Jak spaść, to z wysokiego konia

TOMASZ MUCHA: Sezon letni ruszył już pełną parą, a Ewy Swobody nie widać. Kiedy w tym sezonie po raz pierwszy zobaczymy młodzieżową mistrzynię Europy na bieżni?

EWA SWOBODA: – Miałam wystartować w niedzielę w Radomiu, a potem dwa dni później na Europejskim Festiwalu Lekkoatletycznym w Bydgoszczy, ale nie jestem jeszcze gotowa. Trochę chorowałam, więc okres startowy niestety się przesunął. Zacznę 8 czerwca na Stadionie Śląskim podczas Memoriału Kusocińskiego.

 

Czyli od razu wielkie boom w pierwszym mityngu na legendarnym Śląskim?

EWA SWOBODA: – Tak, a co! Jak spaść, to z wysokiego konia. Będzie „surprise”. Trochę się stresuję, bo to będą duże zawody, na szczęście blisko mojego domu w Żorach, będzie rodzina, znajomi, więc nie ma się co przejmować. Poza tym lubię, gdy na stadionie jest dużo ludzi, którzy głośno dopingują. Zawsze lubiłam startować na Memoriale Kamili Skolimowskiej czy wcześniej w mityngu Pedro’s Cup. Była super atmosfera, to motywuje, jak jest na stadionie dużo ludzi. Wierzę, że w Chorzowie też tak będzie i że śląscy kibice pokażą się z lepszej strony niż ci w Szczecinie, gdzie poprzednio odbywał się memoriał.

 

Do Kusocińskiego zostały niecały trzy tygodnie. Jak forma?

EWA SWOBODA: – Treningowo idzie wszystko dobrze, nie opuściłam żadnych zajęć. Mam nadzieję, że będzie jak najszybciej, bo założyłam się z trenerką (Iwona Krupa – przyp. red.), że jak pobiegnę 11,25, to nie będę musiała dwa dni później biec w Gliwicach 200 metrów. A ja nie chcę biegać dwusetki! Powiedziałam trenerce, że okej, możemy, ale dopiero na koniec sezonu, a nie zaraz na początku.

 

Zrobiłaś jakieś postępy w porównaniu z poprzednim sezonem?

EWA SWOBODA: – Coraz lepiej idzie mi na siłowni. Nie chodzi tu o liczbę kilogramów, ale o technikę. I dlatego coraz lepiej robię przysiady i jestem coraz mocniej zbudowana. Myślę, że to się przełoży na bieżni.

 

Na co liczysz w tym sezonie? Twój rekord życiowy 11,12 liczy już sobie prawie dwa lata…

EWA SWOBODA: – No wypadałoby już go pobić, ale będzie trudno. Na razie nie wiem, na ile jestem przygotowana. Trudno wróżyć, zwłaszcza po sezonie halowym na 60 metrów. Zaczęłam go od wyniku 7,21 i były duże nadzieje, a potem nic z tego nie wyszło. Podejdę do tego na spokojnie. Na razie mam motywację na pierwszy start – pobiegać 11,25 i nie biegać dwustu. Co dalej, zobaczymy po Kusocińskim.

 

Twoja klubowa koleżanka z AZS AWF Katowice, Justyna Święty, zaczęła sezon od rekordu życiowego na 400 metrów.

EWA SWOBODA: – Noo, Justyna daje czadu… Może też przerzucę się na czterysta. Albo nie – będę pchała kulą, nadaję się, ha ha!

 

Masz jakiś plan na mistrzostwa Europy w Berlinie?

EWA SWOBODA: – Najpierw chciałabym się na nie dostać. Minimum 11,40 nie jest jakieś wyśrubowane, ale żeby zawalczyć o miejsce w finale, trzeba biegać znacznie szybciej. W innym wypadku jechać, żeby tylko wystartować, to nie ma chyba sensu.

 

Kibice zobaczą na Twoim ciele nowy tatuaż?

EWA SWOBODA: – Na razie kończę z tym, bo ileż można? Ale zobaczymy…