Eliminacje LM. Na warszawskich zasadach

Sporo optymizmu wlało się w serca warszawskich kibiców po pierwszym meczu Legii z Bodo/Glimt. W rewanżu mistrzowie Polski muszą jednak zachować czujność.


Wynik 3:2 uzyskany w meczu wyjazdowym to bardzo dobry rezultat. Przed spotkaniem straszono wszystkich siłą norweskiej drużyny, ale Legia podeszła do tej rywalizacji na poważnie. W dobrym stylu udało jej się wygrać z ekipą Glimt, ale trzeba już o tym zapomnieć i znów postarać się na 100 procent – tym bardziej że zasada podwójnego liczenia goli wyjazdowych została już przez UEFA zniesiona.

Wiedzą, co poprawić

– Cieszymy się ze zwycięstwa w pierwszym spotkaniu, ale mamy świadomość, że ten rezultat niczego nie przesądza – mówił chłodno na przedmeczowej konferencji trener Legii Czesław Michniewicz.

– Chcemy zapomnieć o meczu w Bodo, wyciągnąć wnioski i przygotować się jak najlepiej. Nie myślimy o tym, żeby wyjść na boisko i bronić jednobramkowej przewagi. Chcemy grać po swojemu, według własnych zasad i osiągnąć jak najkorzystniejszy wynik. Nie zajmujemy się tym, co będzie po spotkaniu z Bodo. Nawet nie myślimy o tym, z kim przyszłoby nam dalej grać – tonował nastroje szkoleniowiec mistrzów Polski.

Michniewicz nie chciał jednak za dużo mówić o tym, co w grze jego drużyny trzeba przed spotkaniem poprawić. – Nie chcę ułatwiać pracy przeciwnikom. Wiem, co musimy zrobić. Sposób, w jaki traciliśmy bramki, dużo mówi o tym, nad czym musimy się skupić – przyznał zdawkowo szkoleniowiec, puszczając jednak oczko, że ma na myśli postawę w defensywie, głównie w kryciu.

– Nie skupiamy się na jednym elemencie, tylko przypominamy średni, niski, wysoki pressing, to jak budujemy akcję od bramki, w środku pola, w okolicach bramki rywala. Musieliśmy sobie w pigułce przypomnieć to, nad czym pracowaliśmy – przyznał Michniewicz.

Trening z kibicami

Trenera mistrzów Polski zapytano także o to, jaki jest klucz do dobrej formy zespołu. – Siedzi obok mnie – zażartował szkoleniowiec wskazując na Mahira Emrelego, azerskiego napastnika, który notuje kapitalne wejście do Legii. 24-latek świetnie spisywał się w sparingach, a formę podkreślił tydzień temu, zdobywając w Bodo dwie bramki.

– Dla mnie, atmosfera w klubie jest fantastyczna. Bardzo dobrze czuję się w zespole. Każdy jest otwarty, pomocny. Ważne jest dla mnie to, że trener mówi w języku rosyjskim, bo to ułatwia bezpośrednią komunikację – powiedział Emreli.

Norwescy zawodnicy nie są przyzwyczajeni do gry w warunkach, jakie będą panowały w Warszawie. Nie chodzi bynajmniej o pogodę, atmosferę czy murawę (chociaż u siebie grają na sztucznej trawie), ale o gorący doping publiczności, która to przecież wielokrotnie pomagała „Wojskowym” podczas meczów. Z tego też powodu piłkarze Bodo przed wylotem do Polski… odbywali treningi z włączonym z głośników dopingiem kibiców!

– Powiem szczerze, to podobne uczucie, jak zespół Bodo/Glimt, który trenował przy dopingu naszych kibiców (śmiech) – mówił o pierwszym spotkaniu przy wsparciu trybun Emreli. – Nie tylko ja, ale myślę, że przez dłuższy czas cała nasza drużyna grała bez fanów na trybunach. Dużo o tym rozmawialiśmy, wszyscy na to czekamy – zadeklarował Azer.

Prawie bez zmian

Żadnego koronawirusa w szeregach Legii nie ma, ale i tak Michniewicz musi poradzić sobie z pewnymi zagwozdkami. Nie wiadomo, co z bramkarzem Arturem Borucem, który – jak zdradził trener – od poprzedniego meczu nie odbył żadnego treningu. Wiele wskazuje na to, że w rewanżu między słupkami stanie więc Cezary Miszta. Od pierwszej minuty nie zagrają też raczej Tomas Pekhart i Josip Juranović, którzy brali udział w Euro 2020, chociaż ten drugi znajduje się w świetnej formie fizycznej i może wejść z ławki.

Choć Artur Jędrzejczyk trenował ostatnio z zabandażowanym udem, jego występ raczej nie jest zagrożony. Szkoleniowiec Legii przyznał także, że jest zadowolony z postępów, jakie wykonuje nowy stoper Lindsay Rose, ale dodał: – Myślę, że brakuje mu jeszcze troszeczkę treningu z drużyną i przede wszystkim gier kontrolnych. – Wszystko więc wskazuje, że poza golkiperem „Wojskowi” wyjdą na Norwegów w takim samym zestawieniu, jak przed tygodniem.


Fot. Wojciech Dobrzyński/PressFocus