Legia Warszawa. Przyjdą dla Boruca

W kadrze mistrza Polski, choć sezon będzie krótszy od tych poprzednich, znajduje się obecnie aż 37 piłkarzy.


Kiedy pod koniec poprzedniego sezonu Legia człapała nieco w kierunku mistrzowskiego tytułu, choć tak naprawdę nikt nie wyobrażał sobie, że mogłaby ligę przegrać, wielu kibiców z Łazienkowskiej niespecjalnie interesowało się, kiedy 14. w historii tytuł zostanie „przyklepany”.

Bo od kilku tygodni w powietrzu wisiała już informacja o tym, że możliwy jest jeden z najbardziej spektakularnych powrotów w dziejach nie tylko warszawskiego klubu, ale w ogóle polskiego futbolu. Artura Boruca, zdeklarowanego legionistę, kibice szanują w każdym zakątku Polski, choć przecież – biorąc pod uwagę piłkarzy Legii – nie jest to takie oczywiste.

Niewątpliwie jednak powrót byłego golkipera reprezentacji Polski stanowi atrakcję dla sympatyków wszystkich klubów. Legia tradycyjnie,przyciąga najwięcej kibiców na trybuny niemal wszystkich stadionów ekstraklasowych. I może to już nie te lata, ale pewnie pojawią się rzadziej odwiedzający nasze ligowe stadiony fani, którzy przyjdą na mecz z Legią… dla Boruca.

Pozyskanie 40-letniego bramkarza nie było jedynym głośnym transferowym posunięciem mistrza kraju przed nowymi rozgrywkami. Wiadomo, że z transferami Legii – szczególnie tymi zagranicznymi – było w ostatnich latach różnie. Trafiali się piłkarze, o których kibice z Łazienkowskiej chcieliby jak najszybciej zapomnieć, albo już zapomnieli.

Tym razem wydaje się, że Dariusz Mioduski i jego doradcy, postawili na jakość. Marki Artura Boruca, mimo metryki, nikt podważać nie zamierza. Podobnie jak możliwości Bartosza Kapustki. Ten, który cztery lata temu zrobił furorę wraca do Polski po to, by się odbudować i zdecydowanie pochwalamy pozyskanie takiego zawodnika, z którego polska piłka może jeszcze coś mieć.

Jeżeli chodzi o Josipa Juranovicia, to jest to piłkarz, którego pozyskanie – tak się przynajmniej wydaje – to przemyślany ruch. A o wartości Filipa Mladenovicia i Rafaela Lopesa raczej nie musimy przekonywać. Chodzi przecież o wyróżniających się piłkarzy czy nawet kluczowe postaci drużyn, które w poprzednim sezonie coś osiągnęły; zagrały w finale Pucharu Polski.

Można powiedzieć, że Legia postanowiła kontynuować politykę „podbierania” ważnych zawodników z przeciwnych zespołów. Czy jest w tym coś złego? Nie wydaje się, bo jeśli kogoś stać, to trudno mu zabronić.
Legia zawsze jest w ostatnich latach – po odejściu Bogusława Cupiała z Wisły Kraków – faworytem numer 1 do mistrzowskiego tytułu i tym razem nie będzie inaczej.

Mimo pewnej redukcji finansów, budżet klubu z Łazienkowskiej i tak będzie przeszło dwa razy większy od kolejnego na liście Lecha Poznań. Dlatego cel w Warszawie jest tylko jeden – wygrać rozgrywki 15. raz w historii i samodzielnie objąć prowadzenie w klasyfikacji wszech czasów pod względem ilości triumfów.

Nie warto już teraz się zastanawiać, kto najbardziej w realizacji powyższego celu będzie „Wojskowym” przeszkadzał. Jak również trudno jest przewidzieć, czy zmiana regulaminu rozgrywek może ekipie z Łazienkowskiej dopomóc, czy też przeszkodzić. Wydaje się jednak, że raczej to pierwsze.

Przypomnijmy, że w sezonie 2018/19 ekipa Legia przegrała tytuł w fazie dodatkowej. W niedawno zakończonych rozgrywkach, w meczach grupy mistrzowskiej, również nie radziła sobie nadzwyczajnie. Sądząc po tym 30 kolejek to dla trenere Aleksandara Vukovicia i jego piłkarzy chyba optymalna dawka spotkań do rozegrania.


Czytaj jeszcze: Posumowanie sezonu – najrówniejsi

Patrząc na kadrę zespołu, a konkretnie jej objętość, trudno się oprzeć wrażeniu, że stołeczny klub przygotował zespół do rywalizacji zdecydowanie bardziej intensywnej. 37 nazwisk robi wrażenie, choć należy się spodziewać, że nawet już w trakcie trwania rozgrywek ktoś zostanie wypożyczony.

Niemniej trener Vuković nie może narzekać na kadrowe braki. Dla przykładu – o miejsce na lewej obronie rywalizować będą wspomniany Mladenović i Michał Karbownik, odkrycie poprzedniego sezonu. Chyba że ten drugi zostanie sprzedany, czego również wykluczyć nie można.


Czy wiesz, że…

Sprowadzeni w tym okienku transferowym piłkarze mają ogromne doświadczenie, jeśli chodzi o występy w reprezentacjach.

Niekwestionowanym liderem jest pod tym względem Artur Boruc, który w biało-czerwonych barwach wystąpił 65 razy. 14 meczów w reprezentacji Polski ma na swoim koncie Bartosz Kapustka, który dla naszego zespołu narodowego strzelił 3 gole.

2 występy w reprezentacji Chorwacji z kolei zaliczył z kolei Josip Juranović. W sumie zatem nowi legioniści rozegrali 81 spotkań w drużynach narodowych.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus