GKS 1962 Jastrzębie. Gorzkie żale

GKS 1962 Jastrzębie walczy nie tylko o utrzymanie w I lidze, ale również o zachowanie twarzy.


Jeżeli ktoś chce uderzyć psa, zawsze znajdzie kij pod ręką. W Jastrzębiu Zdroju nie brakowało kibiców, którzy z niecierpliwością czekali na potknięcie GKS-u 1962 i teraz mają używanie. Dla niech to nieistotne, że żadna drużyna na świecie, łącznie z Realem Madryt, Barceloną, Liverpoolem czy Juventusem, nie ma monopolu na wygrywanie. Wszyscy mają prawo do porażek, ale nie GKS 1962 Jastrzębie!

Nie znam przyczyn obecnej zapaści drużyny, która jesienią należała do ścisłej czołówki na zapleczu ekstraklasy. Nie bywałem w szatni, od treningów także mnie odcięto (podobnie jak innych dziennikarzy), więc nie będę silił się na zdiagnozowanie choroby toczącej zespół z Harcerskiej. Wiem natomiast jedno – piłkarze nie mogą z dnia na dzień zapomnieć, jak się gra w piłkę. I to oni znają najlepiej odpowiedź na pytanie, gdzie szukać źródeł obecnego kryzysu.

Szkoda, że klubowe media od pewnego czasu unikają swoich piłkarzy jak zarazy, nie publikują ich opinii po meczach. Może kilka konkretnych, rzeczowych pytań oraz szczere odpowiedzi na nie, rozwiałyby wszelkie wątpliwości i niedomówienia.

Uwielbiani i wychwalani pod niebiosa przed kilkoma miesiącami zawodnicy teraz są tylko wkładami do koszulek, a dobre rady bardzo często są w stylu „Zejdźcie z boiska, nie róbcie z nas pośmiewiska!”. Nie brakuje oczywiście propozycji, by skierować ich do pracy na kopalni lub do sklepów „Biedronka” na kasę („Będę u was mięso kupował” – cieszył się jeden z „kibiców” na łamach „JasNetu”). Razy są wymierzane zawodnikom bezkarnie, bo który z tych „wielbicieli” miałby odwagę stanąć twarzą w twarz z konkretnym piłkarzem i powiedzieć mu wszystko prosto w oczy?

Nie jestem i nie zamierzam być adwokatem zawodników GKS-u 1962 Jastrzębie, którzy mogą zamknąć usta swoim krytykom tylko w jeden sposób – wygrać najbliższy mecz w Grudziądzu. Nieważne jak, nieistotne w jakim stylu, ale WYGRAĆ! W przeciwnym wypadku strumień pomyj wylewających się na ich głowy będzie tak obfity, że strach się bać.

I oby już nie pojawiały się w internecie wpisy, jaki zamieścił po meczu z Podbeskidziem kibic używający nicku Stan. „Byłem na meczu z wnukiem, chciałem mu pokazać jaką mamy drużynę i wyszedłem na idiotę wierząc że będzie ciekawy i zacięty pojedynek, a tymczasem wyszło wielkie G…..o. Zostałem wyłączony z kibicowania zawodnikom, którym się po prostu nie chce grać. Przepraszam jeśli obraziłem majestat piłkarski”.

Kto się łudził, że angaż Pawła Ściebury w miejsce Jarosława Skrobacza odmieni oblicze drużyny jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, jest wyjątkowo naiwny. Jak trafnie zauważył jeden z kibiców, nie wystarczy w fiacie 126p wymienić opony na slicki, by wyjechać na tor i ścigać się z samochodami Formuły 1.


Czytaj jeszcze: Szósty knock-down


Piłkarze muszą wziąć się w garść, „dać z wątroby” maksa, by nie potem nie przylgnęła do nich etykietka największych frajerów sezonu 2019/2020. Niezależnie od tego, czy zostaną w klubie na następny sezon, czy też znajdą nowego pracodawcę.

Do zakończenia rywalizacji w I lidze pozostały już tylko trzy kolejki. W tej grze nie będzie remisu – albo GKS 1962 Jastrzębie pozostanie na obecnym szczeblu rozgrywkowym, albo stoczy się w otchłań 2. ligi. A wtedy może być płacz i zgrzytanie zębów. Byłem świadkiem takiej katastrofy przed dziesięcioma laty i najgorszemu wrogowi nie życzę tak spektakularnego upadku na twarz.

Wtedy odbudowa drużyny ze zgliszczy była możliwa dzięki wychowankom Szkółki Piłkarskiej MOSiR Jastrzębie, którzy rozpoczęli mozolną wspinaczkę w górę od ligi okręgowej. Teraz jest to niemożliwe i zainteresowani wiedzą doskonale, dlaczego…


Na zdjęciu: Piłkarzom GKS-u 1962 Jastrzębie od dawna nie jest już do śmiechu.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus