Derby ze znakiem Q

Derby Małpolski były świetnym widowiskiem i mało kto się spodziewał, że zobaczymy 11 bramek. Goście po 20 minutach prowadzili 2:0. ale 2. tercji, ze sporymi perypetiami, gospodarze wręcz znokautowali rywali i zdobyli aż 6 goli. Takie obrotu sprawy nikt się nie spodziewał, bo to był prawdziwy koncert gospodarzy.


„Pasy” od początku meczu zaprezentowały z solidnej strony i wcale nie czekały aż zaatakują gospodarze. To właśnie goście szukały swojej szansy na zdobycie gola i szybko się doczekali. Erik Nemec objechał bramkę i posłał krążek do siatki. Gospodarze zapłacili za gapiostwo, wszak Nemec miał sporo swobody i bez większych problemów z umieszczeniem krążka w siatce. Owszem, miejscowi hokeiści próbowali zagrozić Cracovii, ale nie nie potrafili zaskoczyć Rok Stojanovicia. A goście wcale nie zamierzali rezygnować z podwyższenia rezultatu i fiński obrońca Saku Kinnunen zdecydował się daleki strzał i krążek znalazł drogę do siatki. Goście zaimponowali przede wszystkim dojrzałą grą i mocno ograniczyli siłę uderzeniową gospodarzy.

A tymaczsem nastąpił nieoczeniwany zwrot akcji. W 2. odsłonie goście byli w głębokiej defensywie. Teddy Da Costa potężnym uderzeniem, w przewadze, zdobył kontaktowego, Podobną sytuację wykorzystał Fin Ahopleto i gospodarze uwierzyli swoje możliwości. Na prowadzenie gospodarzy wyprowadził Jan Sołtys, który z głębi tafli otrzymał krążek od Petera Bezuszki i samotnie popędził na bramkę gości. Sołtys utrzymał nerwy na wodzy i pewnie pokonał Stojanovicia. Gospodarze w niespełna 2 min zdobyli 2 gole i nieoczekiwanie wyszli na prowadzenie. W 34:20 min sędziowie przerwali mecz, bowiem przy boksie gospodarzy pojawiła się wyrwa w lodzie. Po chwili konsultacji odesłali hokeistów do szatni. Tak więc 2. tercja została dokończona po przerwie, która nieoczekiwanie się przedłużyła. Niemniej hokeistom Unii należą się słowa uznania kwardrans niezwykle skutecznej gry. Po znacznie dłużeszej przerwie gospodarze kontynuowali dobrą grę i strzelali kolejne bramki. To był prawdziy nokaut w wykonaniu gospodarzy. Między 3. i 4. gole upłynęło zaledwie 13 sek.! Adrian Prusak zdobył kolejnego gola i w końcu po długich perypetiach zakończyła się ta odsłona. A w ostatniej tercji goście zdobyli 2.gole, ale były one zaledwie na otarcie łez. Hokeiści Unii zadziwili skutecznością w 2. tercji oraz „Pasy” niesłychaną niemocą. Niemniej dla kibiców było to widowisko niesłychaną atrakcją. (sow)

RE-PLAST UNIA OŚWIĘCIM – COMARCH CRACOVIA 7:4 (0:2, 6:0, 1:2)

0:1 – Nemec – Raczuk – Krejczi (2:20), 0:2 – Kinnunen – Jeżek (11:21), 1:2 – Da Costa – Cichy – Pangiełow-Jułdaszew (22:28, w przewadze), 2:2 – Ahopelto – Dziubiński (26:29,w przewadze), 3:2 – Sołtys – Bezuszka (27:26), 4:2 – Denyskin- Lindskoug (36:03), 5:2 – Ahopelto – Diukow – Dziubiński (36:16), 6:2 – Prusak – Wanat – M. Noworyta (37:44), 7:2- Denyskin – Da Costa – Graborenko (46:21), 7:3 – Brynkus – Arrak (48:02), 7:4 – Polak – Wronka – Csamango (49:38).

Sędziowali: Sebastian Kryś i Patryk Pyrskała – Michał Gerne i Sławomir Szachniewicz. Widzów 1500.

UNIA: Lindskoug; Graborenko (2) – Pangiełow-Jułdaszew, Jerofiejews – Diukow, Jakobsons – Bezuszka, M. Noworyta – P. Noworyta; Da Costa (2) – Cichy – Denyskin, Ahopelto – Dziubiński – Padakin, S. Kowalówka – Krzemień – Sołtys, Prusak – Wanat – Laakso (2). Trener Nik ZUPANCIĆ.

CRACOVIA: Stojanović (36:03. Zabolotny); Jeżek – Kinnunen, Gula – Szaur, Bzdoch – Krejczi (2), Husak (2); Sawicki – Rac – Kasperlik, Kapica – Polak – Wronka (2), Michalski – Raczuk – Nemec, Arrak – Csamango – Brynkus (2). Trener Rudolf ROHACZEK.

Kary: Unia – 6 min, Cracovia – 8 min.


Popisowy duet

Bartosz Fraszko, choć ostatnio solidnie pracował na lodzie, nie miał szczęścia sytuacjach podbramkowych. Jednak wszystko sobie zrekompensował w meczu z zespolem z Torunia. Zdobył 2 gole i zaliczył 3 asysty. Natomiast jego „guru” i zarazem kapitan GKS-u, Grzegorz Pasiut, zdobył 2. bramki i 2 razy podawał. Jeżeli w zespole jest taki duet – to jest gwarancja sukcesu. Obrońcy tytułu mistrzowskiego pewni pokonali ekipę z Torunia, choć martwią 4 stracone gole. Niemniej została przerwana seria 4. meczów bez wygranej. Powrót na zwycięska ścieżkę? Chyba tak, bo w perspektywie mecz u siebie z Sanokiem.
(ws)

GKS KATOWICE – ENERGA TORUŃ 8:4 (2:1, 4:2, 2:1)

0:1 – M. Kalinowski – K. Kalinowski – Syty (6:15, w przewadze), 1:1 – Kolusz – Pasiut – Fraszko (7:22), 2:1 – Olsson – Fraszko (13:59), 2:2 – Koskinen – Viitanen – Szecsi (23:29), 2:3 – M. Kalinowski (27:26), 3:3 – Pasiut – Fraszko (28:05, w osłabieniu), 4:3 – Fraszko – Pasiut (28:31, w osłabieniu), 5:3 – Pasiut – Fraszko (33:02). 6:3 – Fraszko (37:54, w osłabieniu), 7:3 – Pulkkinen – Blomqvist (56:19), 8:3 – Olsson- Maciaś (59:19), 8:4 – Korenczuk – Jaworski – Syty (59:47).

Sędziowali: Michał Baca i Mateusz Bucki – Michał Żak i Wiktor Zień. Widzów 475.

GKS: Murray; Kolusz – Rompkowski, Mikkola – Musioł, Kruczek – Wajda, Maciaś; Magee – Pasiut – Fraszko, Blomqvist (2) – Pulkkinen (2) – Lehtonen (2), Hitosato – Monto – Olsson, Krężołek – Smal – Bepierszcz (2). Trener Jacek PŁACHTA.

ENERGA: Studziński; Szecsi – Jaworski (2), Kurnicki (2) – Ahonen, Zieliński – Augstkalns, Schafer – Gimiński; Viitanen – Koskinen – Zając, M. Kalinowski – Syty – Korenczuk, Jeskanen- K. Kalinowski – Elomaa (2), Wenker – Maćkowski – Olszewski. Trener Teemu ELOMO.

Kary: GKS – 10 min, Energa – 6 min.


Fot. Krzysztof Porebski / PressFocus