Z numeru 3 do numeru 1

Dominik Hładun wrócił do grania w ekstraklasie i mocno pomaga Legii.


Przejście wychowanka Zagłębia Lubin do Legii Warszawa latem zeszłego roku było o tyle zaskoczeniem, że doświadczony ligowy bramkarz, z ponad setką ligowych gier na koncie, przychodził do klubu, gdzie nie miał szans nawet nie tyle na regularne granie, co w ogóle na jakiekolwiek występy na szczeblu centralnym.

Odrzucił zagraniczne oferty

W warszawskim klubie nie był nawet rezerwowym, a dopiero numerem 3! A przecież wcześniej w latach 2018-2022 regularnie grał w „swoim” Zagłębiu. Po tym, jak kończył mu się kontrakt w Lubinie, gdzie z powodzeniem przez tyle lat występował, miał oferty zagraniczne. Mówiło się o propozycjach z Francji, Portugalii, Mołdawii, w grę wchodziły inne kluby. Ostatecznie Dominik Hładun podpisał kontrakt z Legią. Jak mówił w czerwcu zeszłego roku czuł potrzebę wyfrunięcia z gniazda, w tym wypadku z Lubina skąd pochodzi i chciał współpracy z takim specjalistą od treningu bramkarskiego, jakim jest Krzysztof Dowhań. W Legii na początku był numerem 3, za młodzieżowcami Kacprem Tobiaszem rocznik 2002 i Cezarym Misztą o rok młodszym.

– Jak przyszedłem nie było łatwo, bo trafiłem do Legii jako bramkarz numer 3. Po pierwszej rundzie awansowałem na drugiego i czekałem gdzieś tam na swoją szansę, na debiut. Pukałem do drzwi pokazując na treningach, że jestem w wysokiej formie. Na nieszczęście uraz przytrafił się Kacprowi Tobiaszowi, któremu życzę, żeby jak najszybciej doszedł do siebie i wyzdrowiał. Ja byłem szybciej przygotowany na grę w Pucharze Polski, ale okazało się, że szybciej będzie można zagrać w lidze. Staram się więc wykorzystać swoją szansę i pomagać drużynie, jak mogę najlepiej – mówi w rozmowie ze „Sportem”.

Wykorzystał szansę

Z dobrej strony pokazał się i w ligowym meczu z Widzewem Łódź (2:2) i przed tygodniem w Zabrzu, gdzie Legia wygrała 1:0. I w starciu z Górnikiem i wcześniej w pucharowej grze z Lechią Zielona Góra (3:0) zachował czyste konto. – Fajnie, że udało się pomóc drużynie, tym bardziej, że przecież w Zabrzu łatwo nie było, bo graliśmy w osłabieniu w dziesiątkę. Udało się jednak zagrać na zero, zagrać dobre spotkanie i to też buduje moją pewność siebie. Oby tak było w kolejnych spotkaniach. Mamy bardzo dobrą atmosferę w zespole. Nie liczymy na kontuzję kolegi, a tego który broni, to wspieramy jak możemy. Akurat się tak teraz przydarzyło, że trzeba być gotowym i szansę dostał drugi bramkarz. W piłce są kartki, kontuzje, więc trzeba być w gotowości. Ja cały czas rozmawiałem z trenerami, którzy gdzieś tam też mobilizowali, żeby być przygotowanym, bo w każdej chwili można wejść, no i teraz się tak akurat przydarzyło. Gram i trzeba pokazywać, że jest się w dobrej formie – podkreśla Hładun.

Bramkarz Legii dodaje. – Jak dostałem szansę, to chcę ją w pełni wykorzystać i tak namieszać trenerowi w głowie, żeby miał mętlik, żeby się zastanawiał na kogo postawić, kiedy Kacper będzie już zdrowy – zaznacza.

Gonią Raków

Przed „Wojskowymi” starcie w niedzielę ze Stalą Mielec Drużyna prowadzona przez Kostę Runjaicia gdzieś tam jeszcze goni lidera, choć strata do częstochowian jest spora. – Jest strata punktowa, ale też trzeba pamiętać o tym, że mamy z Rakowem jeszcze bezpośredni mecz na swoim stadionie. My musimy się koncentrować na każdym kolejnym spotkaniu, żeby wygrywać. Chcemy ich gonić i czekać na ich potknięcia. Jest strata, ale zobaczymy jak się to będzie układało. Do końca jest jeszcze sporo kolejek. Trzeba jednak głównie patrzeć na siebie i na to, żeby zdobywać komplety punktów w kolejnych ligowych grach – mówi nowy numer 1 w Legii.

111

LIGOWYCH występów ma na swoim koncie Dominik Hładun. 27-letni obecnie bramkarz debiutował w ekstraklasie w barwach Zagłębia Lubin pięć lat temu, a konkretnie 17 lutego 2018 roku w przegranym 0:2 spotkaniu z Wisłą Płock. Dwa razy pokonał go wtedy Jose Kante.


Na zdjęciu: Jesienią Dominik Hładun występował w trzecioligowych rezerwach Legii. Teraz jest już bramkarzem nr 1.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus