Czekają na pierwszy sukces

Powrót Matjaża Keka do reprezentacji Słowenii wypadł dobrze. Trener, który ostatni uzyskał wartościowy wynik z tą reprezentacją w 2010 roku awansując z nią do finałów mundialu w RPA, ma postawić na nogi zespół będący w tej dekadzie w odwrocie. W premierze eliminacji wyjazdowy remis z Izraelem ma swoją wartość. Przeciwnik jesienią ubiegłego roku wygrał na swoim terenie trzy mecze z rzędu. Strzelił w nich 11 bramek i tracąc tylko jedną. Jest to czwarty z kolei wynik 1:1, wcześniej Słowenia uzyskała je z Cyprem, Norwegią i Bułgarią.

Już nie są anemiczni

W porównaniu do meczu z Bułgarią, gdy zespół po raz ostatni prowadził Igor Benedejczić, Kek w wyjściowym składzie pozostawił tylko pięciu zawodników (Iliczić, Verbić, Zajc, Mevlja, Struna). Słowenia zagrała dobre spotkanie, ale tradycyjnie zabrakło jej skuteczności.

– Nie mogę być usatysfakcjonowany tym, jak zareagowaliśmy po naszym golu. Natychmiast straciliśmy koncentrację, potem bramkę, ale opanowaliśmy sytuację – stwierdził Kek. „Słowenia była lepszym zespołem, agresywnym, często strzelającym (7 celnych strzałów na 16 prób, Izrael w sumie 7), okazji było tyle, co we wszystkich meczach w zeszłym roku. Zawodnicy zmienili postawę, już nie grają anemicznie” – napisał słoweński dziennik „Ekipa”. Kek był zaniepokojony słabą współpracą w środku pola. – Rene Krhin i Jasmin Kurtić dość długo nie grali razem, więc w niektórych momentach się gubią – uważa selekcjoner.

Iliczić w formie

W Słowenii panuje niedosyt, bo można było uzyskać lepszy wynik. Ostatnie zwycięstwo odniosła 2 czerwca 2018 roku, bramki Bezjaka i Zajca zapewniły wyjazdowy sukces w Podgoricy w bałkańskich derbach z Czarnogórą 2:0. To był jedyny wygrany mecz w ubiegłym roku i jedyny, w którym Słowenia uzyskała dwa gole. Potem było siedem gier bez wygranej – najpierw trzy porażki, potem cztery remisy. Na zwycięstwo drużyny na swoim terenie w Lublanie słoweńscy kibice czekają od września 2017 roku, gdy w eliminacjach mistrzostw świata pokonała Litwę 4:0. Dwie bramki zdobył wtedy Josip Iliczić, teraz klubowy kolega Arkadiusza Recy z Atalanty, który potwierdził dobrą formę z ligi włoskiej i był wyróżniającą się postacią spotkania z Izraelem. Inna sprawa, że obie bramki z Litwą zdobył z karnych i od tej pory już żadnego trafienia dla reprezentacji nie zaliczył.

Potwierdzają postępy

Macedonia Północna po zwycięstwie z Łotwą 3:1 została pierwszym liderem naszej grupy. Największy udział w sukcesie miał pomocnik Fenerbahce Stambuł, 19-letni Elif Elmas. Zastąpił w I połowie kontuzjowanego Ferhana Hasaniego i zdobył swoje pierwsze bramki dla reprezentacji. Trudno mówić o niespodziance, zespół pod wodzą Igora Angelovskiego poczynił znaczne postępy. W 2017 odniósł 5 zwycięstw, 3 mecze zremisował i tylko jeden przegrał – z Hiszpanią 1:2. W ubiegłym roku bilans miał niemal identyczny – 5 zwycięstw, 2 remisy i jedna porażka. Macedonia wygrała grupę Ligi Narodów. Zakwalifikowała się do barażów, co daje jej dodatkową szansę na miejsce w finałach Euro 2020.

 

Na zdjęciu: Elif Elmas (z lewej) w meczu z Łotwą zdobył swoje pierwsze bramki dla macedońskiej reprezentacji, a Goran Pandev zagrał w niej po raz setny.