Socha: Górnikowi brakuje kreatywnego pomocnika

Jako piłkarz, a potem działacz Górnika Zabrze był pan czynnym uczestnikiem i obserwatorem wielu meczów z warszawską Legią. Które z nich szczególnie zapadły panu w pamięć?
Edward SOCHA:
– Jaki piłkarz i kierownik drużyny Górnika zaliczyłem ponad 30 meczów z Legią. Wiele z nich do dzisiaj pamiętam, ze względu na dramaturgię i nagłe zwroty akcji. Trudno mi zdecydować się, które były najciekawsze.

Nie wymiga się pan od odpowiedzi. Proszę wybrać trzy – pańskim zdaniem – najważniejsze.
Edward SOCHA:
– Pierwszy, który przychodzi mi na myśl, to mecz z sierpnia 1982 roku. Prowadziliśmy 1:0 po bramce Erwina Koźlika, potem jednak Legia – którą prowadził legendarny Kazimierz Górski – strzeliła nam dwa gole. W ostatniej minucie meczu Leszek Brzeziński został sfaulowany w polu karnym i sędzia podyktował dla nas „jedenastkę”. Podszedłem pod piłki i uderzyłem pod poprzeczkę w środek bramki, Jacek Kazimierski nie miał szans, by obronić ten strzał. W rewanżu na Łazienkowskiej przegraliśmy aż 0:6. Po 25 minutach zszedłem z boiska, bo zerwałem mięsień dwugłowy. Wracaliśmy do Zabrza w podłych nastrojach, ta dotkliwa porażka sprawiła, że w następnych spotkaniach nie mogliśmy się ponieść, dojść do siebie. Trzeci pamiętny mecz z Legią zagraliśmy w kwietniu 1986 roku. Po golu Marka majki prowadziliśmy 1:0, a druga połowa to był popis Janka Urbana, który strzelił Kazimierskiemu dwie bramki. Kapitalny mecz zagrał też „Muppet”, czyli Waldek Matysik, który wyłączył z gry Darka Dziekanowskiego. Ten mecz praktycznie przesądził, że mistrzostwo Polski było już poza zasięgiem legionistów. Chcę jeszcze dodać, że w tamtych czasach mecze Górnika z Legią cieszyły się ogromną popularnością i zainteresowaniem ze strony kibiców. Na trybunach były komplety, trudno było znaleźć choćby jedno wolne krzesełko.

W najbliższą sobotę Górnik na pewno nie będziecie faworytem w pojedynku z Legią. Jak ocenia pan szanse zabrzan na korzystny wynik, czyli przynajmniej remis?
Edward SOCHA:
– Oglądałem na żywo Górnika w derbowym meczu z Piastem Gliwice. Jako były piłkarz i działacz tego klubu chciałbym, aby Górnik wygrał na Łazienkowskiej. Mecz z Legią jest bowiem bardzo prestiżowy. Jestem jednak realistą i remis też uznam za dobry wynik.

Nie są to przypadkiem marzenia ściętej głowy?
Edward SOCHA:
– Wiem, że Górnik nie jest w tej chwili w najlepszej formie. To po pierwsze, a po drugie – „zaciął się”, niestety, Igor Angulo. O tej porze zawsze miał minimum 10 bramek, teraz ma ledwie cztery. Zresztą to nie jest już ten sam Górnik, co przed dwoma laty. Angulo już nie dostaje tylu podań od pomocników, stąd jego niewielki dorobek strzelecki.

Czego w takim razie najbardziej w tej chwili brakuje Górnikowi, był jednym z czołowych zespołów ekstraklasy?
Edward SOCHA:
– Siły uderzeniowej, za mało jest też akcji skrzydłami, które kiedyś były siłą Górnika. Po takich akcjach zabrzanie mieli dużo groźnych sytuacji pod bramką przeciwnika. Widoczny jest też brak kreatywnego pomocnika, jakim był Rafał Kurzawa. Groźny był nie tylko jako wykonawca stałych fragmentów gry, doskonale „rozrzucał” piłki do kolegów. No i jeden chyba z największych mankamentów w grze Górnika – robią za dużo błędów w obronie.

W meczu Piasta z Jagiellonią ma pan faworyta?
Edward SOCHA:
– Z Górnikiem Piast zagrał zbyt ostrożnie, asekuracyjnie. Gdyby bardzo chciał wygrać, zgarnąłby trzy punkty. Na własnym boisku mistrz Polski na pewno zagra odważniej, chociaż Jagiellonia w ostatnim meczu z ŁKS-em też pokazała się z dobrej strony. Piast ma jednak więcej atutów, jak chociażby Piotra Parzyszka, który w Zabrzu długimi fragmentami był niewidoczny, ale jak już dostał piłkę, to ogłaszano alarm pod bramką Górnika. Różnicę robi także Tomasz Jodłowiec, dla którego nie ma straconych piłek, fajnie włączają się do akcji ofensywnych boczni obrońcy.
Stawiam na wygraną Piasta.

Spodziewał się pan, że Wisła Kraków będzie w takich tarapatach? Kiedyś w potyczce z Arką byłaby zdecydowanym faworytem, teraz już nie jest to takie pewne. Poradzi sobie w meczu „o życie”?
Edward SOCHA:
– Mam duży sentyment do „Białej gwiazdy”, dlatego wierzę, że się podniosą z kolan. To dla Wisły kluczowy mecz, jeżeli go przegrają, mogą naprawdę zakopać się w walce o utrzymanie. Jeżeli natomiast pokonają Arkę, podniesie się ich morale i poprawi atmosfera w szatni, bo jak czytam, piłkarze Wisły są w tej chwili zdołowani pasmem porażek.

Rewelacją rundy jesiennej jest na pewno Wisła Płock. Zdoła zatrzymać Cracovię?
Edward SOCHA:
– Wisła Płock zaskoczyła wszystkich fachowców serią zwycięstw, ale Śląsk Wrocław zdążył już ją zatrzymać. Zasług trenera Radosława Sobolewskiego nie sposób pominąć, nauczył piłkarzy walczyć jeden za drugiego. W moim rankingu wyżej jednak stoją akcje drużyny Michała Probierza. Uważam Cracovię za poważnego kandydata do tytułu mistrza Polski, a w pierwszej trójce znajdą się na bank.