jedna drużyny, czyli seniorzy. Kiedy więc oficjalnie zostałem zawodnikiem to miałem już 16 lat i z boiska szkolnego oraz podwórkowego grania trafiłem od razu do klasy B. Grałem w niej 2 lata, a następnie przeszedłem do Stali-Śrubiarni Żywiec na zasadzie wymiany.

To był rok 2003, czyli okres, w którym Śrubiarnia po rundzie jesiennej wycofała się z rozgrywek. Kilku zawodników z Pewli Ślemieńskiej wróciło z niej do naszego klubu. Ja z niego poszedłem do drużyny, która startowała od klasy B. Po dwóch latach Śrubiarnia całkiem się jednak rozsypała i zacząłem szukać swojego miejsca.

Przymierzałem się do gry w Ciścu, w Czernichowie, aż w końcu z kilkoma kolegami ze Śrubiarni trafiliśmy do Beskidu Gilowice. Tam byłem najdłużej grając w klasie A, tak samo jak w Beskidzie Godziszka, gdzie pograłem jeszcze 2 lata. Wreszcie zimą 2014 roku wróciłem do swojego macierzystego klubu i zostałem grającym trenerem. Później, nadal grając, byłem też członkiem zarządu, następnie wiceprezesem i teraz drugą kadencję, czyli trzeci rok jestem prezesem klubu.

Trzy grupy młodzieżowe

Młody prezes ambitnie rozpoczął swoją działalność.

– Miałem nawet swoją listę zadań sportowych, ale życie zweryfikowało te moje „zapiski prezesa” – dodaje sternik klubu z Pewli Ślemieńskiej. – Udało się jednak rozruszać młodzież, a z tym wcześniej mieliśmy problemy więc to mogę uznać za sukces. Od dwóch lat możemy się pochwalić tym, że prowadzimy trzy grupy młodzieżowe. W tej chwili są to: skrzaty, orliki i trampkarze, a na szczycie piramidy są seniorzy.

W takich małych miejscowościach, a w Pewli Ślemieńskiej mieszka około 1,5 tysiąca ludzi, wszystko opiera się na jakiejś grupie entuzjastów. Kiedy więc starsi zawodnicy zaczęli odchodzić to zaczął się problem ze skompletowaniem kadry. Zawsze wychodziliśmy z założenia, że mają grać „swoi chłopcy”, ale ponieważ ich było za mało sięgnęliśmy po wsparcie z zewnątrz.

Namówiłem kolegów, którzy grali ze mną w Gilowicach czy w Godziszce i na tych pasjonatach, którzy – jak to się mówi: zagrają za kiełbaskę – zbudowaliśmy drużynę. Teraz walczy o punkty w klasie B. W kadrze pierwszej drużyny zgłoszonych mamy 25 zawodników. Sporo piłkarzy, ze mną na czele, ma problemy zdrowotne więc rundę wiosenną zaczęliśmy praktycznie 16-osobową kadrą, w której 75 procent to miejscowi.

Wychowankowie i chłopcy z zewnątrz

Seniorski zespół LKS-u Pewel Ślemieńska opiera się jednak głównie na wychowankach.

– Kapitanem jest środkowy pomocnik Łukasz Widuch. Całe życie gra w LKS-ie Pewel Ślemieńska i został wybrany na „dowódcę” – zaznacza Arkadiusz Urbaniec. – Najlepszymi strzelcami są: Adam Kantyka, który na Żwiecczyźnie jest znany ze swoich snajperskich popisów. Już można go nazwać legendą naszego klubu, ale goni go Patryk Ścieszka, który wiosną też popisał się hat-trickiem.


Czytaj także w kategorii NIŻSZE LIGI:


Dużym wsparciem są chłopcy z zewnątrz. Dzielą się swoim doświadczeniem, ale miejscowi jak to miejscowi niekoniecznie się z nimi zgadzają. Moją rolą jest jednak połączenie wszystkich i staram się to robić w ramach tak zwanego czasu wolnego. Przez większą część swojego zawodowego życia pracowałem w korporacji, a od niedawna jestem w firmie logistycznej.

Moja partnerka wie, że piłka jest moją pasją więc wyraża zgodę. Samanta nawet z naszym pierwszym dzieckiem, córeczką jeździła ze mną nawet na każdy mecz jeszcze gdy grałem w Beskidzie Godziszka. Teraz ma bliżej.

Javier Zanetti był idolem

– W dodatku nasze drugie dziecko, dwuletni synek już zaczął łapać piłkę więc może będzie bramkarzem i też pójdzie piłkarskim szlakiem. Ja gdy byłem dzieckiem miałem swojego idola, a był nim Argentyńczyk Javier Zanetti. Jednak nigdy nie został na tyle wyróżniony na ile – moim zdaniem – zasługiwał. Praktycznie całe swoje piłkarskie życie, a grał do 38. roku życia w reprezentacji Argentyny i do 41. roku życia w Interze Mediolan, nie miał kontuzji.

Zdobył Puchar UEFA 1998 roku i w zwyciężył w Lidze Mistrzów w 2010 roku. Przed erą Messiego to on ciągnął „Albiceleste”, rozgrywając 143 mecze w drużynie narodowej. Miał niesamowity charakter i choć górale też są znani ze swoich charakterów to do gry na takim poziomie trzeba czegoś naprawdę wyjątkowego. Ale kto wie…

Może z naszego narybku też komuś się uda rozwinąć skrzydła. Jednak nie tylko z tą myślą działam w naszym klubie. Po prostu na boisku i w klubie jestem u siebie, bo tworzymy piłkarską rodzinę – kończy Arkadiusz Urbaniec.


Na zdjęciu: Arkadiusz Urbaniec w LKS-ie Pewel Ślemieńska potrafi jednoczyć ludzi.

Fot. slazpn.pl


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.