Dla trenera Wigier na Cichej jak w domu

Pochodzi ze Świętochłowic, ma mieszkanie w Chorzowie, a dziś (18.00) spróbuje odebrać punkty Ruchowi. Przed Dawidem Szulczkiem, szkoleniowcem Wigier Suwałki, szczególny wieczór.


Pod pewnymi względami to na pewno wyjątkowy mecz. Tyle ludzi na trybunach, no i u siebie w domu… – mówi Dawid Szulczek, trener Wigier. Choć przyjedzie dziś na Cichą z dalekich Suwałk, to oddychać będzie doskonale sobie znanym śląskim powietrzem. Pochodzi ze Świętochłowic, a w Chorzowie ma mieszkanie. – Jakieś 1,5 kilometra od stadionu – uśmiecha się.

Śrutwa był idolem

Pierwszy raz na Ruchu był jako 6-latek. – Tata mnie zabrał. 1997 rok, mecz z Odrą Wodzisław, zwycięstwo 3:2 po golu Witolda Wawrzyczka w ostatniej minucie. Ale naszym idolem, chłopaków z mojego pokolenia, był Mariusz Śrutwa. Przez 5 lat grałem w Ruchu: najpierw dojeżdżając, następnie chodząc już do klasy sportowej. Potem doszliśmy do wniosku – a w zasadzie rodzice… – że nauka jest ważniejsza, dlatego trzeba wybrać szkołę o nieco wyższym poziomie i godzić to z pasją, jaką jest piłka.

Po naszym roczniku 1990, mimo że mieliśmy jakieś sukcesy, raczej było widać, że nie zrobimy wielkich karier. To się potwierdziło. Wybili się tylko ci, którzy trafili do Ruchu później, jak Artur Sobiech, z którym nie miałem już okazji ani grać, ani trenować – opowiada Szulczek, którego przez ostatni rok prowadził w Chorzowie… Seweryn Siemianowski, obecny prezes „Niebieskich”.

– Zapamiętałem go jako trenera mającego dużo werwy, mnóstwo energii i pomysłów. Aktualnie kontaktu nie mamy, ale w przeszłości zdarzało się, że rozmawialiśmy – mówi Szulczek, a na pytanie, czy latem mógł trafić do Ruchu – kiedy ten po rozstaniu z Łukaszem Beretą szukał szkoleniowca – odpowiada krótko: – Pomidor!

Najpierw wynik Ruchu

Dziś świętochłowiczanin będzie chciał odebrać „Niebieskim” punkty. I nie będzie to jego pierwszy raz, gdy stanie przy Cichej po przeciwnej stronie barykady. Cztery lata temu też zawitał tu z Wigrami – jeszcze w I lidze i jeszcze jako asystent Artura Skowronka. Wtedy skończyło się remisem 2:2, dla gości z bieguna zimna rozczarowującym. Dzisiejszego wieczoru zdecydowanym faworytem są gospodarze.

– Śledzę wszystkie drużyny II-ligowe, losy śląskich zespołów: Piasta, Tychów, Jastrzębia, Górnika, GKS-u. Nie chciałbym, by zabrzmiało to tak, że interesuję się tylko Ruchem, ale jego wynik zazwyczaj sprawdzam jako pierwszy… Widzę, że idzie w dobrą stronę. Cieszą tak świetne inicjatywy jak sektor rodzinny, na którym wychowywane są kolejne pokolenia kibiców – podkreśla Szulczek.

Zagadnięty o siłę chorzowskiej drużyny opisuje: – Ma mocne punkty w postaci dwóch młodzieżowców, Wójtowicza i Neugebauera. W wielu drużynach młodzieżowcy na pewno by nie grali, gdyby nie PESEL. Podejrzewam, że w Ruchu by grali, bo dobrze wyglądają. Poza tym silny jest środek pola, z Janoszką, Foszmańczykiem i Mokrzyckim.

To trio, które dawałoby radę w I lidze. Dobrze bronią obrońcy, wahadłowi są wybiegani, potrafią dośrodkować i dobrze idą do pressingu. Prócz tego, że na razie zbyt wielu goli nie strzelają napastnicy, trudno się o coś do Ruchu przyczepić, dlatego sądzę, że zakończy sezon w top4 albo top5 i będzie się liczył w walce o awans – prognozuje trener Wigier.

A potem Legia

Zespół z Suwałk jeszcze w trakcie sezonu kompletował skład, dlatego zajmowana przezeń 10. pozycja w tabeli może nieco mylić, bo czas będzie działał na korzyść dzisiejszego przeciwnika Ruchu. Czy zadziała już dziś?
– Zwycięstwo w Chorzowie sprawi, że znajdziemy się blisko czołówki, a porażka pociągnie nas w okolice strefy spadkowej. Mam nadzieję, żę sprawdzi się pierwszy scenariusz.

Od dwóch tygodni trenujemy już w pełnym składzie, dlatego powinniśmy grać lepiej niż ostatnio. Poprawia się zgranie, atak pozycyjny, obrona, zachowanie przy stałych fragmentach. Na początku sezonu mieliśmy turbulencje, było sporo roszad, ale teraz pora wznieść naszą grę na wyższy poziom – zaznacza Dawid Szulczek, którego drużynę w przyszłym tygodniu czeka hitowy mecz z Legią Warszawa w Pucharze Polski.

– Ale tym będziemy się zajmować po powrocie z Chorzowa – ucina najmłodszy szkoleniowiec pracujący na szczeblu centralnym.


Fot. Tomasz Kudała/PressFocus