PlusLig. Gra o play-off

Zawiercianie jak na razie grają zdecydowanie poniżej oczekiwań. Mają już na koncie 11 porażek i zamiast spokojnie przygotowywać się do play offu – wystąpi w nim osiem czołowych ekip po rundzie zasadniczej – drżą, by w ogóle się do niego zakwalifikować. Zajmują w tabeli siódmą pozycję (21 pkt), ale od 12 Cerradu Czarnych Radom dzielą ich zaledwie dwa „oczka”. Dzisiejsze starcie z GKS Katowice jest więc dla nich o być albo nie być w drugiej części rozgrywek.

W ostatniej kolejce gracze Aluronu Virtu CMC nie sprostali w Warszawie liderowi VERVIE. Mimo porażki zostawili po sobie dobre wrażenie. Przede wszystkim nieźle serwowali, trafili jednak na dobrze dysponowanych rywali, którzy nie dali się złamać.

– Warszawianie zagrali bardzo dobrze, kontrolowali sytuację nawet po złym przyjęciu. Mieliśmy kilka niewielkich szans, ale nie wykorzystaliśmy ich. W sumie zagraliśmy nieźle, ale to nie jest nasza najlepsza siatkówka – zapewnia Mark Lebedew, szkoleniowiec Aluronu Virtu CMC.

Zawiercianie mają kłopot na pozycji rozgrywającego. Po oddaniu do Visły Bydgoszcz Michała Masnego pierwszym rozgrywającym został Arshdeep Dosanjh, który do tej pory wchodził na parkiet zadaniowo, podwyższyć blok lub wykonać zagrywkę. Doświadczony Piotr Lipiński powoli wprowadzany jest do drużyny.

– Arash podjął kilka dobrych decyzji, co jest ważne, bo to jeden z pierwszych jego meczów. Musi się uczyć bardzo szybko – mówi Lebedew.

Czy wcześniejsza wygrana w europejskich pucharach z zespołem z Ankary i dobra postawa w Warszawie to zwiastun powrotu zawiercian do lepszej formy?

– Jestem pewien, że nasza drużyna została delikatnie zbudowana tymi dwoma meczami. Wszystkie siły rzucimy na GKS Katowice – zapowiada Mateusz Malinowski, atakujący „Jurajskich rycerzy”.

– Jest szansa na to, że będzie lepiej, troszeczkę więcej aktywności w naszej obronie, może lepsze ustawienie bloku… – dodaje.

Dariusz Daszkiewicz, trener GKS-u Katowice, zdaje sobie sprawę, że jego drużynę czeka dzisiaj w Zawierciu piekielnie trudne zadanie. – Obserwowałem zespół z Zawiercia podczas potyczki w stolicy i choć przegrał pozostawili dobre wrażenie. W meczu w Pucharze Challenge również zaimponował i zupełnie rozbił zespół z Turcji. Na własnym parkiecie będzie jeszcze groźniejszy. Zapowiada się twardy bój o każdy punkt – przekonuje opiekun GieKSy. Katowiczanie w Zawierciu mają o co grać. Zwycięstwo mocno bowiem przybliży ich do udziału w play offie. Niestety, przed dzisiejszym starciem drużyna zmaga się ze sporymi problemami. Kilku czołowych zawodników zmaga się bowiem z kontuzjami. To brak wsparcia z ławki rezerwowych zdecydował o ostatniej przegranej w Lubinie z Cuprum. Jakub Jarosz, atakujący nr 1, już od dłuższego czasu pauzuje. Najpierw narzekał na ból w kolanie, potem w plecach, zaś ostatnio rehabilituje kręgosłup. Godnie go zastępuje Wiktor Musiał, debiutujący w PlusLidze, ale i on potrzebuje chwilę oddechu. W Lubinie doszło nawet do sytuacji, w której w roli atakującego pojawił się nominalny przyjmujący Adrian Buchowski. Jakub Szymański ma kłopoty z barkiem i w tym sezonie już nie zagra. Młody środkowy Kamil Drzazga ma kłopoty ze stopą i też dłużej będzie poza składem. Wiodący środkowy Jan Nowakowski dopiero powraca do zdrowia po skręceniu stawu skokowego i jego udział w dzisiejszym meczu w stoi pod znakiem zapytania.

– Nie ma co narzekać. Zawiercianie też mieli problemy i zdołali sobie z nimi poradzić. My musimy zrobić to samo – nie traci optymizmu szkoleniowiec GieKSy.

Terminarz rozgrywek też nie pomaga katowiczanom. Przykład. W ostatnią środę późnym wieczorem grali w Rzeszowie i do Katowic wrócili dopiero w czwartek skoro świt. Dzień później znów byli w drodze, tym razem do Lubina. Nie ma więc mowy o regeneracji sił, wypoczynku oraz normalnych zajęciach.

– Cykl treningowy został całkowicie zakłócony, ale na szczęście mieliśmy wsparcie zawodników II-ligowego TKS-u Tychy i mogliśmy przeprowadzić zajęcia – mówi Daszkiewicz.

– Na razie martwię się tym, jak poskładać zespół, by mógł się zakwalifikować do play off. To oczywiście nasz cel nadrzędny, ale takie plany mają również pozostałe zespoły sklasyfikowane od 5 do 13 miejsca. Czołowa czwórka jest poza konkurencją – dodaje.

(sow, mic)

Na zdjęciu: W Katowicach blokujący GieKSy nadspodziewanie łatwo poradzili sobie z Alexandre Ferreirą.