Damian Tront: Remis nas nie interesuje

Rozmowa z Damianem Trontem, pomocnikiem GKS-u 1962 Jastrzębie.


Jak duże piwo dostał od was Mariusz Pawełek za ostatni mecz z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza? Cysternę?

Damian TRONT: – O ile mam dobre informacje, jeszcze nic nie dostał. Ale na pewno zasłużył na bardzo, bardzo duże piwo. Co mi tam – nie pożałowałbym mu nawet cysterny!

Pamięta pan dobrze jesienny mecz z Miedzią Legnica?

Damian TRONT: – Myślę, że tak. Przede wszystkim pamiętam to, że graliśmy bardzo dobrze, ale „tylko” do 80. minuty. Potem był tzw. blackout* i wypuściliśmy zwycięstwo z rąk. Straciliśmy w końcówce spotkania dwie bramki i tym samym dwa punkty.

Skąd panu przyszło do głowy określenie „blackout”?

Damian TRONT: – Ostatnio oglądam bardzo dużo ligi włoskiej i tam komentatorzy często używają tego określenia. Spodobało mi się, zapamiętałem i są efekty (śmiech).

Bardziej żałował pan wtedy zmarnowanej „setki” przez Jakuba Wróbla, czy okazji Dominika Kulawiaka?

Damian TRONT: – Myślę, że Kuba Wróbel miał łatwiejszą sytuację niż „Kula”. Minął już przecież bramkarza Miedzi, który wybiegł poza pole karne i miał przed sobą pustą bramkę. Strzelał z 18 metrów i powinien był trafić, ale niepotrzebnie podniósł piłkę i przeniósł ją nad poprzeczką.

Miedź Legnica zagra przeciwko wam u siebie bez czterech podstawowych zawodników, których z występu wyeliminował nadmiar żółtych kartek. Mam nadzieję, że nie wmówicie sobie przed meczem, że z tego powodu będzie wam łatwiej.

Damian TRONT: – Nawet nie wiedziałem, że przeciwko nam Miedź nie może zagrać w najsilniejszym składzie. W gruncie rzeczy skład przeciwnika nas nie interesuje, skupiamy się wyłącznie na swoim zadaniu. Mamy wytyczne od naszego trenera, więc wszystko jest teraz w naszych głowach i nogach. Poza tym to, że w podstawowym składzie rywala wyjdzie kilku zawodników, którzy do tej pory byli rezerwowymi, bynajmniej nie oznacza, że będzie to słabszy zespół i gorzej grający. Każdy piłkarz ma swoje ambicje i będzie chciał udowodnić swojemu trenerowi, że warto na niego postawić. Musimy więc zapieprzać, jeżeli chcemy pokonać przeciwnika.

Nie martwi pana fakt, że w ostatnich czterech meczach ligowych nie strzeliliście ani jednego gola? Czego wam zabrakło, by ten bilans nie był taki mizerny, wręcz wstydliwy?

Damian TRONT: – Martwi mnie i to bardzo. Tym bardziej, że mieliśmy dogodne sytuacje do zdobycia gola i przynajmniej kilka z nich powinniśmy wykorzystać. Gdybyśmy „otworzyli” wynik, kilka spotkań mogło się inaczej ułożyć i przysporzyć nam punktów. Ale mleko już się rozlało i nie ma sensu do tego wracać, trzeba skupić się na przyszłości. Czego nam zabrakło w tych meczach? Nie odkryję Ameryki mówiąc, że skuteczności. Teraz na treningach pracujemy nad tym, by to poprawić. Mam nadzieję, że efekty będą widoczne w ostatnim meczu tego sezonu w Legnicy.


Przeczytaj jeszcze: Skupić się na sobie


Czy obecna sytuacja jest porównywalna do tej z sezonu 2015/2016, gdy walczyliście o utrzymanie w 3. lidze śląsko-opolskiej? Wówczas na sześć kolejek przed zakończeniem sezonu przyszedł trener Jarosław Skrobacz i pod jego wodzą odnieśliście pięć zwycięstw, a jeden mecz – z Pniówkiem Pawłowice – zremisowaliście, ratując się przed degradacją.

Damian TRONT: – Teraz podobnie jak wtedy mamy nóż na gardle i chociaż jest kilka spójnych rzeczy z ówczesną sytuacją, teraz zadanie jest o wiele trudniejsze niż przed kilkoma laty.

Dlaczego pan tak uważa?

Damian TRONT: – Ponieważ gramy w pierwszej, a nie w trzeciej lidze. To oznacza, że naszymi przeciwnikami są o wiele lepsze drużyny, bardziej wymagające, prezentujące wyższy poziom sportowy. Wtedy naprawdę było zdecydowanie łatwiej.

Jak znosicie ciążącą na was presję?

Damian TRONT: – Bez żartów, nie ma żadnej presji. Przecież robimy to, co kochamy i jeszcze nam za to płacą. Wykonujący inne zawody ludzie mogą odczuwać presję związane z pracą, ale tym nie mogą tłumaczyć się piłkarze.

Pańskim zdaniem remis w Legnicy wystarczy do utrzymania na zapleczu ekstraklasy?

Damian TRONT: – Pomidor.

Poważnie, ale bez słowa „pomidor” lub sloganu „poproszę o inny zestaw pytań”?

Damian TRONT: – Skoro pan nalega… Nie bierzemy pod uwagę remisu, jedziemy do Legnicy po zwycięstwo. I nie mam nic więcej do dodania.

Blackout* – rozległa awaria zasilania.


Na zdjęciu: Pomocnik GKS-u 1962 Jastrzębie Damian Tront (z prawej) wierzy, że jego drużyna wróci z Legnicy bogatsza o trzy punkty.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus