Na dwoje babka…

Niech wszyscy wykonają swoją pracę dobrze to będziemy w pełni usatysfakcjonowani i jakość widowisk będzie wysoka – apeluje trener „Pasów”, Rudolf Rohaczek.


Cztery i siedem – te dwie liczby ciągle się powtarzały gdy toczyły się rozważania o półfinałowej rywalizacji między Comarch Cracovią oraz GKS-em Katowice. I trudno się dziwić. „Pasy”, szybko i bezproblemowo w czterech potyczkach uporały się z pierwszym rywalem Zagłębiem Sosnowiec i spełniły swój obowiązek. Natomiast obrońcy tytułu mistrzowskiego w siódmym, ostatnim meczu pokonali JKH GKS Jastrzębiem. Jedni zregenerowali siły i przygotowywali się do półfinałowych starć, zaś drudzy z „marszu” przystępują do rywalizacji. Czyżby zanosiło się na kolejny hokejowy maraton? Trudno, przynajmniej nam, wskazać faworyta i finalistę, czyli na dwoje babka wróżyła…

Szacunek

Obojętnie z jakimi opiniami będziemy się spotykali po rywalizacji Katowic z Jastrzębie, ale hokeistom obu drużyn należy się szacunek za stworzenie niebywałych widowisk z wieloma zwrotami akcji. Z zespołu JKH słychać pretensje pod adresem arbitrów i może, nawet czasami, słuszne. Niemniej brązowi medaliści z poprzedniego sezonu dwa razy wygrali w „Satelicie” i prowadzili w tej rywalizacji. Jednak nie potrafili wykrzystać atutu własnej tafli. Jednak w ostatniej potyczce katowiczanie zagrali niezwykle skutecznie i mieli powody do radości.

– Jestem po wrażeniem postawy obu drużyny, bo stworzyli niezwykle emocjonujące widowiska, które mogły się podobać kibicom – mówi dyrektor sekcji GKS-u, Roch Bogłowski. – Nasi hokeiści zaprezentowali się dojrzale i w tym kluczowym momencie okazali się lepsi. Radość wielka, ale nie było czasu na świętowanie, bo terminarz play offu nie jest naszym sprzymierzeńcem. Nawet po meczu wstępnie analizowaliśmy grę Cracovii i mówiliśmy o ich zaletach i niedostatkach. Nic to, nie mieliśmy czasu złapać oddechu, ale liczę, że zawodnicy po raz kolejny staną na wysokości zadania

W naszej lidze, na tę chwilę, jest taki układ, że liczy się pięć drużyn i każda z nich mogłaby się znaleźć w finale. Można było przewidzieć, że w jednej w parze może zostać wyczerpany limit meczów potrzebnych do awansu. Tego już się na tę chwilę nie zmieni, ale warto z tego zdarzenia wyciągnąć wnioski na kolejny sezon gdy się układa terminarz

Rehabilitacja

Mateusz Bepierszcz, nie tylko w naszej ocenie, to niezwykle solidna firma, potrafiąca wykonać mrówczą pracę. W tym sezonie zasadniczym, z reguły, występował w czwartym ataku i wraz z kolegami był odpowiedzialny za obronę podczas liczebnych osłabień. Niemniej ostatnio występował wyższych formacjach i zajął miejsce chorego Bartosza Fraszki. „Bepi”, jak mówią na niego koledzy, pod koniec sezonu zasadniczego i w play offach już pokazał błysk i całą gamę swoich umiejętności.

– Jeszcze do niedawna moim problemem było utrzymanie wysokiej formy w nieco dłuższym wymiarze czasowym – uśmiecha się jeden z bohaterów tych play offowych potyczek. – Teraz mam nadzieję, że będzie tylko jeszcze lepiej. Nie, nie było w szatni euforii po awansie, bo przecież trzeba dzisiaj grać kolejne spotkanie. Tym awansem chyba trochę zrehabilitowaliśmy się za nieudany finisz pierwszej części sezonu. Przecież sami sobie „wybraliśmy” rywala, przegrywając z zespołami niżej notowanymi (Sanokiem i z Toruniem – przyp. red.). Słowa uznania kieruję pod adresem kolegów z Jastrzębia, bo przecież grali twardo do samego końca. Świetnie byli przygotowani pod względem fizycznym, ale myśmy wytrzymaliśmy presję jaka nam towarzyszyła w tej rywalizacji. Od początku mówiliśmy, że naszym celem jest obrona tytułu mistrzowskiego i tego się trzymamy.

Czyhać na potknięcie

Dzień Kobiet w katowickim zespole poszedł w zapomnienie, bo przecież wszyscy wiedzą co czeka zespół dzisiaj. – Nasze żony, partnerki czy narzeczone doskonale wiedzą w jakim miejscu jesteśmy w sezonie. – Wszystko nadrobimy po zakończeniu sezonu i wówczas będziemy świętować – śmieje się katowicki napastnik.

Oba zespoły znają się doskonale i chyba tutaj o elemencie zaskoczenia nie może być mowy. Niepoślednia rolę będą odgrywali bramkarze, ale chyba na tej pozycji przewagę posiada GKS. John Murray w najtrudniejszych meczach potrafi się skoncentrować i nie zawodzi.

– John mocno nas podtrzymał w tym ostatnim meczu i tak będzie do końca, a o tym jestem przekonany – dodaje Bepierszcz. – My musimy się skupić na naszej grze. Wiem, że rywal ma spory potencjał w ofensywie i trzeba się wykazać cierpliwością. Musimy przetrzymać okresy ich przewagi, bo pewnie takowe będą i czekać na potknięcie. A potem w wyjść z szybką kontrą i idealnie było objąć prowadzenie. Jednak to tylko moje teoretyczne rozważania i zobaczymy co nam przyniesie rzeczywistość.

Pierwszy – najważniejszy

„Pasy” uchodzą za głównego faworyta do mistrzowskiej korony i wcale nie ukrywają, że po 6 latach chcą ją odzyskać. – Oczywiście, że trzeba optymistycznie w przyszłość po tym co się dokonało w sezonie zasadniczym – wyraźnie podkreśla trener zespołu, Rudolf Rohaczek. – Jednak nie snuję długofalowych planów, lecz koncentrujemy się tylko na inauguracyjnym meczu. On jest dla nas najważniejszy, a po nim będziemy wprowadzać ewentualnie jakieś drobne korekty. Pewnie, że nie możemy mówić o ewentualnym zaskoczeniu, bo oba zespoły doskonale się znają. Pewną niewiadomą jest jak zareaguje mój zespół po przerwie, którą wykorzystaliśmy do maksimum możliwości. Mieliśmy czas na wypoczynek oraz treningi.

Istotną rolę mogą odegrać bramkarze. Nie jest tajemnicą, że między słupkami bramki GKS-u stanie Murray. Kto wystąpi w Cracovii? – Już zdecydowałem, ale trzymam w tajemnicy – odpowiada czeski szkoleniowiec. A po chwili z powagą dodaje: – sędziowie są równie ważni jak bramkarze. – Niech wszyscy wykonają swoją pracę dobrze to będziemy w pełni usatysfakcjonowani i jakość widowisk będzie wysoka.

Gospodarze pragną wygrać dwa mecze u siebie, zaś goście marzą, minimum, o jednym. Siły są wyrównane…

Polska Hokej Liga

Półfinały play off

Czwartek, 9 marca

KRAKÓW, 18.30: Comarch Cracovia – GKS Katowice 1:3, 1:3, 2:1 D, 6:2, 3:1*

Piątek, 10 marca

KRAKÓW, 18.30: Comarch Cracovia – GKS Katowice

* – wyniki w sezonie zasadniczym.


Na zdjęciu: Grzegorz Pasiut (z prawej), to as nad asy w talii trenera Jacka Płachty, ale jego koledzy również w ćwierćfinale play off wznieśli się na wyżyny swoich umiejętności. Jak będzie z Cracovią?

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus