Częstochowa jak Wodzisław

Rozmowa z Remigiuszem Jezierskim, byłym piłkarzem m.in. Śląska Wrocław czy Ruchu Chorzów, obecnie ekspertem telewizyjnym.


Raków się ostatnio trochę zachwiał, przez co zrodziły się dwa stronnictwa. Jedno mówi, że to bez znaczenia, bo częstochowianie i tak spokojnie zdobędą mistrzostwo. Drugie – że Legia wciąż ma szanse na tytuł. Po której stronie się pan stawia?

Remigiusz JEZIERSKI: – Trudno być wyraźnie za jedną czy drugą opcją. Także dlatego nie gram w zakładach bukmacherskich (śmiech). Wiem, jak nieprzewidywalna jest piłka nożna i na dwoje babka wróżyła. Z tego też powodu uważam, że… obie strony mają rację. Osobiście myślę, że Raków zdobędzie mistrzostwo, ale końcówka będzie ciekawa. Legia jest aktualnie w nieco lepszej formie i będzie stopniowo dochodziła do Rakowa, lecz przewaga częstochowian jest na tyle duża, że ciężko jej będzie to zneutralizować. Tym bardziej że mecz w Legnicy pokazał, że tu każdy o coś walczy, a jakość drużyn walczących o utrzymanie nie jest jakoś wyraźnie mniejsza.

Raków będzie kibicował w tej kolejce Lechowi, który uda się do Warszawy. Legia radzi sobie u siebie świetnie, a „Kolejorz” będzie stał w rozkroku pomiędzy dwoma meczami z Fiorentiną. W lidze poznaniacy nie mają już o co grać, koncentrują się na Europie i pytanie, czy w stolicy będą odpowiednio skoncentrowani?

Remigiusz JEZIERSKI: – Chyba wszyscy jesteśmy zgodnie, że na miejscu Lecha na ten moment skupilibyśmy się na dwumeczu z Fiorentiną. Spotkanie w Warszawie nie będzie priorytetowe, tym bardziej że ciała się nie oszuka. Pytanie, jak do tego podejdzie sztab szkoleniowy i czy dokona zmian w składzie, bo ja bym tak zrobił. Rotacja będzie wskazana, co pokazały też mecze Pucharu Polski Legii i Rakowa, które potem miały w lidze ciężko. Z doświadczenia też wiem, że motywacja i profesjonalne przygotowania sprawia, że jestem gotowy co trzy dni do maksymalnego wysiłku, głowa mówi „biegnij dalej”, ale ciało… więcej nie daje. Tego się nie oszuka. Raków będzie kibicował Lechowi, lecz to Legia będzie faworytem, choć oczywiście różnie może być. Wróciłbym też do tego, że Raków ma teraz spotkania z Widzewem, Miedzią, Lechią, Koroną czy potem Zagłębiem, czyli głównie zespołami z dołu tabeli, w trochę słabszej formie, a to może mieć duże znaczenie.

Przywołał pan Widzewa, który jest jedną z ciekawszych drużyn tego sezonu, ale w 2023 roku wygrał tylko raz. Teraz jedzie na wymagający teren do Częstochowy i trudno oczekiwać, aby akurat tam miał się przełamać, choć z drugiej strony – Raków ostatnio rozczarował.

Remigiusz JEZIERSKI: – Czasem łatwiej się jedzie na Lecha czy Legię, mając świadomość, że zmierzy się z dobrym zespołem, ale jednocześnie rajcuje cię cała otoczka. Jak przegram, to okej, ale chociaż z faworytem, natomiast jeśli się wygra, to będzie super. Co do Rakowa, to jedzie się na bardzo trudny teren, na mecz z silnym zespołem, ale jednocześnie otoczka Częstochowy nie robi na piłkarzach takiego wrażenia. Od 30 lat jest anegdota na przykładzie Wodzisławia Śląskiego, że na Odrę nigdy się nie jechało przyjemnie. Początkowo myślało się o jakiejś tam prowincji, a potem pojawiała się proza życia i bardzo trudno było tam wygrać. Raków ma podobną przewagę, że nie każdy zespół motywuje się na niego aż tak, jak na Legię czy Lecha. Natomiast spadek formy Widzewa jest on zauważalny i obiektywny, a dla mnie nie jest też przypadkowy. W dłuższym okresie trudno jest utrzymać wysoką dyspozycję. Każdy zawodnik ma swój szczyt formy, górę sinusoidy i potem naturalnie następuje zjazd. Jako porównanie mam ostatni mecz Ligi Mistrzów i Mario Ruiego z Napoli, który dwa lata temu był na wylocie z klubu, bo grał tak słabo, a dziś znów jest dobrym piłkarzem. A to była po prostu roczna obniżka formy, po której zawodnik wrócił na odpowiednie tory. Dlatego warto pamiętać o wahaniach formy.

Na dole tabeli jest mała „rzeź” i nie wiadomo, kto spadnie. Oczywiście jedną nogą w I lidze jest już Miedź Legnica, ale istnieje też duże prawdopodobieństwo, że spadnie co najmniej jedna duża firma, regularnie grająca przez lata w ekstraklasie. Kto według pana na ten moment w największym stopniu „prosi się” o spadek?

Remigiusz JEZIERSKI: – Miałem okazję komentować mecz, kiedy Miedź zremisowała u siebie z Jagiellonią. Legniczanie mieli „setkę” sam na sam i jej nie wykorzystali. Wtedy powiedziałem sobie w duchu – bo sam też miałem tę nieprzyjemną okazję spadać z ligi – że rzeczywistości i matematyki się nie oszuka. Można być w pędzie mentalnym, nakręcać się, ale skoro nie gromadziło się punktów, to trudno wyobrazić sobie wygraną w 5 meczach z rzędu. Dlatego zgadzam się, że jeśli ktoś ma spaść, to Miedź jest nie do uratowania. Zgadzam się też, że będzie płacz w co najmniej jednym dużym mieście. Jestem z Dolnego Śląska i wiem, że tu jest panika. Zarówno w Zagłębiu, ale jeszcze bardziej w Śląsku, gdzie zwolniono dyrektora, a posada trenera Djurdjevicia wisi na włosku. Gdy ktoś jest w strefie spadkowej, to ma krew na oczach, ale gdy ktoś jest tuż nad nią, również czuje jej oddech. Wszyscy myśleli o Stali, Radomiaku czy Widzewie, ale one wypracowały sobie przewagę i bliżej do spadku jest Jagiellonii, Koronie czy zespołom dolnośląskim. Taka jest brutalna prawda, ktoś musi spaść.


Na zdjęciu: Końcówka będzie ciekawa, ale Raków ma dużą przewagę nad Legią – zauważa Remigiusz Jezierski.
Fot. Adam Starszyński/Press Focus