GKS Katowice. Szlachetne zdrowie…

Wyjście zawodników GKS-u Katowice z kwarantanny nie oznacza końca kłopotów.


Oblicze Grzegorza Słabego, trenera siatkarzy GKS-u Katowice, jest mocno zachmurzone, ale trudno się dziwić, skoro drużyna znalazła się w takiej – zdrowotnej – sytuacji. Koronawirus, kontuzje… A przed nią trzy niezwykle ważne potyczki: wyjazd do Lubina, u siebie z Radomiem i kolejny wyjazd – do Nysy. Wyniki tych meczów mogą ukształtować tabelę na nieco dłuższy czas. Tym bardziej wszyscy w ekipie „GieKSy” zdają sobie sprawę z ich rangi, ale i tak – jak podkreśla szkoleniowiec – zdrowie jest najważniejsze.

Domek z kart

– Rozpoczęliśmy rozgrywki w dobrym stylu, z trzech meczów wygrywając dwa – mówi trener Słaby. – Ale wszystko rozsypało się jak domek z kart, musimy się więc na nowo pozbierać. Ostatnio w pełnym składzie trenowaliśmy przed wyjazdem do Lublina. A potem dotknęły nas problemy covidowe oraz kontuzje, na które też nie mieliśmy wpływu.

Owszem, wczoraj na treningu pojawili się już wszyscy zawodnicy, ale to wcale nie oznacza, że nasze problemy się skończyły. Wyjście z kwarantanny wcale przecież nie oznacza, że ze zdrowiem zawodników wszystko jest w porządku. Na przykład Piotr Hain ma problemy z oddychaniem, zaś Micah Ma’a w czasie choroby stracił sporo masy mięśniowej (zeszczuplał 4 kg – przyp. red.).

Kłopoty z treningami

Zespół GKS-u od 2 tygodni nie jest w stanie przeprowadzić treningów w „szóstkach”, gdyż pojawiało się na nich zaledwie ośmiu zawodników. Ćwiczono więc z atrapami bloku czy też zagrywkę. Przede wszystkim jednak brakowało gry, elementu niezbędnego przed każdym meczem ligowym.

– Na dobrą sprawę startujemy niemal od zera, bo sporo czasu upłynie, zanim zawodnicy dojdą do normalnej dyspozycji – dodaje trener Słaby. – Tak w ogóle – jeden trening przed wyjazdem do Lubina to stanowczo za mało. Doskonale znam terminarz rozgrywek, wiem, co nas czeka. Być może będzie tak, że punktów trzeba będzie szukać z drużynami lepszymi kadrowo czy też plasującymi się wyżej w tabeli.

Stąpanie po ziemi

Do kłopotów z koronawirusem doszły problemy z kontuzjami. Jakub Jarosz, lider i kapitan zespołu, miał problemy z kciukiem, ale uczestniczy w zajęciach i pali się do gry. Thomas Rousseaux musi pauzować po „spotkaniu” zakończonym… złamaniem nosa. Micah Ma’a wyszedł z choroby, ale doskwiera mu dawna kontuzja i musi się oszczędzać. Z kolei Jakub Szymański narzeka na bark, ale trudno się dziwić, skoro w okresie przygotowawczym wraz z Damianem Kogutem był nadzwyczaj mocno eksploatowany. Natomiast Gonzalo Quiroga pojawił się w zespole dopiero pod koniec września.

– Znam doskonale chłopaków i wierzę, że w Lubinie rzucą na szalę wszystkie umiejętności – mówi za zakończenie trener Słaby. – Zdobycie punktu czy punktów byłoby nie lada wyczynem.

Historia siatkarzy GKS-u z koronawirusem to chyba przyczynek do poważniejszego zastanowienia się, czy – nie tylko w PlusLidze – wprowadzić obowiązkowe szczepienia na COVID-19. Jeden czy dwa przypadki zachorowań sprawiają, że praca całego zespołu idzie na marne.


Na zdjęciu: Przed trenerem i siatkarzami GKS-u nadal trudny czas.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus