GKS 1962 Jastrzębie. Nerwowe odliczanie

Piłkarze GKS-u 1962 Jastrzębie nie wygrali żadnego z ostatnich trzynastu (!) meczów ligowych.


Liczby są nieubłagane… W ostatnich trzynastu meczach ligowych piłkarze GKS-u 1962 Jastrzębie aż dziewięć razy musieli uznać wyższość przeciwnika, a tylko cztery razy udało im się „wyciągnąć” remis. Różnica bramek też jest katastrofalna: 7:24! Na wygraną czekają od 7 czerwca br., kiedy pokonali w Opolu tamtejszą Odrę 2:1. Kiedy kibice z Jastrzębia Zdroju doczekają się kompletu punktów swojej drużyny? Bóg jeden raczy wiedzieć, bo aż do połowy listopada (8 kolejek) podopieczni trenera Pawła Ściebury będą grali wyłącznie na wyjazdach.

Piątkowy mecz z Radomiakiem w Wodzisławiu Śląskim był bardzo przeciętnym widowiskiem, nie tylko w wykonaniu „gospodarzy”. Również zespół trenera Dariusza Banasika nie zachwycił, ale moim zdaniem wygrał zasłużenie. Ataki gości były – w przekroju całego spotkania – o wiele groźniejsze, o wiele spokojniej od rywali rozgrywali piłkę, dłużej się przy niej utrzymywali.

Nieco inny pogląd na temat potyczki z Radomiakiem ma pomocnik GKS-u 1962 Jastrzębie, Daniel Feruga. – Musimy zacząć punktować i bardzo tego chcemy – powiedział zaraz po spotkaniu dla oficjalnej strony klubowej 32-letni piłkarz.

– Z meczu na mecz jesteśmy tego coraz bliżsi, ale cały czas czegoś brakuje. Uważam, że kto widział piątkowy mecz, to wie, że wcale nie byliśmy gorszą drużyną od Radomiaka. W mojej ocenie mieliśmy więcej sytuacji, które musimy zacząć wykorzystywać z zimną krwią, bo o to chodzi w piłce. Nie chcę na gorąco po meczu użyć złych słów, ale musimy być w naszej grze konsekwentni i wystrzegać się błędów.

Na początku prowadziliśmy grę, mieliśmy dużo częściej piłkę przy nodze, po czym dostajemy bramkę. Następnie znowu kontrolujemy mecz, mamy sytuacje do wyrównania, ale piłka nie wpada do bramki i robi się nerwowo. Tej zimnej krwi nam przede wszystkim brakuje. Fakt, mamy nowy zespół, ale to już jest trzecia kolejka i powinniśmy od siebie wymagać więcej.

Ośmielam się nie zgodzić z piłkarzem GKS-u, który nawiasem mówiąc był jednym z nielicznych wyróżniających się zawodników w swojej drużynie. Swoją opinię na ten temat wyraziłem wcześniej, teraz posłużę się suchymi statystykami.

Posiadanie piłki 61-39 %, strzały celne 6:0 na korzyść Radomiaka. W tej rubryce nie ma pomyłki, bo strzał w słupek (Bondarenko w 58 min) jest strzałem niecelnym. W tych ostatnich był remis 3:3, więcej rzutów wolnych wykonywali goście (25:15), rzutów rożnych to samo (7:5). Jastrzębianie częściej faulowali (21:13) i częściej byli łapani na spalonym (4:2). Jak zatem widać, z perspektywy boiska mecz może wyglądać zupełnie inaczej niż z boku, gdy analizuje się chłodnym okiem.

Wyniki świadczą, że w grze GKS-u 1962 jest sporo mankamentów. – Co mamy do poprawy? – zastanawia się Daniel Feruga. – Od tego jest trener, ja jestem od grania. Na pewno trener przeanalizuje to spotkanie, bo do każdego meczu jesteśmy bardzo dobrze przygotowani. To nie jest tak, że wychodzimy na boisko i nie wiemy, jak zagra przeciwnik. Wiemy to, ale nie wystrzegamy się błędów. Dzisiaj był tylko i aż jeden, piłka spadła, przeleciała gdzieś między nogami i był gol. „Bondiemu”, który znalazł się w bardzo podobnej sytuacji, zabrakło centymetrów do wyrównania. Może brakuje trochę szczęścia?

Pierwsze punkty, pierwsze zwycięstwo da nam takiego kopa, że z tego pułapu, na którym jesteśmy teraz, wystrzelimy w górę. Głowy na pewno mamy podniesione. Będziemy dalej ciężko pracować. Jesteśmy sami na boisku przeciw drużynie przeciwnej, ale… nie chcę używać brzydkich słów, bo znam się z sędziami też prywatnie, natomiast biednym wiatr wieje w oczy, w naszym przypadku drugi mecz z rzędu. Wiem jednak, że na pewno się z tego podniesiemy.


Czytaj jeszcze: Blisko, coraz bliżej

W sobotę czeka jastrzębian wyprawa do Głogowa, gdzie Chrobry jest naprawdę twardym orzechem do zgryzienia. Przekonał się o tym w czwartek Widzew, który odjechał do Łodzi z bagażem trzech goli.
Drużyna trenera Pawła Ściebury będzie musiała sobie w tym pojedynku radzić bez obrońcy Dominika Kulawiaka, który doznał kontuzji stawu skokowego i musiał zostać zmieniony. Tym samy dołączył do grona innych kontuzjowanych obrońców z Jastrzębia – Michała Bojdysa i Adama Wolniewicza, którzy w piątek zajęli miejsca na trybunach.


Na zdjęciu: Karol Angielski (z lewej, walczy o piłkę z Łukaszem Zejdlerem) był autorem jedynego gola w meczu GKS-u z Radomiakiem.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus