„Przed meczem mówiłem, że strzelę bramkę. Wykrakałem…”

Wszystko dobre, co się dobrze kończy. Nie da się jednak ukryć, że fatalnie rozpoczęliście ten mecz, tracąc gola już w 3 minucie. Zabrakło koncentracji?
Dawid GOJNY: Naprawdę nie wiem, co powiedzieć. Zwracaliśmy na to uwagę w okresie przygotowawczym, bo traciliśmy takie bramki w rundzie jesiennej. Wybiliśmy piłkę do przodu, która jednak wróciła przed nasze pole karne. Adaś Wolniewicz poszedł do przodu, napastnik Odry wygrał pojedynek o pozycję i strzelił bramkę. Na szczęście jeszcze do przerwy zdążyliśmy odrobić straty z nawiązką.

 

Nie miał pan w tym momencie chwili zwątpienia?
Dawid GOJNY: Nie, absolutnie. Pomyślałem, że trzeba podwójnie się zmobilizować i jeszcze szybciej biegać po boisku. Była w nas olbrzymia motywacja, bo przecież czekaliśmy trzy miesiące na kolejny mecz ligowy przed własną publicznością. Nie mogliśmy tego przegrać!

Dawno pan już nie strzelił bramki głową…
Dawid GOJNY: To były zamierzchłe czasy (śmiech). To był mój pierwszy gol dla ROW-u Rybnik w meczu z Gryfem Wejherowo, który wygraliśmy 3:0.

 

To był rzadkiej urody gol. Celował pan w bramkę, czy przedłużał piłkę na długi słupek?
Dawid GOJNY: Cieszy mnie to bardzo, bo przed meczem mówiłem Patrykowi Skóreckiemu, że strzelę bramkę. Wykrakałem… Zaręczam, że w moim golu nie było przypadku. Kiedy idę na krótki słupek, to nigdy nie podaję piłki koledze, tylko oddaję strzał na bramkę. Do gola dołożyłem jeszcze dwie asysty, więc śmiało mogę powiedzieć, że to był mój najlepszy mecz w GKS-ie Jastrzębie.

 

Ręce same składały się do oklasków w akcji, po której strzeliliście drugiego gola. Nie tylko strzał głową Jakuba Wróbla był godny kamery filmowej. Doczekamy się replaya?
Dawid GOJNY:
Muszę powiedzieć, że po treningu zostajemy zawsze we trójkę – ja, Adaś Wolniewicz i właśnie Kuba Wróbel. Ja dośrodkowuję, a oni strzelają głową. Jak widać, ten czas nie poszedł na marne. Na video ta akcja i strzał Kuby będą wyglądać super.

 

FOT. MIROSLAW SZOZDA / 400mm.pl