GKS Katowice. To był strzał w dziesiątkę

Strzela, asystuje, uzyskuje rzuty karne. Krystian Sanocki stał się w ostatnich tygodniach jedną z najjaśniejszych postaci GKS-u Katowice, śrubującego w II lidze serię zwycięstw.


Gol z KKS-em 1925 Kalisz, asysta ze Śląskiem II Wrocław, gol i wywalczony rzut karny z Wigrami Suwałki, gol i asysta z Motorem Lublin – to dorobek Krystiana Sanockiego z ostatnich kilkunastu dni. GieKSa spisuje się w II lidze świetnie, a 24-letni skrzydłowy stał się jednym z jej najważniejszych motorów napędowych.

– Za wcześnie na pochwały. Liga jest długa, przed nami jeszcze ponad 20 kolejek. Zobaczymy, jak to wszystko się potoczy – mówi Sanocki.

Debiut w „Kolejorzu”

To jeden z najlepszych okresów w seniorskim futbolu dla piłkarza pochodzącego z Folsztyna, czyli maleńkiej miejscowości w Wielkopolsce, ale kilka lat temu miał prawo mieć apetyt na znacznie więcej. W 2015 roku trener Maciej Skorża zabrał go na zimowe zgrupowanie Lecha Poznań, wiosną dał szansę debiutu w Pucharze Polski. „Kolejorz” wygrał ze Zniczem Pruszków, Sanocki zmienił w II połowie Dawida Kownackiego i zaliczył asystę przy jedynej bramce, autorstwa Dariusza Formelli.

– To był mój dobry mecz. Dostałem od trenera Skorży pół godziny, wygraliśmy, miałem asystę. Trudno, by taki dzień nie zapadł mi w pamięć. Poza tym, jeszcze kilka razy załapałem się na ławkę rezerwowych w ekstraklasie, Lech sięgał wtedy po mistrzostwo Polski. Z perspektywy czasu sądzę, że mogłem wycisnąć z tamtego okresu trochę więcej. Powinienem lepiej prezentować się w meczach rezerw, juniorów, mieć lepsze statystyki. Starałem się najbardziej, jak mogłem i wierzyłem, że zmierza to wszystko w dobrym kierunku, ale trochę się przeliczyłem.

Robiłem wszystko, co w mojej mocy, by dostać szansę debiutu w ekstraklasie, ale się jej nie doczekałem. Czasem w młodym wieku potrzebne jest trochę szczęścia, lecz temu szczęściu oczywiście trzeba też pomóc. Ostatecznie zostałem wypożyczony do pierwszej ligi, do Kluczborka, ale nie spisywałem się tam na tyle dobrze, by dać Lechowi argumenty, by mógł na mnie postawić – nie ukrywa Krystian Sanocki.

Pół roku z Bednarkiem

To przedstawiciel rocznika 1996, czyli jednego z tych, które „Kolejorz” miał mocne. Rok starsi są Tomasz Kędziora czy Karol Linetty, rok młodszy – Dawid Kownacki, a wśród rówieśników choćby Jan Bednarek…

– Z Jankiem przez pół roku mieszkaliśmy w jednym pokoju w internacie we Wronkach, a znaliśmy się dużo wcześniej z kadry województwa. Janek dużo mi pomógł i cieszę się, że znalazł się w takim miejscu jak Premier League. Trzymam za niego kciuki. On oczywiście też śledzi poczynania GieKSy, nie ma innego wyjścia! – uśmiecha się Sanocki.

– Nie jest tak, że dzwonimy do siebie codziennie, ale mamy kontakt. Gdy w listopadzie reprezentacja mieszkała w hotelu w Katowicach, zastawiałem się czy będzie szansa się spotkać, ale Janek napisał mi, że ze względu na obostrzenia związane z wirusem nie da rady – opisuje skrzydłowy GieKSy.

Z zawodnikami, którzy dziś powoływani są do reprezentacji Polski, Sanocki występował w Młodej Ekstraklasie. Ciekawa historia wiąże się z jego debiutem w tych nieistniejących już rozgrywkach. W meczu z Bełchatowem wszedł na murawę w 71 minucie, a 5 minut później… ujrzał bezpośrednią czerwoną kartkę. Później nie zdarzyło mu się to już ani razu.

– Miałem niespełna 17 lat, chciałem odebrać rywalowi piłkę. Goniłem go przez kilkadziesiąt metrów, a finalnie wykonałem niepotrzebny wślizg. Od tyłu, nie trafiłem w piłkę, a w nogi… Poniosłem jak najbardziej zasłużoną karę – wspomina po latach.

Bramkarz dał asystę

Jeśli Jan Bednarek rzeczywiście zerka, jak radzi sobie jego dawny kompan, to pewnie natknął się na dość nietypowego gola, jakiego strzelił Sanocki w niedzielnym meczu z Motorem.

– Nigdy wcześniej nie trafiłem z podania bramkarza. Bartek Mrozek popisał się kapitalną asystą, mnie pozostało tylko wykończyć tę sytuację. Na treningach ćwiczymy to, staramy się szybko wznawiać grę po przechwycie. Akurat w meczu nadarzyła się taka okazja i ją wykorzystaliśmy. Asysta bramkarza to coś rzadko spotykanego, dlatego cieszymy się, że tak wyszło – mówi Sanocki.

Sam przyznaje, że największą radość dał mu jednak gol strzelony… rezerwom „Kolejorza”.

– Wyjątkowy. Nigdy wcześniej tak ładnego nie zdobyłem. Piłka naszła mi idealnie na proste podbicie i wylądowała pod poprzeczką – opowiada nasz rozmówca, który „ukłuł” zatem swą byłą drużynę. Z Lechem rozstał się przed sezonem 2016/17 i już na Bułgarską nie wrócił. Grał w I-ligowym Kluczborku, awansował na ten szczebel z Wartą, ale dłużej miejsca na zapleczu elity zagrzać nie potrafił. Lepiej wiodło mu się w II lidze. Można zażartować, że zwiedza kraj. Poznań, Kołobrzeg, Stargard, a teraz Katowice…

– Latem miałem dwie konkretne oferty, ale tę drugą – z niższej ligi. Wiele się nie zastanawiałem i szybko podjąłem decyzję o przenosinach do Katowic. Wiedziałem, że w tym klubie, przy tych trenerach, mogę się rozwinąć. Rozmawiałem z chłopakami, którzy wcześniej odeszli z Błękitnych do Katowic (Grzegorz Rogala, Piotr Kurbiel – dop. red.), podpytywałem ich, jak to w GieKSie wygląda pod względem szkoleniowym, bazy treningowej. Po tym, co usłyszałem, byłem pewien, że wykonam właściwy krok. Patrząc nie tylko na drugą, ale i pierwszą ligę, GKS to polski top. Przed sezonem postawiono nam jasny cel w postaci awansu na zaplecze ekstraklasy i mam nadzieję, że go zrealizujemy – podkreśla 24-latek.

Owocna reprymenda

Można odnieść wrażenie, że dobrze zadziałała na niego… reprymenda, jaką otrzymał od sztabu w pierwszych minutach II połowy niedawnego meczu we Wrocławiu. Krzyk trenerów był doskonale słyszalny w internetowej transmisji. Mogło się wydawać, że Sanockiego może czekać ławka rezerwowych, ale od tamtej pory miał udział przy niemal wszystkich bramkach zdobytych przez GieKSę.


Czytaj jeszcze: Mogą przejść do historii

– W pierwszej połowie meczu ze Śląskiem zanotowałem kilka strat. W przerwie trenerzy powtarzali mi, bym grał trochę szybciej, a na początku drugiej połowy znowu straciłem piłkę, rywale mogli z tego strzelić gola na 1:1. Całe szczęście tak się nie stało, wygraliśmy, a ja dobrze przepracowałem mikrocykl przed kolejnym meczem i w Suwałkach trener Górak znów na mnie postawił. Staram się, by drużyna dzięki mnie zyskiwała. GieKSa gra ofensywnie, to styl pode mnie, ale nie można też zapominać o obronie.

Trenerzy od całego zespołu wymagają pracy w defensywie, na tym polu czeka nas jeszcze wiele pracy. Chcielibyśmy tracić mniej bramek. Z przodu idzie nam lepiej, strzelamy co mecz po 2-3 gole. W tym roku przed nami jeszcze trzy mecze. Chcemy zrobić wszystko, by wywalczyć w nich komplet punktów, ale ja już dziś wiem, że decyzja o przenosinach do Katowic była strzałem w dziesiątkę – przekonuje Sanocki, który latem podpisał z GieKSą kontrakt ważny do czerwca 2022 roku. Może to będzie ten klub, w którego barwach wreszcie zadomowi się (co najmniej) na poziomie I ligi?


Na zdjęciu: Krystian Sanocki (z lewej) jest w tym sezonie bardzo ważną postacią drużyny z Katowic.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


82 MECZE na poziomie II ligi rozegrał Krystian Sanocki. Zdobył 16 bramek. Dotychczasowy bilans w GKS-ie to 14 występów i 4 gole.