Drabik zabrał głos

POLADA złoży odwołanie od decyzji o zawieszeniu Maksyma Drabika. Sam zawodnik po miesiącach przerwy zabrał głos w sprawie.


Na początku lutego Panel Dyscyplinarny przy POLADA opublikował wyrok w sprawie byłego żużlowca Betardu Sparty Wrocław. Półtora toku temu podczas kontroli antydopingowej przed drugim spotkaniem finałowym PGE Ekstraligi przyznał się do zastosowania infuzji żylnej. Przekroczyła ona jednak dopuszczalne normy. Ukarano go roczną dyskwalifikacją.

Długość zawieszenia nie jest satysfakcjonująca dla POLADA. Chcą oni złożyć odwołanie od wyroku. Oczekują dwuletniego zawieszenia dla 23-latka. To i tak zdecydowanie mniej, niż pierwotnie żądano. Gdy sprawa ujrzała światło dzienne, a więc pod koniec 2019 roku, Drabikowi groziły nawet cztery lata dyskwalifikacji. Żużlowiec zdaniem POLADA nie współpracował z nimi, a także nie odpowiadał na wezwania z ich strony. Sama sprawa nabierała coraz większego rozgłosu i ciągnęła się w nieskończoność. Prawdopodobnie dopiero w kwietniu 2021 roku poznamy ostateczną decyzję w sprawie Drabika

Po wielu miesiącach do samej sprawy odniósł się sam zawodnik. Na jednym z portali społecznościowych przedstawił długie oświadczenie. W nim Drabik podtrzymuje swoją linię obrony – jest winny przyjęcia infuzji, jednak decyzję podejmował lekarz.
– Infuzja wyniknęła z inicjatywy klubu, lekarz klubowy podjął taką decyzję wraz z ratownikiem medycznym zaaplikowano mi infuzję dożylną. Wówczas nie czułem się dobrze więc zdecydowano, że będzie to rozważne, by ustabilizować mój stan zdrowia. Nie zapytałem, czy nie dociekałem, bo darzyłem klub, w tym lekarza zaufaniem i uważałem za kompetentnych. Byłem nieświadomy, że została mi podana metoda zabroniona – napisał w oświadczeniu Drabik.

Żużlowiec zarzuca w nim także fakt, że POLADA podawała w trakcie trwającego śledztwa zbyt wiele informacji na temat sprawy.

– Od początku sprawa prowadzona była w sposób dla mnie niezrozumiały, bo byłem piętnowany tam gdzie tylko znajdowało się moje nazwisko i wyrokowano dla mnie cztery lata dyskwalifikacji, co moim zdaniem było nierzetelne na samym początku postępowania, dlatego zostałem zmuszony z moim pełnomocnikiem bronić się. Również od samego początku sprawa przybrała bardzo duży wydźwięk medialny, który był tylko podsycany przez stronę POLADA. Nadal nie potrafię zrozumieć, dlaczego przedstawicielom POLADA zależy, by było głośno, by mówiono i komentowano. Prosiłem i podkreślałem wraz z mecenasem, by nie nadużywać mojej osoby, a przekazywane są informacje, które powinny być poufne. Do tej pory odbieram to negatywnie, bo decyzja powinna być podejmowana tylko w sądzie, poprzez osoby odpowiedzialne za to, a nie z wpływem oraz zobowiązaniami medialnymi, przy których zatraca się obiektywizm – pisze dalej były już żużlowiec Betardu Sparty Wrocław.

W dalszej części Drabik wyjaśnia także, dlaczego poprzedni sezon dla niego zakończył się wcześniej niż dla innych. Wszystko miało związek z przedłużającą się rozprawą. Sam zawodnik otrzymał deklaracje, że w połowie ubiegłorocznych rozgrywek wyrok ma już zapaść. Stąd też wrócił do ścigania. Mimo to narastająca presja i ciągłe piętnowanie odbiło się na dyspozycji zawodnika, ale przede wszystkim nastroju. Jak mówi sam zawodnik – nie doświadczał żadnej przyjemności czy innych korzyści z żużla.

– Straciłem wszystkie dobre emocje, które kierowałem do tej dyscypliny. Życie wewnątrz przyprawiało mnie o irytację i niechęć – dodaje w oświadczeniu zawodnik. Wypowiedź ta może sugerować, że nie ma pewności, czy Drabik po okresie kary wróci do żużla.


Fot. Marcin Karczewski/Pressfocus