Do czterech razy sztuka

Mecz dwóch drużyn walczących o baraże, który dostarczył mnóstwa emocji i zakończył się wynikiem niesatysfakcjonującym żadnej ze stron, na bardzo długo zapamięta tyski napastnik Daniel Rumin.


Wyjazdu do Opola długo nie zapomni Daniel Rumin. Napastnik GKS-u zaliczył tak szalony występ, jaki niejednemu zawodnikowi nie przydarzy się przez całe życie. Szalony występ – a właściwie drugą połowę, w której doliczonym czasie uratował co prawda swojemu zespołowi punkt, ale po ostatnim gwizdku i tak padł na murawę bez cienia uśmiechu na twarzy.

Trzy poprzeczki

Rumin zanotował hat tricka… poprzeczek. Zamiast trafić do siatki, trzykrotnie obijał górne obramowanie bramki, będąc dosłownie kilka metrów od niej. Najpierw uczynił to po rzucie rożnym Łukasza Grzeszczyka, a piłka zanim „zadzwoniła” w poprzeczkę, została odbita przez Błażeja Sapielaka. Jeśli 19-letni golkiper Odry zaciągnął przed tym meczem kredyt szczęścia w jakimś piłkarskim parabanku, to teraz długo będzie go spłacał. Kolejny raz konstrukcja bramki ratowała go po próbach blondwłosego napastnika już przy stanie 1:0, po centrach Marcina Koziny. Za tym ostatnim razem „młyn” kibiców Odry po prostu… wybuchł śmiechem.

Ale po zakończeniu meczu już tak wesoło im nie było, bo Rumin postąpił w myśl zasady do… czterech razy sztuka i w trzeciej doliczonej przez arbitra minucie wreszcie trafił. Po stałym fragmencie gry piłka wróciła w opolskie pole karne za sprawą sprytnego zagrania Grzeszczyka, Rumin głową przechytrzył wychodzącego Sapielaka, a o spalonym – mimo analizy VAR – nie mogło być mowy. Dopełniając obrazu występu tyskiego napastnika trzeba jeszcze nadmienić, że maczał palce również przy… golu dla Odry. Nie wybił czysto piłki dośrodkowanej przez Tomasa Mikinicza z rzutu rożnego, a powinien to uczynić, dlatego z bliska do siatki wpakował ją Łukasz Kędziora.

Stoper ma to coś

Stoper sprowadzony do Opola zimą z II-ligowego Hutnika Kraków potrafi się znaleźć pod bramką rywala. To jego trzecie trafienie tej wiosny! Przed pierwszym gwizdkiem odebrał nagrodę od jednego ze sponsorów klubu za tytuł najlepszego piłkarza poprzedniego spotkania – wygranego z GKS-em Katowice.

Z imiennikiem z Tychów na listę strzelców mógł wpisać się już w I połowie, lecz wtedy – po aucie Piotra Żemły – na przeszkodzie stanęła mu… poprzeczka. Po meczu Kędziora opuszczał murawę niezadowolony, bo powtórki wykazały, że to on złamał linię przy wyrównującej bramce zdobytej przez tyszan. Być może nie padłaby – a już na pewno goście nie osiągnęliby w ostatnim kwadransie takiej przewagi – gdyby nie zdarzenie z 76 minuty.

Wciąż bez zwycięstwa

Wspominać będziemy poprzeczki Rumina, ale kluczowa dla tego spotkania była druga żółta kartka, na którą w bezsensowny sposób zapracował Dawid Czapliński. Ujrzał ją za faul, jaki popełnił w wyskoku, próbując sięgnąć piłki wrzuconej z autu przez jednego z kolegów z zespołu. Choć napastnik nie krył dużego zdziwienia, sędzia był pewny podjętej decyzji.

Trener tyszan, Jarosław Zadylak, szybko wprowadził drugiego napastnika w osobie Tomasa Malca, szukając przełamania i pewnie licząc, że jego zespół jest jeszcze w stanie sięgnąć po pierwsze od 11 marca zwycięstwo. Tak się nie stało. Odra zaś nie przegrała piątego kolejnego meczu, ale drugi raz z rzędu zmarnowała przed własną publicznością szansę wskoczenia do strefy barażowej. W podobnych okolicznościach; z beniaminkiem z Polkowic też straciła bramkę w doliczonym czasie.


Odra Opole – GKS Tychy 1:1 (0:0)

1:0 – Kędziora, 67 min, 1:1 – Rumin, 90+3 min (głową).

ODRA: Sapielak – Żemło, Kamiński, Kędziora – Spychała, Niziołek (68. Hrebeń), Trojak, Klimek (78. Szrek) – Mikinicz (68. Janus), Czapliński, Sauczek (19. Nowak). Trener Piotr PLEWNIA.

GKS: Jałocha – Mańka, Nedić, Szymura, Wołkowicz (79. Malec) – Żytek, Paprzycki (69. Jaroch) – Wachowiak (46. Kozina), Grzeszczyk, Steblecki (46. Biel) – Rumin. Trener Jarosław ZADYLAK.

Sędziował Marek Opaliński (Legnica). Żółte kartki: Czapliński, Trojak, Spychała – Mańka, Szymura, Malec, czerwona Czapliński (76, druga żółta).
Piłkarz meczu – Marcin KOZINA.



Na zdjęciu: Błąd przy straconej bramce, 3 poprzeczki, wyrównujący gol – niezwykły to był wieczór dla Daniela Rumina…

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus