Zaklinanie rzeczywistości

Tyle że w naszej ekipie nie brakuje problemów przed starciem z mistrzami Europy. Nie dość, że kontuzje wyeliminowały z występu Roberta Lewandowskiego, Kamila Glika i Artura Jędrzejczyka, to na dodatek pojawiły się – co prawda już zdementowane – pogłoski o niesnaskach, a nawet rękoczynach w ekipie Jerzego Brzęczka. Atmosfera nadal nie jest jednak najlepsza, a dodatkowo selekcjonerowi ewidentnie brakuje… fartu. Najlepszy dowód to niedzielna awaria windy ze sztabem kadry na pokładzie, gdy kadrowicze zwiedzali Muzeum II Wojny Światowej. Trener przekonywał w poniedziałek podczas konferencji w hotelu Melio Braga, że nawet 15 minut spędzonych w zawieszeniu nie jest w stanie zawrócić go z obranej drogi, ale – nawet mimo uśmiechu, który zagościł na twarzy naszego trenera w czasie spotkania z dziennikarzami – zabrzmiało to niczym zaklinanie rzeczywistości.

Bez spinki u Milika

Tak wielkiej pewności siebie nie okazywał w przeddzień meczu z Portugalią Arkadiusz Milik, co należy poczytywać jako… pozytywną okoliczność. Chłodna głowa i spokój są bowiem w pierwszej kolejności potrzebne napastnikowi SSC Napoli, aby wreszcie przełamał się w reprezentacji. Bramki dla Polski nie zdobył już przecież przez ponad rok. – Czekam oczywiście na gola, ale nie spinam się, by strzelić za wszelką cenę. Bo napastnik im bardziej chce, tym gorzej dla niego. Nie będę jednak ukrywał, że bramki są dla mnie ważne, każda daje radość i szczęście. A już tym bardziej – kiedy pomaga drużynie. Spróbujemy się przełamać, mając świadomość, że Portugalia to aktualnie jeden z najlepszych zespołów świata. Czas w końcu wygrać, bo doskwiera brak zwycięstw – stwierdził napastnik Napoli. – Przyzwyczaiłem się, że w reprezentacji jest Robert Lewandowski i to od niego rozpoczyna się ustalanie składu. Z tego powodu byłem ustawiany za nim albo bliżej lewego skrzydła. Jestem jednak napastnikiem i to oczywiste, że najlepiej czuję się jako „dziewiątka”. Mam przecież wyuczone niezbędne schematy i na każdym treningu w klubie szlifuję automatyzmy związane z grą na tej pozycji. Byłbym zatem bardzo zadowolony, gdybym mógł zagrać na swojej naturalnej pozycji.

Apetyt na opaskę

Jak się okazuje, obecny selekcjoner hołduje polityce z gatunku: tajne/poufne. Podobno to autorski projekt Brzęczka, że kadra jest podawana kilka dni później niż podczas kadencji jego poprzednika. Trener ma także zabiegać, aby piłkarze nie ujawniali faktu powołania, a później dla siebie zachowywali także szczegóły odpraw. Przed starciem z Portugalią szkoleniowiec nie ujawnił natomiast nazwiska piłkarza, który zastąpi Lewandowskiego w roli kapitana. – Najpierw poinformuję o tym piłkarzy, a państwo dowiedzą się jutro o podjętych przeze mnie decyzjach – stwierdził lakonicznie.

Czy zatem, jak podpowiadałaby logika, Grzegorz Krychowiak przejmie opaskę i jaka będzie – ewentualnie – hierarchia jej przekazywania, można jedynie pospekulować. Na wczoraj wiadomo było jedynie tyle, że Krychowiak od dawna miał apetyt na ten prestiż. Nawet mówił o tym w wywiadach udzielanych reporterom prasowym. Tyle że później – przy autoryzacji – kwestia wylatywała z tekstów. Pewne jest zatem, że jako kapitan zyskałby nowy bodziec i może wreszcie na boisku zobaczylibyśmy „Krychę” takiego, jak podczas finałów Euro 2016 – bezczelnie pewnego siebie i bardzo sprawnie dyrygującego całą drugą linią? Na potwierdzenie tej kuluarowej spekulacji trzeba jednak poczekać.

Bramkarze złapali

Istotne dla losów rywalizacji z Portugalią będzie z całą pewnością nastawienie i forma Wojciecha Szczęsnego, za pewnik trzeba bowiem przyjąć, że okazji do potwierdzenia przynależności do europejskiej czołówki golkiperowi Juventusu nie zabraknie. – Bramkarze w komplecie są w wysokiej formie, mają dobry humor, a przede wszystkim – złapali luz. Dlatego jutro w Guimaraes będzie dobrze, nie ma zresztą innej opcji – rzucił szkoleniowiec reprezentacyjnych golkiperów. Andrzej Woźniak, udając się w poniedziałek na przedtreningową kawę.
I tej wersji się trzymajmy…