Energa Basket Liga. Krok od niespodzianki

Czarni Słupsk zdobyli komplet punktów w Gliwicach i zapewnili sobie pierwsze miejsce po sezonie zasadniczym. GTK wciąż niepewne utrzymania.


Słupczanie w starciu z GTK mieli o co grać. Na kolejkę przed końcem mogli sobie zapewnić zwycięstwo w sezonie zasadniczym. Mając lepszy bilans bezpośrednich meczów z Arged BM Stal Ostrów Wlkp., potrzebowali do tego wygranej w Gliwicach. Plan wykonali, choć musieli się sporo natrudzić, by złamać opór desperacką walczących o pozostanie w elicie gospodarzy.

Zaczęło się zgodnie z planem. Pierwsze akcje należały do beniaminka ze Słupska. Miejscowi szybko jednak opanowali nerwy i podjęli walkę. Na akcje Marka Klassena, Beau Beecha i Marcusa Lewisa odpowiadali Filip Put oraz Jabarie Hinds. Do 17 minuty trwała wyrównana walka. Raz prowadzili goście, po chwili górą byli gliwiczanie. Wtedy jednak graczom GTK przytrafił się przestój. Kilka złych decyzji rzutowych, niepotrzebnych strat i stracili dziewięć punktów z rzędu. Wydawało się, że to przełomowy moment, że w drugiej połowie Czarni pójdą za ciosem i przełamią opór GTK.

Nic z tego. Gliwiczanie pokazali hart ducha. Nie odpuścili. Do końca starali się zniwelować straty. Kilka razy byli blisko, zbliżali się na trzy „oczka”, ale goście zawsze potrafili odpowiedzieć. Gdy do końca pozostawało niespełna 3,5 minuty gospodarze wreszcie dopięli swego. Po „trójce” Filipa Puta był remis 71:71. Słupczanie szybko jednak rozwiali nadzieje miejscowych na sprawienie niespodzianki. Już w następnej akcji „trójką” odpowiedział Klassen, a dwoma akcjami poprawił Lewis. Odmienić losy meczu próbował jeszcze Hinds, ale niewiele wskórał. Od stanu 76:78 punktowali tylko goście.

Nie było też niespodzianki w Dąbrowie Górniczej. MKS niewiele miał do powiedzenia z Legią Warszawa, która wygrywając zapewniła sobie miejsce w play offie.

Spotkanie było popisem Roberta Johnsona. Amerykanin przed dwoma laty był gwiazdą MKS-u. Teraz wrócił do hali w Dąbrowie Górniczej, ale już jako zawodnik Legii i pokazał klasę,. Był znakomity. Zdobywał punkty praktycznie z każdej pozycji. Trafiał z dystansu, półdystansu i po wejściach pod kosz. W sumie zdobył aż 33 punkty. I na tym nie poprzestał. Świetnie też kierował grą warszawian, umiejętnie przyspieszając lub zwalniając akcje oraz widział lepiej ustawionych kolegów, zapisując na koncie aż osiem asyst.

Początek jednak należał do gospodarzy. Byli bardzo zmotywowani. Zaskoczyli przyjezdnych rzutami zza linii 6,75 m. Po kolejnej „trójce” Mike’a Lewisa wygrywali już 21:14 (8 min). Wystarczyło jednak, że gracze Legii podkręcili tempo, mocniej stanęli w obronie, by błyskawicznie odrobili straty. Jeszcze przed końcem pierwszej kwarty byli na prowadzeniu.

Ich przewaga nie była jednak zbyt duża. Wynosiła około 10 „oczek”. Dąbrowianie bowiem walczyli. Wykorzystywali każde zawahanie rywali. Byli blisko. W 22 minucie mieli do odrobienia zaledwie trzy punkty (40:53). Wtedy jednak nastąpił kolejny zryw Legii. I choć zawodniczy z Warszawy nie prezentowali nadzwyczaj wysokiego poziomu, konsekwentnie powiększali różnicę. Po akcji Łukasza Koszarka wynosiła ona już nawet 21 punktów (87:66). Do końca pozostawało wtedy niewiele ponad 7 minut. I już do końcowej syreny niewiele się mieniło. Gospodarzom udało się nieco zmniejszyć straty, ale Legii poważniej nie zagrozili.


GTK Gliwice – Grupa Sierleccy Czarni Słupsk 76:83 (14:17, 15:21, 25:22, 22:23)

GLIWICE: Wiśniewski 6, Radwański 5 (1×3) Put 16 (4×3), Dodd 4, Hinds 19 (3×3) – Gołębiowski, Krajina 16, Williams 10 (1×3). Trener Marosz KOVACZIK.

SŁUPSK: Lewis 17 (1×3), Beech 18 (4×3), Klassen 13 (3×3), Witliński 4, Garrett 17 (1×3) – Jankowski 5 (1×3), Musiał 4, Słupiński 1, Young 4. Trener Mantas CESNAUSKIS.


MKS Dąbrowa Górnicza – Legia Warszawa 86:99 (25:27, 20:26, 20:25, 21:21)

DĄBROWA GÓRNICZA: Lewis 17 (3×3), Piechowicz 8 (2×3), Brenk 13 (1×3), Sobin 5, Fenner 22 (3×3) – Pacheco, Motylewski 4, Małgorzaciak 5, Sitnik 11, Rajewicz 1. Trener Jacek WINNICKI.

WARSZAWA: Johnson 33 (6×3), Kulka 11 (3×3), Cowels 13 (3×3), Kemp 2, Koszarek 10 (1×3) – Wyka 2, G. Kamiński 5 (1×3), Skifić 8, Abdur-Tahkman 15 (1×3), Kołakowski, Sadowski. Trener Wojciech KAMIŃSKI.


Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz – Polski Cukier Pszczółka Start Lublin 82:89 (27:22, 20:18, 15:23, 20:26)

BYDGOSZCZ: Camphor 8 (2×3), Zębski 12 (2×3), Washpun 18 (1×3), Cavars 12, Nizoł 7 (1×3) – Herndon 5, Krasuski 3 (1×3), Chyliński 9 (2×3), A. Pluta 8 (1×3). Trener Artur GRONEK.

LUBLIN: Scott 9, Taylor 8, Melvin 17 (3×3), Wilson 25 (6×3), Kostrzewski 6 – Szymański 4, Jeszke, Pelczar 2, Walker 10 (2×3), Dziemba 8 (2×3). Trener Tane SPASEV.

1. Słupsk 29 51 2409:2281

2. Ostrów 29 50 2690:2360

3. Zielona Góra 29 49 2545:2305

4. Włocławek 28 48 2400:2217

5. Wrocław 28 46 2380:2204

6. Warszawa 29 46 2401:2337

7. Toruń 28 45 2307:2118

8. Bydgoszcz 28 43 2357:2315

9. Szczecin 28 42 2342:2342

10. Sopot 28 42 2250:2271

11. Stargard 29 40 2298:2456

12. Gdynia 29 40 2227:2397

13. Dąbrowa G. 29 38 2390:2551

14. Lublin 28 37 2122:2304

15. Gliwice 29 34 2198:2517

16. Radom 28 33 2170:2342

1-8 play off; 16 spadek

Następne mecze 9.04.: Wrocław – Radom; 10.04.: Szczecin – Toruń, Bydgoszcz – Włocławek, Sopot – Lublin; 13.04.: Gdynia – Ostrów Wlkp., Zielona Góra – Bydgoszcz, Lublin – Wrocław, Radom – Włocławek, Stargard – Słupsk, Gliwice – Szczecin, Toruń – Dąbrowa Górnicza, Warszawa – Sopot.


Na zdjęciu: Słupczanie mieli sporo problemów z zatrzymaniem Filipa Puta.

Fot. Tomasz Kudala/pressfocus