„Dziku” nie do zajechania?

Piłkarz, który jest podstawowym zawodnikiem drużyny trenera Waldemara Fornalika, w czwartek zagrał w wyjazdowym meczu z Anglią, a we wtorek biegał po boisku w Grodzisku Wielkopolskim rywalizując z Serbami. Do gliwickiego klubu zawitał wczoraj rano. – Jak ktoś kocha piłkę to może grać co trzy dni. W lidze angielskiej to norma – uśmiecha się Patryk Dziczek, który zdaje sobie sprawę, że najważniejsza będzie regeneracja. – Zagrałem z Serbią 75 minut, choć początkowo miałem grać tylko przez godzinę, ale taka była potrzeba.

Po przyjeździe do klubu spotkałem się z Tomkiem Strancem, który odpowiada za przygotowania motorycznego, na pewno będę też rozmawiał ze sztabem szkoleniowym. Teraz regeneracja, zabiegi z zimną i ciepłą wodą, które pozwolą mi jak najszybciej przygotować się do meczu – mówi „Dziku”, który pali się do gry. – Jestem młody, nie mam na co narzekać, czy się tłumaczyć. Będę do dyspozycji trenera. Czekam na mecze i lubię, gdy gramy co trzy, cztery dni – dodaje młodzieżowy reprezentant Polski.

Trener się zastanowi

Bardziej analitycznie na sprawę patrzy trener Waldemar Fornalik, który ma na uwadze to, że w środku przyszłego tygodnia Piasta czeka kolejny mecz ligowy. – Patryk grał w meczach kadry i na pewno nie jest to bez wpływu na jego dyspozycję. Najpierw czeka go odnowa, a my będziemy się zastanawiali i analizowali, czy jest w stu procentach gotowy na grę od pierwszej minuty – mówi szkoleniowiec Piasta. – Układ najbliższych ligowych meczów nie jest taki zły, bo jeżeli gramy w piątek, w środę i sobotę to jest to całkiem znośny terminarz. Mogło być gorzej, ale bierzemy pod uwagę to, że to pierwszy taki tydzień z trzema meczami w tygodniu. Faza finałowa pod tym względem będzie dużo trudniejsza – zaznacza Fornalik.

Jesienią poprzedniego roku różnie z tym bywało. We wrześniu mimo urazu w meczu z Wyspami Owczymi, po powrocie do klubu „Dziku” nie stracił miejsca w składzie. Inaczej było w październiku i listopadzie. W tym pierwszym przypadku Patryk po powrocie ze zgrupowania wszedł na ostatnie minuty meczu z Lechią i nie zagrał w ogóle w spotkaniu z Wisłą Płock, a miejsce w składzie odzyskał w następnym meczu. W listopadzie po barażach z Portugalią opuścił jedno spotkanie, z Zagłębiem Sosnowiec.

Solidna lekcja

Być może historia się powtórzy się w najbliższym spotkaniu, które zapowiadane jest jako mecz na szycie. Na zgrupowaniu młodzieżówki Dziczek miał okazję o tym porozmawiać z dwójką piłkarzy Lechii, Konradem Michalakiem i Karolem Filą. – Wymieniliśmy kilka zdań na temat piątkowego meczu. Oni liczą, że na trybunach pojawi się sporo kibiców i liczą na doping, bo są liderem. My pojedziemy tam, żeby utrzeć im nosa. Stać nas na dobry wynik w Gdańsku, nie mamy się czego bać. Nie przywiązywałbym wagi do tego, czy gramy z drużynami z górnej, czy dolnej połówki. Sił na każde spotkanie nam wystarczy, bo o przygotowanie fizyczne jestem spokojny – mówi pomocnik gliwiczan. Wracając do meczów młodzieżówki, zegar dla Dziczka i jego kolegów coraz szybciej tyka… – Ostatnie mecze były dla nas dobrymi sprawdzianami przed spotkaniami, które nas czekają na mistrzostwach Europy.

Grając w Anglii, przy 26 tysiącach widzów, była to dla nas solidna lekcja. Mecz z Serbią pokazał nam, nad czym musimy popracować, a co wychodzi nam dobrze. We wtorek miałem kilka strat, ale wynikało to z faktu, że czasem nie chciałem wybijać piłki i zbyt długo ją przytrzymywałem. Każdy chce się pokazać, walczymy o wyjazd do Włoch i o miejsce w wyjściowym składzie. Czasu nie ma zbyt wiele. Zostały dwa miesiące i zgrupowania przed turniejem nie będzie. Dlatego najważniejsze, żeby regularnie grać w klubie i prezentować dobrą formę. Trener Czesław Michniewicz nie ukrywał, że ci którzy nie będą grali, nie będą brani w pierwszej kolejności pod uwagę przy powołaniach – kończy Dziczek.

 

Na zdjęciu: Mecz z Serbią pokazał Patrykowi Dziczkowi (z prawej) czym różni się ekstraklasa od międzynarodowego poziomu.