Czy spasowali przedwcześnie?

W ostatnich miesiącach kilku wybitnych piłkarzy postanowiło zakończyć kariery, choć nie skończyli jeszcze 35 lat.


Niegdyś piłkarz, który liczył sobie 30 i więcej lat, był uważany za boiskowego weterana. Były od tego oczywiście wyjątki, jak Stanley Matthews, który grał na wysokim poziomie do pięćdziesiątki i otrzymał od królowej Elżbiety II tytuł szlachecki, a gdy liczył sobie lat 41 otrzymał pierwszą w historii „Złotą Piłkę” tygodnika France Football. Legendarny Alfredo di Stefano miał 40 lat, gdy powiesił buty na kołku, a jego znakomity kolega z Realu Madryt, Ferenc Puskas, był o rok młodszy. Obaj artyści futbolu oficjalnie pożegnali się z zawodowym futbolem w 1966 roku. 10 lat później pożegnał się Bobby Charlton, lat 39, a w 1977 roku „dość” powiedział Pele, wówczas 37-latek.

Byli jednak i tacy, którzy z różnych względów musieli kończyć wcześniej. Idolem wielu spośród tych, którzy dziś dobijają lub przekraczają czterdziestkę, był na początku lat 90. poprzedniego stulecia Marco van Basten. Notoryczne problemy z kolanami spowodowały, że wyśmienity holenderski napastnik zakończył karierę oficjalnie w wieku 31 lat, w 1995 roku, choć ostatni mecz rozegrał… 2 lata wcześniej, w finale Ligi Mistrzów w barwach Milanu przeciwko Olympique Marsylia. Nie miał zatem trzydziestki, gdy po raz ostatni wybiegł na boisko. Później – przez dwa lata – walczył o powrót do zdrowia i na boisko. Ale walkę tę przegrał. Płakał po nim sam Silvio Berlusconi, który przez dwa lata trzymał go w klubie, płacił wysoki kontrakt, by tylko „Basta” jeszcze mógł zagrać.

Kiedy przegrywasz jesteś imigrantem…”

Z biegiem lat kariery piłkarskie, w sensie ogólnym, mocno się wydłużyły. Cristiano Ronaldo skończył w tym roku 38 lat i nie myśli o wieszaniu butów na kołku. Niedługo zagra 200 mecz w reprezentacji Portugalii, jest gwiazdą ligi saudyjskiej za potężne miliony i na pewno będzie grał do Euro 2024, albo nawet do mundialu w 2026 roku, choć będzie sobie liczył wówczas 41 lat. Tymczasem jego dwaj byli klubowi koledzy w ostatnich miesiącach postanowili pożegnać się z futbolem na dobre. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że obaj są od CR7 młodsi. Mesut Oezil o 3, a Gareth Bale o 4 lata. Wokół pierwszego z wymienionych było zresztą na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy bardzo głośno. I niekoniecznie w dobrym kontekście. Już wcześniej mistrz świata z 2014 roku niezbyt pochlebnie wypowiadał się o reprezentacji Niemiec, dla której rozegrał 92 mecze, i samych Niemcach.

– Gdy wygrywasz, to jesteś dla nich Niemcem. Ale gdy przegrywasz, to jesteś imigrantem – mówił ktoś, kogo pięć razy wybierano piłkarzem roku w Niemczech. Ostatnie sezony Oezil spędził w Turcji, bo ma przecież tureckie korzenie, choć jego rodzice przyszli na świat w Niemczech. Przed obecnym sezonem przeniósł się z Fenerbahce do Istanbul Basaksehir, ale nie spełniał oczekiwań. Nie chodziło jednak o kontuzje, choć również z nimi się borykał. Po prostu nie dawał już rady, o czym poinformował kolegów w szatni. Tak twierdzą media nad Bosforem. Potem oficjalnie ogłosił swoją decyzję.

– Była to wspaniała podróż, którą wypełniły niezapomniane momenty i emocje. Chcę podziękować moim klubom, a także wszystkim trenerom, którzy wspierali mnie oraz boiskowym kolegom, którzy stawali się moimi przyjaciółmi – napisał 34-latek w mediach społecznościowych. Co ciekawe, w żaden sposób nie odniósł się do występów w reprezentacji Niemiec, z którą odniósł największy sukces, czyli mistrzostwo świata. Ligi Mistrzów nie wygrał. Odszedł z klubu na początku sezonu 2013/14, kiedy „Królewscy” zdobyli pierwszy z czterech Pucharów Europy w erze CR7.

Coś nieporównywalnego

Gareth Bale miał to szczęście, że brał udział w każdym z tych sukcesów, a po raz ostatni wygrał LM już po odejściu Portugalczyka z klubu. Ma zatem na swoim koncie pięć triumfów w LM, łącznie wygrał z Realem 17 różnych trofeów, choć 8 sezonów, jakie spędził w drużynie z Estadio Santiago Bernabeu, to jednocześnie nieustające pasmo kontuzji. Wyliczono, że z powodu rozmaitych urazów, mniejszych lub większych, Walijczyk pauzował – uwaga – niemal 30 razy! Stracił w ten sposób niemal 200 spotkań, a i tak przecież statystyki ma całkiem niezłe. 258 rozegranych meczów i 106 strzelonych bramek.

W 2022 roku trafił do MLS, występował w Los Angeles FC i już wtedy mówiono, że mimo 33 lat myśli o końcu kariery i poświęceniu się swojej drugiej pasji, czyli grze w golfa. Bale robił jednak wszystko, by spełnić swoje ostatnie futbolowe marzenie. Zagrać na mistrzostwach świata. Reprezentację swojego kraju wciągnął do Kataru niemal w pojedynkę, za uszy. Zagrał na mundialu, strzelił nawet bramkę, choć Walia szybko odpadła z turnieju. Po urlopie ogłosił decyzję, którą podjął dużo wcześniej.

– Moja podróż na arenie międzynarodowej zmieniła nie tylko moje życie, ale także to, kim jestem. Radość z bycia Walijczykiem i zostania wybranym jako kapitan reprezentacji dała mi coś nieporównywalnego z niczym innym, czego doświadczyłem. Jestem zaszczycony i pełen pokory, że mogłem odegrać rolę w historii tego niesamowitego kraju – napisał Bale. I widać jak na dłoni, co dla dwóch byłych znakomitych piłkarzy Realu Madryt, kolegów z boiska, było najważniejsze w trakcie przygody z piłką. Jakże inne były ich priorytety, bo Bale ponad wszystko stawiał występy w drużynie narodowej. Żartuje się nawet w jego ojczyźnie, że gdyby mógł grać tylko dla drużyny narodowej, to wcale kariery by nie skończył. Ale tak się w futbolu na najwyższym poziomie po prostu nie da.

Miłość do Bossa

Jeszcze w zeszłym roku decyzje o zakończeniu kariery podjęli piłkarz młodszy nie tylko od Ronaldo, ale również od Oezila i Bale’a. Chodzi o Jacka Wilshere’a, zaledwie 30-latka, który określany był wielkim talentem i nadzieją angielskiej piłki. Miał znakomite momenty w Arsenalu, 34 razy zagrał w reprezentacji Anglii, a debiutował w niej mając nieco ponad 18 lat. Do dziś jest 11 w historii najmłodszym graczem drużyny narodowej. Później jednak zaczęły trapić go kontuzje, które były jego prawdziwą zmorą. W ich wyniku tracił całe rundy, a największe problemy miał z łydką. Jego najdłuższa przerwa w grze trwała 247, a kolejna 221 dni. Ponadto jeszcze 4 razy pauzował więcej niż 100 dni! To łącznie niemal 1000 dni, a było jeszcze kilka krótszych urazów.

Po odejściu z Arsenalu próbował pozostać angielskiej ekstraklasie, ale ostatecznie karierę zakończył w duński Aarhus. – Prawdę mówiąc, trudno było zaakceptować fakt, że moja kariera w ostatnim czasie zanikała z przyczyn ode mnie niezależnych, podczas gdy czułem, że wciąż mam tak wiele do zaoferowania. Grając na najwyższym poziomie, zawsze miałem ogromne ambicje i nie wyobrażałem sobie, że będę w takiej sytuacji. Mając jednak czas na refleksję i rozmowę z najbliższymi wiem, że teraz jest właściwy czas – napisał Wilshere, żegnając się z piłką i kibicami. Szczególnie dziękował Arsene’owi Wengerowi, który odkrył jego talent. Słowa nigdy nie oddadzą miłości, jaką mam dla Bossa – podkreślił Anglik, wobec którego były klub zachował się na poziomie. Zaproponował mu bowiem pracę z młodzieżą, a niemałą rolę odegrał w tym podobno sam Wenger, który wprawdzie nie pełni w klubie już żadnej roli, ale nieoficjalnie doradził, by Arsenal postawił na Wilshere’a, który – podobno – zdradza smykałkę do trenerki.

Z boiska przed kamerę

Przez wiele lat Jack Wilshere dzielił szatnię w Arsenalu z Kieranem Gibbsem, który niedawno, w wieku 33 lat, również postanowił zakończyć karierę. W jego przypadku kontuzje nie były jednak przyczyną. Przynajmniej nie kluczową, jak w przypadku byłego kolegi z drużyny klubowej i narodowej. Futbol, jak sam przyznał, trochę go znudził i nie czerpie z niego satysfakcji. Błyskawicznie jednak były gracz Arsenalu znalazł nową pracę. Ostatnio występował w MLS, w Interze Miami i został… prezenterem internetowej telewizji tego klubu. Prowadził program „The Inter Miami Show”. – Jestem zachwycony podjęciem tej nowej ekscytującej roli jako prezenter Interu Miami i nie mogę się doczekać tej wspaniałej okazji, aby podzielić się moim doświadczeniem i wglądem w klub poprzez niesamowite treści, które będą dostępne w Apple TV – powiedział tuż po rozpoczęciu pracy w nowej roli.

Na pracy agenta piłkarskiego skupi się Szime Vrsaljko, który ze względu na kontuzje pożegnał się z zawodowym futbolem tuż po ukończeniu 31 lat. Chorwat w 2018 roku został wicemistrzem świata. W Rosji, na prawej obronie, zagrał we wszystkich meczach, ale do Kataru już nie pojechał, co przyspieszyło jego decyzję. Występował w wielkich klubach – Atletico Madryt i Interze Mediolan. Teraz postara się wykorzystać doświadczenie zdobyte na boisku w pracy menedżera.

Na razie nie wiadomo, co robić będzie Bojan Krkić. Niegdyś uważano go wręcz za kopię Lionela Messiego. Piłkarsko wychowała go przecież Barcelona, grał u boku znakomitego Argentyńczyka. Wygrał z nią wszystko, ale nigdy nie spełnił pokładanych nadziei. Zdaniem wielu nie umiał się zmierzyć z rosnącą legendą Messiego. I właśnie w wieku 32 lat zakończył karierę, również ze względów zdrowotnych. Ostatnim jego klubem był japoński Vissel Kobe.



Na zdjęciu: Gareth Bale cztery razy u boku Cristiano Ronaldo wygrał Ligę Mistrzów i niedawno postanowił zakończyć karierę, choć jest cztery lata młodszy od Portugalczyka.
Fot. Jose Luis Cuesta/Cordon Press/PressFocus