GKS Katowice. Na Warmię po spokój

Katowiczanie w poświąteczny wtorek zmierzą się z zespołem o najsłabszej w stawce defensywie, na którego stadionie wygrało w tym sezonie już 11 rywali.


Jeśli wyniki ułożą się wyjątkowo nie po myśli katowiczan, do niedzielnego świątecznego śniadania zasiądą jako drużyna tuż znad strefy spadkowej, wyprzedzona przez Zagłębie i Puszczę, mająca już tylko 4 punkty przewagi nad beniaminkiem z Polkowic oraz 5 punktów nad Stomilem, z którym zmierzą się na wyjeździe we wtorkowy wieczór. A to obrazuje powagę sytuacji, w jakiej znaleźli się na niewiele ponad miesiąc przed końcem sezonu. Wygrana na Warmii dałaby spokój.

Czekając 5 miesięcy

– W walce o utrzymanie uczestniczą drużyny o trudniejszym położeniu w tabeli, ale ich morale jest wyższe – te słowa Rafała Góraka, trenera GieKSy, idealnie pasują do zapowiedzi konfrontacji z olsztynianami, którzy co prawda plasują się dziś pod „kreską”, do Puszczy brakuje im 3 „oczek”, ale są na wznoszącej. Po zmianie szkoleniowca coś drgnęło. Co prawda Piotr Jacek, ściągnięty z III-ligowego Kluczborka, zaczął od domowej porażki z Odrą (1:2), ale po niej nastąpił pechowy remis w Rzeszowie (1:1, gol stracony w doliczonym czasie) i sensacyjne zwycięstwo z liderem w Legnicy (2:1), gdzie – dla odmiany – to Stomil strzelał w końcówce, a teraz będzie chciał pójść za ciosem i przełamać się wreszcie na swoim stadionie.
Po raz ostatni zapunktował tam… ponad 5 miesięcy temu, wygrywając w listopadzie z Zagłębiem 3:1. W tym roku przed własną publicznością poniósł komplet 4 porażek, w tym tak wstydliwych jak z Jastrzębiem i Polkowicami, które kosztowały trenera Adriana Stawskiego posadę. Nie ma w I lidze zespołu punktującego w roli gospodarza gorzej niż Stomil. Wygrał 3 mecze, przegrał 11, nikt też nie stracił u siebie tylu goli (28, z czego 11 w tym roku). Nie zanotował przy tym żadnego remisu, a na wyjazdach uzbierał ich 3. Nie ma bardziej bezkompromisowego zespołu w stawce. Dla kontrastu, GKS dzielił się punktami z rywalami aż 11-krotnie, częściej zdarzało się to tylko Polkowicom (13).

Wyjazdowa seria

Jesienią GKS wygrał ze Stomilem 2:1 po szalonym meczu zakończonym bramką Bartosza Jaroszka i… długą analizą VAR, czy ją uznać. Po czasie zastanawiano się, czy gdyby nie tamto zwycięstwo, trener Górak ocaliłby posadę, wyprowadził drużynę z dna tabeli, a zimą podpisał nowy 2-letni kontrakt. Teraz jego pozycja w oczach kibiców znów nie jest mocna. Katowiczanie mają za sobą trzy domowe porażki, widmo spadku czai się za rogiem, gorzej tej wiosny punktuje od nich tylko Skra, nikt też nie zdobył tak niewielu bramek (6). W tym roku sięgnęli po pełną pulę ledwie raz, nie udało im się to w 5 poprzednich kolejkach ani razu. Z drugiej strony, notują też znacznie lepszą serię wyjazdową, co nastraja delikatnym optymizmem, skoro w najbliższych 4 seriach gier czekają ich 3 spotkania w roli gości (w Olsztynie, Tychach i Niepołomicach). Z pięciu poprzednich wypraw poza Katowice nie wracali z pustymi rękami, notując 2 zwycięstwa (w Bielsku-Białej i Sosnowcu) oraz 3 remisy, w tym 2:2 po pełnym emocji widowisku w Gdyni, co do dziś pozostaje jedyną wiosenną stratą Arki. Co więksi pesymiści mogą stwierdzić, że gdy poprzednio GieKSa spadała z I ligi, też punktowała dobrze na wyjazdach, a to, co najgorsze, dokonało się w meczach przy Bukowej…

Co wnoszą nowi?

Tamten przytoczony przez nas mecz z Arką był w pierwszej połowie pokazem tego, na co stać GKS, który grał z polotem i potrafił zdominować silnego przeciwnika, objąć prowadzenie, mając okazje na podwyższenie. Potem jednak ofensywa zanotowała zjazd. Trzy ostatnie gole katowiczanie strzelali po stałych fragmentach gry, a duet młodzieżowców, Filip Szymczak i Patryk Szwedzik, nie błyszczy już tak, jak jesienią. Ich regres zbiegł się z powrotem ze zgrupowania kadry U-20. Pytany o tę kwestię trener Górak tylko uśmiecha się, że występy w reprezentacji muszą podbudowywać. Po jego ofensorach akurat tego nie widać. Może lepiej będzie we wtorek, kiedy będą mieli naprzeciwko najsłabszą (49 straconych goli) defensywę ligi.
Kibice czekają też zapewne na coś więcej ze strony, którzy trafili do klubu zimą. Jakub Karbownik gra tylko ogony, Marcin Stromecki dwa ostatnie spotkania zaczynał co prawda w wyjściowym składzie, ale był zmieniany. Dlatego jedynym pozytywem, jaki można zapisać nowym twarzom, pozostaje asysta Marko Roginicia przy golu Adriana Błąda w Sosnowcu, który dał jedyne w tym roku zwycięstwo. Mało…


Na zdjęciu: Marcin Stromecki to jeden z trzech zawodników, którzy trafili do GieKSy zimą. Na razie żaden z nich nie olśniewa.
Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus